sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 24.



Stanęłam w miejscu jak wmurowana. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać z tego powodu. Spojrzałam na Michała, a ten kiwnął tylko głową. Podeszłam do przyjaciółki i mocno ją przytuliłam. Czułam jak jej łzy spływają na moją bluzkę. Otwartą dłonią pogładziłam jej plecy. 
-Jak możesz ogłaszać taką nowinę płacząc ? - niepewnie się uśmiechnęłam. 
-A jak mam się cieszyć ? - spojrzała na mnie, a po jej policzkach spływały łzy, które zmieszały się z tuszem do rzęs, przez co na jej twarzy zostawały czarne ślady. - Przeze mnie Filip jest w szpitalu. 
-Karo, to nie jest przez Ciebie. - ponownie ją przytuliłam. - Nic się nie stało Tobie i dziecku, teraz to jest ważne. A Filip z tego wyjdzie.
-A co jeżeli nie ? - ponownie poczułam jak moja bluzka staje się mokra od jej łez. Spojrzałam na Michała i od razu wiedziałam co mam jej powiedzieć. 
-Karolina. - złapałam jej twarz w dłonie. - Jeżeli Ty nie będziesz myśleć pozytywnie to zatracimy się w tej całej sytuacji, oddalimy od siebie. A właśnie teraz musimy trzymać się razem. Ty, Twoje dziecko i ja. Musimy wierzyć w to, że Filip z tego wyjdzie, bo tak będzie.
Przyjaciółka delikatnie się uśmiechnęła. 
-Dziękuję. - szepnęła.
-Nie masz za co. - uniosłam kąciki ust ku górze. - Teraz jadę do szpitala, może dowiem się czegoś więcej, a Ty się połóż. 
Pocałowałam ją w czubek głowy i podniosłam się. Podeszłam do Michała, a ten otworzył drzwi wyjściowe i uśmiechnął się.
-Jestem z Ciebie dumny. - szepnął i pocałował mnie we włosy.
Nie odpowiedziałam. Po prostu wyszłam z mieszkania i wraz z Michałem windą zjechałam na parter, po czym udaliśmy się do jego samochodu. Odjechaliśmy z parkingu i udaliśmy się w stronę szpitala. Oczywiście robiłam za nawigację, bo Kubiak nie znał miasta, a zgubić się nie chciałam, więc wiecie. Nie rozmawialiśmy. Przez całą drogę nasza rozmowa sprowadzona była do wskazywania kolejno uliczek, przez które Misiek miał jechać. Podjechaliśmy pod szpital. Wysiadłam, a Michał postanowił znaleźć jakieś odpowiednie miejsce parkingowe. Nie czekałam na niego, lecz od razu weszłam do budynku szpitala. Po pierwsze, było zimno, więc nie miałam zamiaru marznąć. Po drugie: chciałam jak najszybciej porozmawiać z lekarzem prowadzącym Filipa. Po wejściu do budynku od razu podeszłam do sali, w której leżał mój brat. Zapytałam się pielęgniarki czy mogę wejść do środka, a ona się zgodziła zastrzegając jedna, abym długo nie przebywała długo w jego sali. Weszłam do środka i usiadłam na krzesełku znajdującym się przy szpitalnym łóżku. Złapałam Filipa za dłoń i uważnie mu się przyglądałam. 
-Wszystko będzie dobrze braciszku, wierzę w to. - szepnęłam i poczułam jak po wypowiedzeniu tych słów po moich policzkach spływają pojedyncze łzy. 
Drzwi od sali otworzyły się. Spojrzałam w ich kierunku i skinieniem głowy zaprosiłam Michała do środka. Wszedł i zamknął je za sobą, po czym dostawił krzesełko obok mojego i usiadł na nim obejmując mnie ramieniem. 
-Dowiedziałaś się czegoś ? - szepnął, a ja tylko kiwnęłam przecząco głową. Przecież lekarz nawet nie raczył się pojawić jak zawitałam do sali Filipa. 
Michał mocniej mnie objął. Ułożyłam głowę na jego ramieniu nie puszczając z uścisku dłoni Filipa. Przymknęłam powieki, a po moich policzkach ponownie popłynęły łzy. 
-Może wracajmy. - Misiek szepnął do mojego ucha.
-Nie, nie chcę wracać. - spojrzałam na niego błagalnym spojrzeniem. . Wiedziałam, że ten pomysł mu się nie spodoba, ale nie potrafił postawić się w mojej sytuacji. Pewnie dlatego nie protestował. 
-Przyniosę Ci kawę. Małą czarną ? - spojrzał na mnie. Kiwnęłam twierdząco głową, a po chwili Michał zniknął za drzwiami. 
-Filip, proszę Cię. - szepnęłam gładząc jego dłoń. Czułam tylko jak moje policzki bardziej stają się mokre od łez. - Nie mogę stracić Ciebie, przecież wiesz, że nie poradzę sobie z tym. 
Moje wywody na ten temat przerwał dzwoniący telefon. Musnęłam jeszcze delikatnie policzek Filipa i opuściłam salę, aby odebrać. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Karolina. 
-Karolina, co jest ?
-..
-Halo, Karolina ?! - krzyknęłam do słuchawki, jednak na marne. 
Ruszyłam w pogoni za Michałem. Znalazłam go przy automacie do kawy. Powiedziałam mu o telefonie i razem z nim wybiegłam ze szpitala. Wsiedliśmy do jego samochodu i odjechaliśmy z piskiem opon. nie przeszkadzało mi nawet to, że kilkakrotnie przekraczał dozwoloną prędkość. Zatrzymał się pod blokiem. Wbiegliśmy do środka, a później po schodach na odpowiednie piętro. Weszłam do mieszkania i rozejrzałam się dookoła. W salonie i kuchni nie było jej. Wbiegłam na piętro. W moim pokoju było pusto, tak jak w pokoju w którym miał nocować Kubiak. Zostało jeszcze jedno pomieszczenie. W sumie to dwa. W pokoju filipa też jej nie było. Wtargnęłam do łazienki. 
-Michał ! - krzyknęłam gdy tylko ją zobaczyłam. 



_________________________________________________
Eh.. Jakiś taki krótki, przepraszam. ;<
Trochę późno, ale jest. ;D
Mam nadzieję, że się podoba. ;)


środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 23.



-Co z nim jest ? - niemalże krzyczałam w stronę doktora. 
-Jest w ciężkim stanie. - ponownie na mnie spojrzał. - Nie gwarantuję, że uda nam się go uratować, ale proszę być dobrej myśli. 
Przekazał mi te informacje i po prostu odszedł. Przecież ja nie mogę stracić kolejnej najważniejszej dla mnie osoby. Przecież mam tutaj, na tym świecie tylko jego, nikogo innego. Usiadłam na pobliskim krzesełku i jak dziecko rozpłakałam się. W mojej głowie ciągle krążyły słowa lekarza, że jest w ciężkim stanie i że nie wiadome jest to, czy go uratują. Siedziałam oparta o nogi wpatrując się w jeden punkt. Nie interesowało mnie teraz ni tylko życie mojego brata. Po chwili zauważyłam jak kilka pielęgniarek łącznie z lekarzem biegną w stronę jego sali. Nerwowo podniosłam się z krzesła i starałam się czegokolwiek dowiedzieć od wchodzących i wychodzących pracowników służby zdrowia. Niestety nie chcieli mi nic powiedzieć. Podeszłam do szyby, która była umiejscowiona na jednej ze ścian i spoglądałam na ich poczynania. Po policzkach spływały mi łzy, jednak wiedziałam, że one nie pomogą Filipowi. Nie wiedziałam co się z nim obecnie dzieje, nie chcieli mi udzielić żadnej informacji. Widziałam tylko jak stoją naokoło niego. Nic poza tym. W pewnym momencie poczułam czyjeś dłonie na swoim ramieniu. Odwróciłam się i moim oczom ukazał się Kubiak.
-Misiek. - przytuliłam się do niego, a moje łzy spływały na jego koszulkę. 
-Nie płacz. - spojrzał na mnie i otarł moje łzy.
-Co Ty tutaj robisz ? - zapytałam łamiącym się głosem. 
-Porozmawiałem z trenerem i zrozumiał, że mnie potrzebujesz. Podał mi adres, a tam Karolina powiedziała mi gdzie jesteś. - objął mnie ramieniem. - I kazał mi dopilnować, żebyś nie płakała. 
-Ale ja nawet nie wiem co się z nim dzieje. - po moim policzkach ponownie spłynęły łzy. 
-nie płacz. - otarł moje łzy. - Wszystko będzie dobrze, rozumiesz ? Nic mu nie będzie. 
-Ale jeżeli..
-Nie ma żadnego jeżeli. - przerwał mi i mocno mnie przytulił. - Musisz być dobrej myśli.
Nie odpowiedziałam, po prostu wtuliłam się w jego ramiona. Cieszyłam się, że jest przy mnie, potrzebowałam go jak nigdy dotąd. Był dla mnie wsparciem i opoką w tych ciężkich dla mnie chwilach. 
-Widziałem automat, przynieść Ci coś ? - zaprowadził mnie do krzesełka i posadził na nim.
-Kawę. - odparłam i schowałam twarz w dłoniach. 
Kubiak oddalił się, a ja ponownie wstałam i podeszłam do szyby. Lekarze nie wychodzili z jego sali, bałam się o niego. Założyłam ręce na klatce piersiowej i przyglądałam się ich poczynaniom, ale i tak nic z tego nie rozumiałam. Po chwili Michał pojawił się tuż za mną i objął mnie od tyłu podając mi plastikowy kubeczek ciepłego napoju. Podziękowałam mu skinieniem głowy i zamoczyłam usta w kawie. Nie zwarzałam nawet na to, że jest gorąca, po prostu miałam to gdzieś. Cały czas wpatrywałam się w szybę, przez którą widziałam jak lekarze otaczają Filipa. Gdy tylko widziałam, że kierują się w stronę wyjścia podałam kubek Michałowi i podbiegłam do nich. 
-Co z nim ? - stanęłam im na drodze.
-Jego stan jest stabilny. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze to niedługo powinien się wybudzić. - lekarz delikatnie się uśmiechnął co zirytowało mnie jeszcze bardziej. 
-A jeżeli nie pójdzie dobrze ? - dopytywałam. 
-Lena, daj spokój. - Misiek złapał mnie za dłoń.
-Proszę być dobrej myśli. - lekarz oddalił się, a ja zostałam sama z Miśkiem. 
-Chodź, zawiozę Cię do mieszkania. - podał mi ponownie moją kawę.
-Nie, ja się stąd nie ruszam. - spojrzałam na niego błagalnym spojrzeniem.
-Ale Twoja obecność tutaj nie zmieni jego stanu. - spojrzał w moje oczy, a ja głośno westchnęłam. - Więc chodź ze mną.
Nie chciałam iść, ale wiedziałam, że Michał ma rację.
-Ale wezmę tylko prysznic, przebiorę się i wracamy, dobrze ? - spojrzałam w jego oczy.
ie potrafił mi odmówić, nie w tym momencie. Kiwnął głową i wyszliśmy ze szpitala. Wsiadłam do jego samochodu i odjechaliśmy. Po kilkunastu minutach byliśmy już pod moim mieszkaniem. Weszliśmy na górę i musieliśmy się dobijać do drzwi, bo nie miałam ze sobą kluczy. Karolina je otworzyła i razem usiedliśmy na kanapie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, ona też nie. Misiek zostawił nas same i poszedł do kuchni zaparzyć nam herbaty, a my po prostu siedziałyśmy i wpatrywałyśmy się w jeden punkt. 
-Proszę. - ustawił dwie filiżanki na stoliku.
-Pokażę Ci, gdzie możesz spać. - spojrzałam na niego i złapałam go za dłoń. 
Opuściliśmy salon i wyszliśmy po schodach na górę. Otworzyłam drzwi do jednego z pokoi i zaświeciłam w nim światło. Rozejrzałam się dookoła i wyszłam na chwilę, ale po kilku minutach wróciłam z czystą pościelą. Owlekłam w nią kołdrę i poduszko, na łóżku pościeliłam prześcieradło i położyłam na nim poduszki wraz z kołdrą. 
-Michał.. - usiadłam na łóżku. - A co jeżeli ja go stracę ?
-Nie stracisz. - usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. - wszystko będzie dobrze. A teraz idź weź prysznic i się przebież jeżeli chcesz jechać do szpitala. 
Posłuchałam go. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki. Miałam tam kilka swoich rzeczy jeszcze sprzed wyjazdu, więc nie musiałam zahaczać o swój pokój. Wzięłam szybki prysznic, ponownie zrobiłam delikatny makijaż i przebrałam się. W ekspresowym tempie wyszłam z łazienki i zgarnęłam po drodze Michała.
-Możemy jechać. - weszłam do pokoju, który miał być na ten czas pokojem Miśka.
Wraz z Michałem zeszliśmy na dół, a tam Karolina cały czas siedziała wpatrując się w jeden punkt. Poinformowałam ją, że wychodzę, ale zatrzymała mnie.
-Co się stało ? - podeszłam do niej. 
-Jestem w ciąży. - szepnęła, a po policzku spłynęły jej łzy. - Chcieliśmy Ci o tym powiedzieć i wtedy mieliśmy ten cholerny wypadek. Jeżeli coś się stanie Filipowi, nie daruję sobie tego. 


______________________________________
Trochę krótki, przepraszam. ;)


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 22.



-Bardzo Cię teraz potrzebuje. - Andrea podszedł do mnie i kucnął tuż obok mnie.
-Ale co się stało ? - w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy.
-Mieli wypadek, a on leży w szpitalu. - dodał i podniósł się. 
-Muszę tam jechać. - zerwałam się z krzesła i wybiegłam z pokoju trenera.
-Lena, co się stało ? - usłyszałam tylko pytanie Bartmana, ale nie zwróciłam na niego nawet uwagi.
Wbiegłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Łzy wypływały z moich oczu i spływały po policzkach zostawiając na nich ślady. Wyjęłam z szafy walizkę i wszystkie swoje ubrania wyrzuciłam na łóżko. Otworzyłam walizkę i klęknęłam na podłodze, po czym wpychałam każdą rzecz do torby. Nie zwarzałam nawet na to, że drzwi się otworzyły i ktoś wszedł do środka.
-Lena, co jest ? - Misiek klęknął obok mnie. 
-Nic. - otarłam policzki. - Daj mi spokój. 
Poczułam tylko jak przytula mnie do siebie. Wyrwałam się z jego objęć i powróciłam do swojego wcześniejszego zajęcia. Misiek kiwnął z niedowierzaniem głową i wyszedł z pokoju. Spojrzałam przed siebie i dłonie zacisnęłam w pięść, po czym uderzałam nimi o podłogę. Podniosłam się i jeszcze weszłam do łazienki gdzie się przebrałam. Wszystkie swoje rzeczy zabrałam z półek i również schowałam do torby, po czym ją zasunęłam. Złapałam ją za rączkę i ruszyłam w kierunku drzwi. 
-Co Ty robisz ? - usłyszałam, gdy tylko je otworzyłam. 
-Wyjeżdżam. - odparłam i ruszyłam w stronę windy.
-Ale jak to wyjeżdżasz ? - oczywiście jak to Bartek zadawał tysiące pytań.
-Bartek, daj spokój. - weszłam do windy i nacisnęłam przycisk "0", a siatkarz wszedł zaraz za mną.
-Dlaczego ?
-Bo muszę. Nie mogę tutaj zostać. - niecierpliwie zaczęłam poruszać nogą.
-I chciałaś wyjechać tak bez pożegnania się ze mną ? - złożył usta w dzióbek. 
-Bartek, muszę iść. - opuściłam windę, a zaraz po niej wyszłam z budynku. Siatkarz nie odpuścił, szedł za mną jak cień.
-Pożegnaj się chociaż. - złapał mnie za dłoń, a ja głośno westchnęłam. 
-Żegnaj. - szepnęłam przytulając się do niego. Bartek mocno mnie objął. 
Odsunęłam się od niego, a ten otarł wyimaginowaną łzę z policzka. Ruszyłam w stronę czekającej taksówki. Otworzyłam jej drzwi, a kierowca włożył mój bagaż do bagażnika. Spojrzałam jeszcze na ośrodek i poczułam jak po policzku spływa mi łza. 
-Lena, poczekaj ! - usłyszałam wołanie Kubiaka. 
poprosiłam kierowcę, aby chwilkę poczekał. Misiek podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Tego potrzebowałam, jego obecności, ale wiedziałam, że nie może jechać ze mną. Przecież zgrupowanie jest ważniejsze od moich problemów. Musnął moje usta, ale nie chciałam robić mu dalszej nadziei. Odwróciłam się i wsiadłam do samochodu trzaskając drzwiami. Wydałam kierowcy dyspozycję i od razu ruszyliśmy pod wskazany adres. Przez całą drogę wspominałam te trzy tygodnie spędzone w Spale i żałowałam, że nie pozwoliłam się dać polubić chłopakom. Oni się tak starali o to, a ja za każdym razem tak po prostu ich olewałam. To mnie bolało najbardziej. Wieczorem taksówkarz podjechał pod nasze mieszkanie. Pod mieszkanie, w którym mieszkałam razem z Filipem. Zapłaciłam za przejazd, a kierowca wyszedł i wyją moja walizkę z bagażnika. Podziękowałam mu i spojrzałam w kierunku okien. W naszym mieszkaniu świeciło się światło. Wygrzebałam z torby zawieszonej przez ramię klucze i otworzyłam drzwi od klatki. Windą wjechałam na swoje piętro i po jej opuszczeniu szybkim krokiem podeszłam do drzwi, które otworzyłam. Odstawiłam walizkę wraz z torbą na podłogę, a klucze odwiesiłam. Weszłam do salonu, a tam siedziała Karolina. 
-Karo ! - krzyknęłam i podbiegłam do niej. 
-Lena. - spojrzała na mnie. 
Wyglądała strasznie. Oczy podkrążone, a do tego całe czerwona jakby nie spała co najmniej kilka dni. Od razu się podniosła z kanapy i podeszła do mnie. Wtuliła się we mnie, a ja ją objęłam.
-Co się stało ? - odgarnęłam włosy z jej policzka.  
-Chcieliśmy zrobić Ci niespodziankę i odwiedzić Cię.. Jechał za szybko.. - rozpłakała się. 
-Mów dalej ! - krzyknęłam. - Co z nim jest ?!
-Chciał wyprzedzić, na trzeciego. Nie zauważył auta jadącego z naprzeciwka.. 
-Ale co z nim jest ?! - potrząsnęłam jej ciałem.
-Leży w szpitalu, w ciężkim stanie. - rozpłakała się. 
-W którym szpitalu ?
Gdy tylko podała mi adres od razu zamówiłam taksówkę, która już po chwili znajdowała się pod blokiem. Zabrałam torbę i wyszłam z mieszkania. Nie czekałam na windę, tylko zbiegłam po schodach. Wsiadłam do samochodu i podałam kierowcy adres. Po piętnastu minutach byłam już pod szpitalem. Zapłaciłam kierowcy i wyszłam z auta. Pobiegłam w stronę wejścia do szpitala. W "recepcji" zapytałam się o Filipa i pielęgniarka skierowała mnie do odpowiedniej sali. Gdy tylko do niej podeszłam wychodził od niego lekarz. 
-Przepraszam. - podbiegłam do lekarza. - Co z nim jest ?
-A pani kim jest dla pacjenta ? - zmierzył mnie wzrokiem. 
-Siostrą. - odparłam spoglądając na niego. - Powie mi pan co z Filipem ?
-Będę z panią szczery. - przerwał i spojrzał na mnie. 




sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 21.



Starałam się odwrócić i zobaczyć kto zaspakaja moją błogą chwilę, ale ten osobnik sprawnie mi to uniemożliwiał łapiąc mnie za biodra. Poczułam jedynie jak składa delikatny pocałunek na mojej szyi.
-Kubiak ! - krzyknęłam.  
-Wiedziałem, że coś między wami jest ! - osobnik głośno krzyknął do mojego ucha, a ja momentalnie odskoczyłam i odwróciłam się w jego stronę.
-Pogięło Cię debilu ?! - zaczęłam wykrzykiwać wyzwiskami w stronę Jarosza. - Jesteś jakiś popier..
-Nie przeklinaj. - wyszczerzył się. 
-Spadaj ! - krzyknęłam.
-Nie unoś się tak, przecież jeszcze nic ci nie zrobiłem. - zaśmiał się pod nosem. 
-Odwal się ode mnie do cholery. - zmierzyłam go wzrokiem. 
-Dlaczego nic nie powiedziałaś, że jesteś z Kubiakem? - zbliżył się do mnie.
-Po kij Ci to wiedzieć ? - parsknęłam śmiechem. - Nie Twój interes, prawda ?
-Może i mój interes ? - stanął jeszcze bliżej mnie i delikatnie przejechał palcem po moim ramieniu nie odrywając wzroku od moich oczu.
-Lena, jesteś tu ? - usłyszałam wybawczy głos Miśka.
-Tak. - odpowiedziałam na jego dość głośne wołanie i oddaliłam się od Jarskiego.
Gdy tylko podeszłam do Miśka mocno się do niego przytuliłam. On nie wiedział o co mi chodzi, ale mimo to mocno mnie przytulił. Wraz z nim weszłam do budynku ośrodka, jednak przy recepcji się rozstaliśmy. On poszedł w stronę stołówki, tam ponoć mieli jakieś z trenerami, a ja windą wjechałam na swoje piętro i zaszyłam się w swoim pokoju. Nie mogłam wymazać z pamięci tego zajścia z Kubą, czułam się tam bardzo dziwnie. Ułożyłam się na łóżku i nawet nie wiedzieć kiedy zasnęłam. Obudziło mnie dopiero pukanie do drzwi. Podniosłam się siadając na łóżku. Sięgnęłam po telefon i spoglądając na wyświetlacz zdziwiłam się, bo przespałam dobre kilka godzin. Dochodziła godzina dziewiętnasta. Wstałam z łóżka i niechętnie ruszyłam w stronę drzwi, do których ciągle ktoś się dobijał. Po drodze spojrzałam w lusterko i poprawiłam włosy. 
-Czego ? - spytałam szorstko otwierając drzwi.
-Przebieraj się, trener dał nam dwa dni wolnego. - Igła wraz z Kubiakiem się wyszczerzyli.
-No i co w związku z tym ? - spojrzałam na nich, a Ci tak po prostu wbili sobie do mojego pokoju. Można i tak. 
-I chcemy Cię porwać na imprezę do miasteczka. - Igła zrobił minę proszącego pieska. No i jak tutaj takiemu odmówić ?!
-Muszę ? - spojrzałam na nich i usiadłam na łóżko.
-No a nam odmówisz ? - Igła usiadł obok mnie. - Mi to tam jeszcze pa licho, ale Dzikowi odmówisz ?
-A dlaczego miałabym mu nie odmówić ? - spojrzałam na libero. - Jest takim samym osobnikiem jak Ty.
-Lena, proszę Cię. Już trochę przeżyłem na tym świecie. - poruszył zabawnie brwiami. - Przecież to widać jak was ciągnie do siebie, a co za tym idzie albo jesteście razem, albo dopiero będziecie.
Spojrzałam na Michała, a ten bezradnie wzruszył ramionami. Niechętnie się podniosłam i podeszłam do szafy. Nie zdążyłam nawet rozejrzeć się po ubraniach, bo to zajęcie przejął za mnie Pan Krzysztof, odsuwając mnie od szafy. Po chwili podał mi jakąś sukienkę i nakazał wejść do łazienki. Jak nakazał tak też zrobiłam. Zabrałam ubranie, które mi podał. W łazience się przebrałam i wyprostowałam swoje blond włosy.  Postawiłam na mocniejszy makijaż: po górnej powiece przejechałam eyeliner-em, podkreśliłam oczy czarną kredką, powieki pomalowałam niebieskim cieniem aby dopasował się do sukienki, a na koniec mocno wytuszowałam rzęsy. Gdy byłam gotowa wyszłam z łazienki.
-Jednak mają rację, że baby potrafią przesiedzieć godziny w łazience. - powiedział trochę zirytowany libero, ale gdy tylko na mnie spojrzał otworzył szeroko usta.
-Opłacało się czekać. - Kubiak podszedł do mnie i musnął mój policzek. 
Wraz z dwójką siatkarzy wyszłam z pokoju, nakładając wcześniej na nogi buty i zabierając torebkę. Zjechaliśmy windą na parter, a tam już wszyscy czekali tylko na nas. Całą ekipą wsiedliśmy do autokaru, który pozwolił nam zabrać trener. Nie powiem, trochę to dziwne było, ale co tam. Ważne, ze mieliśmy czym się dostać do klubu w miasteczku. Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce. Głośna muzyka docierała do nas jeszcze w autobusie. Sprawnie każdy wyszedł i ruszyliśmy w stronę dochodzącej muzyki. Kupiliśmy bilety wstępu i zajęliśmy jeden, dużo stolik, przy którym wszyscy się zmieściliśmy. Kilku siatkarzy poszło kupić piwo dla każdego, bo przecież według nich bez tego impreza nie będzie udana. 
-Michał, ale mam nadzieję, że Ty pić nie będziesz. - spojrzałam na niego, a ten kiwnął przecząco głową.
-Nie piję, jestem sportowcem. - wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem, a zaraz za mną to samo uczynił Kubiak.
Tak jak i powiedział tak też zrobił. Przez całą noc nie widziałam przy nim kufla z piwem, ani kieliszka z wódką. Nie powiem, przy chłopakach nie dało się nudzić. Nie miałam nawet czasu, aby choć na chwilę usiąść i odpocząć. Przecież siatkarze musieli się wybawić, a że jako jedyna ich towarzyszka musiałam to przetrwać. Tańczyłam chyba z każdym po kolei, jedynie odpuściłam sobie taniec z Kubą. Nie chciałam zbliżać się do niego po całej tej sytuacji. Wszyscy się wstawili, więc około godziny trzeciej nad ranem postanowiliśmy z Michałem, że wrócimy do spalskiego ośrodka. Każdy wsiadł o swoich siłach do autokaru, całe szczęście. Przecież ja bym ich nie utrzymała ! A sam Kubiak nie dałby rady. Przecież on taki delikatny i drobniutki jest. Przy takim Kurku wygląda jak dziecko, ah. Tak, tak, wiem. Rozczulam się. Wracając. Do ośrodka przyjechaliśmy około trzeciej trzydzieści. Wraz z Miśkiem odprowadziłam jego kolegów do pokoi, a później się z nim pożegnałam znikając za drzwiami swojego pokoju. W łazience zmyłam makijaż, wzięłam szybki prysznic i ubrana w pidżamę wyszłam. Ułożyłam się na łóżku i od razu zasnęłam.

***

Obudził mnie odgłos dochodzący z korytarza. Spojrzałam na telefon. Wybijała godzina piętnasta. Tak, dobrze czytacie. Spalam tyle czasu, ale wyspać to się nie wyspałam. Przecierając oczy podniosłam się i z szafy zabrałam jakieś ubrania. W łazience zrobiłam delikatny makijaż i zaplotłam luźnego warkocza, po czym się ubrałam i wyszłam. 
-Co Ty tutaj robisz ? - zaśmiałam się widząc siedzącego Kurka na moim łóżku.
-Pukałem, ale widocznie nie słyszałaś, więc sobie wszedłem. - wzruszył ramionami i wyszczerzył się. 
-Ale po co przyszedłeś ? - usiadłam obok niego.
-A no taaaaaaaak ! - uderzył się w czoło. - Trener Cię szuka. Powiedział, że czeka na Ciebie w swoim pokoju.
Jak oparzona wybiegłam z pokoju i skierowałam się do miejsca, w którym czekał na mnie trener. Zapukałam do drzwi, a gdy usłyszałam "proszę" uchyliłam je i weszłam do środka zamykając je za sobą.
-Usiądź proszę. - trener na mnie spojrzał, a ja posłusznie usiadłam na krzesełku. 
-Coś się stało ? - zapytałam niepewnie.
-Dziwnie się czuję przekazując Ci tę wiadomość, ale dzwoniła do naszego ośrodka Twoja przyjaciółka, ponieważ nie mogła się dodzwonić do Ciebie. - spojrzał na mnie. 
-Coś się stało? Dlaczego nic pan dalej nie mówi ? - spojrzałam w stronę Anastasiego.
-Po prostu Twój brat.. 
-Co mój brat ?! - przerwałam mu.



czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 20.



Posłałam mu śmiertelne spojrzenie, a on się tylko wyszczerzył i pilnie obserwował trenera, który zapewne rozmyślał wszystkie "za i przeciw" tego jego pomysłu. Wywnioskowałam to po tym, że drapał palcami dłoni swój podbródek 
-Bartman , trenować, a nie stać ! - krzyknęłam uwalniając się z jego objęć. - I łapy precz.
-I co trenerze, przemyślałeś to ? - ponownie przeniósł wzrok na Anastasiego.
-Niech się pan zgodzi, przecież nic złego się nie stanie ! - dobiegł do nas chór głosów z głębi sali. Odwróciłam się w ich kierunku i gestem dłoni pokazałam im, że nie żyją.
-Na pewno będziecie uważać ? - Anastasi spojrzał na chłopaków, a ja wytrzeszczyłam oczy z niedowierzania. Fajnie, jeszcze on przeciwko mnie, tylko tego mi brakowało.
-Ale panie trenerze, ja chcę jeszcze żyć. - jęknęłam. 
-Nie wiem czy wiecie chłopaki, ale Lena kiedyś grała. - momentalnie obok mnie pojawił się Kubiak, który oczywiście zdradził mój sekret, bo jakby to było inaczej.
-Ty i gra w siatkówkę ? - Kuraś parsknął śmiechem.
-Coś Ci się nie podoba, czy jak ? - zmierzyłam go wzrokiem. - A Ty to niby co, taka wielka gwiazda siatkówki, jasne. 
-Uuuuu, panienka się rozzłościła. - Piter wraz z Ignaczakiem odparli razem śmiejąc się. Tak, ten Piter, który zawsze był grzeczny i spokojny.. Jasne. 
-Więc dlaczego nam nie pokażesz, co ? - Kurek zaśmiał się, a ja podeszłam do niego.
-Więc zaczynajmy. - poklepałam go dłonią po policzku i ruszyłam w stronę boiska. 
-Marlena, jesteś pewna ? - trener niepewnie na mnie spojrzał. Mhm, teraz się mną przejmuje.. A gdzie była jego troska kiedy Bartman o to zapytał?! Wtedy to musiał się zastanowić, pff.
-Tak. - kiwnęłam głowa i delikatnie się uśmiechnęła. 
Momentalnie obok mnie znalazła się cała czternastka zawodników. Ignaczak wymachiwał rękoma, Piter wykłócał się z Kosokiem o to, który ma być ze mną w mojej drużynie. Jak dzieci, aż szkoda było na nich patrzeć. Stanęłam pośrodku nich i każdego z osobna zmierzyłam wzrokiem.
-Biorę Pita, Wiśnie, Zatiego, Ruciaka i Kubiaka. Jako szósta ja. - przywołałam ich skinieniem reki, a oni chwila moment i byli tuż obok mnie.
-Widzisz, woli mnie ! - krzyknął uradowany Piter i wystawił język w stronę Grześka. Tak się zachowywał, że nie zdziwiłabym się gdyby nagle zaczął skakać ze szczęścia. 
-Jasne, weź swojego Kubiaczka. - parsknął Bartek , a ja wraz z Michałem spojrzałam znacząco ja Zatorskiego, który wzruszył ramionami i kiwnął głową w oznace, że nic nie powiedział. 
-Zaczynamy ! - krzyknął trener zajmując swoje stałe miejsce na ławeczce. 
Tak jak powiedział tak zrobiliśmy. W pierwszym ustawieniu byłam jako atakująca. Ale oczywiście kiedy nie potrafili mnie zablokować i wyłapać moich ataków zaczęli protestować. A najbardziej to Igła, Zibi i Kuraś. Idioci, no idioci wszędzie. W drugim secie postawili na swoim. Stwierdzili, że atak nie jest dla mnie i ustawili mnie na przyjęciu. Obawiałam się jedynie jednej rzeczy - zagrywek Kurka, Winiara czy Bartmana. Jednak nie miałam czego się obawiać. Zdziwili się, że te dość mocne zagrywki przyjmuję tak dobrze, więc znów zaczęli się kłócić. Że jak to tak możliwe, że oni przegrywają drugiego seta, a ich przeciwnicy mają w drużynie babę. Nie wiedziałam co mam robić, czy się śmiać czy płakać. Nastał trzeci set. Oczywiście znaleźli mi nową pozycję. Stwierdzili, że jako rozgrywająca, a w sumie to wystawiająca nie poradzę sobie. Może nie szło mi tak dobrze, ale czasem udało mi się zgubić blok czy posłać piłkę do Nowakowskiego, aby zaatakował na takiej wysokości do jakiej nas przyzwyczaił. Może i set trzeci był od początku do końca wyrównany, ale to moja drużyna okazała się tą lepszą w końcówce. Kurek nie mógł w to uwierzyć i ze spuszczoną głową wyszedł z sali, a zaraz za nim reszta jego drużyny.
-Następnym razem grasz z nami ! - krzyknął jeszcze Igła opuszczając salę. 
Pomogłam trochę Anastasiemu, w końcu przyjechałam tutaj na staż, a nie dla rozrywki. Gdy tylko ogarnęłam z nim wszystkie papiery odetchnęła z ulgą. Trener tylko mi podziękował, a ja zadowolona z siebie jako ostatnia opuściłam salę. 
-Gratuluję. - usłyszałam cichy głos dochodzący zza moich pleców.



_____________________________________________________
Trochę krótki, ale są sprawy ważne i ważniejsze. ;)
Rachunkowość wita, a co się będę. ;D
Każdy może spełnić swoje marzenia...



wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 19.



Przestraszyłam się. No co, chyba każdy w takiej sytuacji by się bał, więc nie mówcie, że nie. Po chwili poczułam, jak owy mężczyzna łapie mnie za dłoń. Od razu ją zabrałam, bo nie będzie mnie jakiś matoł łapał za dłonie, nie jego doczekanie ! Chyba nie dotarło do niego to, żeby dał mi spokój. Po chwili poczułam jak kładzie swoje dłonie na moich biodrach. Jak to oczywiście ja, strzeliłam mu z liścia, jak to się mówi. Wtem zapaliło się światło.
-To bolało ! - krzyknął, a ja rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam skulonego Michała K.
-Jejku, Michał ! - podeszłam do niego. - Przepraszam, nie wiedziałam, że to Ty.
-Mhm.. - jęknął, a ja podsunęłam dłoń bliżej jego twarzy. - Ty to mnie lepiej nie dotykaj po twarzy.
Zmierzyłam go wzrokiem. Podniósł się i stanął przede mną. Policzek miał czerwony, a na nim było odbite pięć moich palców. Z trudnością powstrzymywałam śmiech, ale gdy zobaczyłam, że Michał podchodzi coraz bliżej mnie zaśmiałam się cichutko.
-Żądam przeprosin. - założył ręce na klatce piersiowej. 
Pochyliłam się i musnęłam jego policzek, ale oczywiście jemu to nie wystarczyło. Spojrzał na mnie miną typy "really?!" a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Michał, po co mnie tutaj przyprowadziłeś ? - spojrzałam na niego. - W sumie to po co kazałeś Zatorskiemu mnie tutaj przyprowadzić?
-Chciałem Ci wynagrodzić dzisiejszy dzień. - objął mnie w pasie. - Wiesz, to, że nie interesowałem się Tobą, kiedy poszliśmy na spacer z Twoim bratem.
-Przestań. - machnęłam ręką. - Już o tym zapomniałam.
Kubiak uniósł brwi ku górze i zabawnie nimi poruszał. Złapał mnie za dłoń i ruszył w głąb pomieszczenia. Nie wiedziałam gdzie idę, ale miałam to gdzieś. Po chwili moim oczom ukazał się stolik, a na nim czerwony obrus, na którym znajdowało się jakieś danie. Spojrzałam na siatkarza, a ten tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
-Michał.. - szepnęłam, ale moje słowa przerwał delikatny pocałunek, który złożył na moich ustach.
-Nie martw się, nikt o nas nie wiem. - spojrzał na mnie odsuwając jedno krzesło i skinieniem ręki zaprosił mnie do stołu. - Zatorskiemu powiedziałem, że jak coś komuś wygada to zabiję go własnymi rękami.
-Dziękuję. - usiadłam na krześle, a Michał przysunął je bliżej stolika. - Będę go broniła swoim ciałem !
-Na prawdę ? - usiadł na drugim krześle, które znajdowało się naprzeciw mnie. - Mnie też byś tak broniła ?
-No nie wiem, nie wiem. Musiałabym się poważnie nad tym zastanowić. - wyszczerzyłam się.
Michał pokiwał z politowaniem głową i nałożył na mój talerzyk omleta. Posłałam w jego kierunku uśmiech i złapałam w dłonie sztućce. Wzajemnie życzyliśmy sobie smacznego i zabraliśmy się za jedzenie. Przegryzając każdy kawałek spoglądałam na siatkarza. Ten to jakby mógł to zjadłby setki takich omletów ! A do tego jadł jak dziecko, cały się przy tym ubrudził. Sięgnęłam po serwetkę, po czym zbliżyłam wraz z nią dłoń do ust Kubiaka. Delikatnie się uśmiechnęłam i spoglądając mu w oczy otarłam jego wargi. 
-Dziękuję. - uśmiechnął się i ułożył swoją dłoń na mojej gładząc ją kciukiem. 
-Dziękuję. - posłałam w jego kierunku szczery uśmiech.
-Nie masz za co mi dziękować. Wyjątkowe kobiety zasługują na takie rzeczy. - wstał i podszedł do mnie, po czym wystawił dłoń w moim kierunku. - Można prosić ?
-Ale nie ma muzyki. - zaśmiałam się łapiąc jego dłoń.
Nie wiem czy minęła chociaż jedna minuta, a już dochodziły dźwięki muzyki. Spojrzałam na niego nie dowierzając, a on wzruszył tylko ramionami. Jedną dłonią objął mnie w pasie, przysuwając moje ciało bliżej siebie, a drugą wraz z moją dłonią uniósł delikatnie ku górze. Zaczęliśmy się poruszać w rytm spokojnej muzyki. Gdy tylko piosenka się skończyła spojrzałam na zegarek, który znajdował się na nadgarstku Michała.
-Już tak późno ? - spojrzałam w jego oczy, a ten kiwnął twierdząco głową. - Chodźmy, bo jutro z rana masz trening. Jeszcze przeze mnie zaśpisz na niego.
-I tak pewnie bym zaspał. - wyszczerzył się. - Tym się nie przejmuj, posprzątają tutaj.
Zaśmiałam się i wraz z Michałem wyszłam z pomieszczenia. Weszliśmy do windy i wciskając cyferkę 4 wjechaliśmy na swoje piętro, gdzie opuściliśmy to jakże małe pomieszczenie. Odprowadził mnie pod drzwi mojego pokoju, gdzie się z nim pożegnałam.
-Dobranoc. - szepnęłam wtulając się w jego ramiona.
-Dobranoc. - odparł.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka zamykając je za sobą. Zupełnie rozkojarzona, a zarazem zadowolona weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w pidżamę i ułożyłam na łóżku okrywając się kołdrą. Po chwili zasnęłam.

***

Obudziłam się o dziewiątej. Gdyby nie jakieś wrzaski i walenie do drzwi pewnie nadal bym sobie smacznie spała. Ale idioci, to idioci.
-Lena, trener Cię szuka ! - dochodziły do mnie krzyki. - Trening mamy, jesteś mu potrzebna !
Niechętnie zwlokłam się z łózka i przecierając oczy ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyłam je i wpuściłam do środka osobę, która zaspokajała mi mój błogi spokój. Zati wbił do mojego pokoju mocno gestykulując.
-Ubieraj się ! - krzyknął zdenerwowany.
-Spokojnie. - jęknęłam. - Już się ubieram.
Podeszłam do szafy i zaczęłam się zastanawiać co mam na siebie włożyć. Paweł nie wytrzymał i podszedł do szafy biorąc pierwsze lepsze rzeczy, które mi podał. Skrzywiłam się i niechętnie je wzięłam, po czym weszłam do łazienki. Tam przemyłam twarz, zrobiłam delikatny makijaż, włosy spięłam w luźnego koka i ubrałam się. Z pidżamą w ręce wyszłam z pomieszczenia zwanego łazienką i odłożyłam ją na łóżka. Stanęłam przed lusterkiem i przyjrzałam się sobie.
-Zati, minąłeś się z powołaniem. - wyszczerzyłam się w stronę siatkarza.
Młody libero delikatnie się skrzywił i złapał mnie za dłoń wyciągając z pokoju. Dopiero wtedy się zorientowałam, że zaspałam na trening chłopaków. Zbiegłam po schodach i co się okazało, byłam na dole szybciej niż Zatorski, który jechał windą ! Wyszliśmy z budynki i skierowaliśmy się na obiekt sportowy. Zmachana weszłam na sale, a Paweł Z. poszedł do swoich kolegów, kontynuując trening. Pochyliłam się i dłońmi oparłam o kolana łapiąc oddech.
-Więcej sportu. - poczułam ciepłe dłonie na swoim ciele i delikatny pocałunek w szyję.
-Zabawne. - zaśmiałam się ironicznie i odwróciłam. - Michał , na trening !
-Jasne, ja nie zaspałem tylko Ty. - wytknął w moją stronę język.
-Już ! - pogoniłam go wskazując mu dalszy kierunek jego drogi, a sama ruszyłam za nim zajmując swoje miejsce na ławeczce. Poczułam na sobie wzrok siatkarzy, któremu towarzyszył głośny gwizd. Rozejrzałam się dookoła i na każdego się spojrzałam.
-Trenować, a nie ! - krzyknęłam w ich kierunku, a trener akurat siadał obok mnie.
-Właśnie panowie, słuchajcie Marleny, dobrze mówi ! - skrzywiłam się na wypowiedziane całe moje imię, ale słysząc dalszą część słów trenera wyszczerzyłam się w kierunku siatkarzy.
-Ale panie trenerze.. - jęknął Ignaczak.
-Krzysiu, nie marudź tylko przyjmuj tę zagrywkę Kurasia. - spojrzałam na niego, a trener poparł moje zdanie.
Siatkarze się skrzywili i wrócili do swoich zajęć. Usiedli na podłodze i zaczęli się rozciągać. Miałam niezły ubaw. Nie ma to jak patrzeć na Krzysia, który marudzi, że wszystko go boli od niewygodnych łóżek, albo słuchać wychwalań Zbyszka ile to on ma wielkich fanek na całym świecie. Słysząc ich głupstwa, trener postanowił się wziąść za nich. Zalecił im grę treningową w dwóch szóstkach. 
-Panie trenerze, a może Lena z nami zagra ? - podszedł do mnie Bartman obejmując mnie ramieniem.




________________________________________________


niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 18.




Widziałam jak Filip na mnie spojrzał. Byłam pewna, że moja decyzja nie spodoba mu się, ale przecież nie będę ukrywała tego wszystkiego przed własnym bratem.
-Coś się stało ? Coś Ci zrobili ? - spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.
-Filip, spokojnie. - zaśmiałam się. - Nic mi nie zrobili. 
-Więc ? - spojrzał na mnie.
-Kochanie, dasz jej powiedzieć czy będzie tak w pół słowa jej przerywał ? - Karolina zaśmiała się. 
-Dziękuję. - posłałam w kierunku przyjaciółki uśmiech. - Po prostu ostatnio coś się zmieniło. Dużo się wydarzyło i w ogóle. Spotkałam tutaj osobę, której mogłam zaufać tak samo jak Tobie czy Karolinie. 
-Żartujesz sobie ? Przecież tutaj są tylko takie rozkapryszone gwiazdki, które myślą, że im wszystko wolno. - zaśmiał się, a Karolina skarciła go wzrokiem. 
-Po prostu wiem, że mogę na nim polegać, a do tego nie czuję się tutaj samotna, bo wiem, że mogę na niego zawsze liczyć. - uśmiechnęłam się.
-Poznam go, czy raczej nie ? - Filip spojrzał na mnie kątem oka.
-Pójdę się przebrać i przyjdę z nim do Was. Przejdziemy się. - delikatnie się uśmiechnęłam, a oni kiwnęli tylko głowami.
Wstałam od stolika i zabrałam brudne i puste naczynia, po czym oddałam je kucharce i posłałam w jej kierunku ciepły uśmiech. Wyprowadziłam swoich gości ze stołówki na dwór, a sama wbiegłam po schodach na czwarte piętro. Przebrałam się i szybko wybiegłam z pokoju. Wpadłam do pokoju Kubiaka. 
-Michał, chodź ! - krzyknęłam stojąc w progu.
Siatkarz szybko do mnie podbiegł i przytulił mnie na przywitanie. Wraz z nim opuściłam budynek. Na podwórku czekał na mnie Filip wraz z Karoliną.
-Nie przy ludziach. - zaśmiałam się widząc jak się całują.
Rzucili mi pożerające spojrzenia, jednak po chwili wraz z nimi wybuchnęłam śmiechem. Michał nie bardzo wiedział o co chodzi, ale co tam.
-Filip, Karolina to jest Michał. - uśmiechnęłam się delikatnie.
Siatkarz wyciągnął dłoń w kierunku mojego brata, a gdy tylko Filip mu ją podał uścisnął ją. Dłoń Karoliny przysunął do swoich ust i musnął ja swoimi wargami. 
-Jaki dżentelmen. - uśmiechnęła się delikatnie.
-Mój. - spojrzałam na Kubiaka, a ten objął mnie od tyłu. - Idziemy się przejść ? 
Wszyscy kiwnęli twierdząco głową. Gdy dochodziliśmy do pobliskiego lasku zastanawiałam się, po co ja tam w ogóle szłam. Kubiak był zajęty rozmową z Filipem i Karoliną, a ja ? Ja tylko się przysłuchiwałam im rozmową. Jakbym po prostu wróciła do ośrodka to nawet by tego nie zauważyli. 
-Fajnie Wam się rozmawia ? - spojrzałam na nich.
-Masz bardzo fajnego brata. - Misiek zaśmiał się i objął mnie w pasie. 
-Widzę. - jęknęłam.
-Oooo, Michał uważaj na nią. Ona jak się wkurzy to nie ma zmiłuj się. - Filip zaśmiał się, a ja posłałam mu karcące spojrzenie. 
-Lena, chciałaś abym go zaakceptował więc to robię. - wyszczerzył się i przybił piątkę z Michałem. 
-Zabawne. - warknęłam pod nosem i ruszyłam szybszym krokiem w stronę ośrodka. 
Nie wiem czy zdążyłam odejść ze sto metrów, a ten mały dryblas złapał mnie w pasie i odwrócił w moją stronę. Odgarnął moje włosy z twarzy i delikatnie się uśmiechnął.
-To źle, że dobrze się z nim dogaduję ? - ułożył swoje dłonie na moich biodrach.
-Nie, ale po prostu olałeś mnie. Zachowujesz się przy nim tak, jakbyś mnie w ogóle nie znał, a chyba nie tak to miało być, prawda ? - spojrzałam na niego ze smutkiem w oczach.
Odpowiedzi oczywiście nie uzyskałam, ale jak to Michał zdołał mnie udobruchać. Musnął delikatnie moje usta.
-Przepraszam. - szepnął i mocno mnie przytulił.
-Nie przy ludziach ! - krzyknęła Karolina podchodząc do nas.
Michał złapał mnie za rękę i splótł swoje palce z moimi. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę ośrodka. Zbliżała się godzina siedemnasta. Karolina z Filipem musiała wracać, niestety. Znów musiałam się z nimi żegnać, a tego nie chciałam. Bardzo mi ich tutaj baruje, ale sama tak chciałam, więc muszę to przetrwać. Gdy doszliśmy na teren spalskiego ośrodka podeszliśmy do samochodu Fifiego. 
-Młoda, trzymaj się. - mocno mnie przytulił. 
-Ty też i dbaj o Karolinę. - uśmiechnęłam się. - Karolina, pilnuj go. 
-Sam się potrafię pilnować. - jak to na mojego brata przystało oburzył się na cały świat, ale nie na długo, jak zawsze.
-Trzymaj się i pilnuj Michała. - przyjaciółka szepnęła mi do ucha i mocno mnie przytuliła. 
Podeszłam do Kubiaka i stanęłam obok niego. Po chwili w moje ślady poszedł Filip, a zaraz za nim Karolina.
-Jak jej coś zrobisz, jak ją zranisz to będziesz miał do czynienia ze mną. - spojrzał na Miśka z bardzo poważną miną, jak nigdy. 
-Dbaj o nią, potrzebuje wsparcia. - Karolina uśmiechnęła się i pożegnała z nim przytulając się do niego.
Wsiedli do samochodu i po chwili odjechali znikając z pola naszego widzenia. Wraz z Michałem weszłam do budynku i windą wjechaliśmy na nasze piętro. Przed drzwiami pożegnałam się ze swoim chłopakiem, bo tak mogłam powiedzieć o Kubiaku i weszłam do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Od razu padłam na łóżko, byłam strasznie zmęczona. Niestety ta błoga chwila nie trwała długo, w sumie nic dziwnego. Zawsze ktoś musiał przeszkodzić chwilę mojej ciszy i mojego samotnego spokoju. 
-Puka się ! - krzyknęłam w stronę otwierających się drzwi.
-Nie bulwersuj się tak. - odparł Zatorski, które zasapany wbiegł do mojego pokoju.
-Czego chcesz ? - oparłam się na łokciach i spojrzałam na niego.
-Nie da się grzeczniej ? - kiwnęłam przecząco głową i wyszczerzyłam się. - Chodź ze mną.
-Po co i gdzie ? - delikatnie skrzywiłam się.
-No chodź i nie marudź. - westchnął.
Niechętnie się podniosłam, a Zatorski złapał mnie za dłoń i wyciągnął z mojego pokoju. Tak, dosłownie wyciągnął ! Wolnym krokiem szliśmy w stronę windy, do której po chwili weszliśmy i opuściliśmy ją na piętrze -1? 
-Gdzie Ty mnie prowadzisz ? - spojrzałam na niego.
-Jejku, zobaczysz. - jęknął.
Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Było ciemno, więc nie mogłam stwierdzić gdzie dokładnie jestem. Do moich uszu docierały tylko dźwięki, które były dość dziwne. Spojrzałam na Zatorskiego, bynajmniej próbowałam, ale za mną już go nie było.
-Przepraszam, czy Pani coś zgubiła tutaj ? - usłyszałam czyjś głos, który kogoś mi przypominał, ale nie widząc tego osobnika nie miałam pewności kim on jest. 



niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 17.



Uśmiechnęłam się delikatnie spoglądając na swojego towarzysza. Na jego twarzy również pojawił się wyraźny uśmiech. Schowałam twarz w jego torsie, a ten mocniej mnie przytulił.
-Michał, może wracajmy już ? - uniosłam wzrok ku górze.
-Jeszcze chwilę. - szepnął.
Po chwili poczułam jego usta na swoich włosach. Tak, dobrze Wam się wydaje. Delikatnie uniósł mój podbródek ku górze i spojrzał w moje oczy. Niepewnie zbliżył swoją twarz do mojej. Ponownie słyszałam głośne bicie jego serca, ponownie czułam jak przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Ale przecież nie, to nie było możliwe. Przecież nie mogłam zakochać się w siatkarzu ! To nie mogło być prawdą. Zatopiłam swój wzrok w jego tęczówkach, a ten zbliżył swoje usta do moich nie puszczając mojego podbródka. Nasze usta się złączyły. Najpierw delikatnie je musnął, a po chwili dłonie ułożył na moich policzkach, a jego język drażnił moje podniebienie. Całkowicie oddałam się tej chwili, temu pocałunkowi. Nie miałam zamiaru protestować, nie tym razem. Chciałam tego tak samo jak on, tak samo jak jemu zależało mi na tym. Gdy tylko nasze usta się rozłączyły Michał wyraźnie się uśmiechnął, a ja wtuliłam się w jego ramiona. Czułam się tak bezpieczna, jak małe dziecko wtulające się w swoich rodziców. 
-Chodźmy. - szepnęłam.
Kubiak kiwnął twierdząco głową i po chwili opuściliśmy spalski las. Dalszą drogę przeszliśmy w dość dobrych nastrojach. Humor nam dopisywał, dziwne, żeby było inaczej. Weszliśmy na teren ośrodka, po czym weszliśmy do "hotelu". Windą wjechaliśmy na nasze piętro. Po wyjściu z tego małego pomieszczenia, o ile można to nazwać pomieszczeniem, ja weszłam do swojego pokoju, a Misiek poszedł do pokoju, który dzielił z Jarskim. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. Uniosłam głowę ku górze i zagryzłam dolną wargę uśmiechając się. Właściwie to nawet nie wiedziałam dlaczego na mojej twarzy malował się uśmiech, ale w tamtym momencie nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Potrząsnęłam głową, aby powrócić do rzeczywistości. Z łóżka zabrałam pidżamę i zamknęłam się w łazience. Zmyłam makijaż i wzięłam szybki prysznic. Ciało owinęłam puszystym ręcznikiem, tak jak włosy. Po wyjściu z kabiny prysznicowej przetarłam włosy ręcznikiem, po czym je wysuszyłam. Gdy były kompletnie suche wilgotne ciało otarłam białym ręcznikiem, w które było owinięte i nałożyłam na nie pidżamę. Opuściłam pomieszczenie zwane łazienką i ułożyłam się na łóżku, oddając się w objęcia Morfeusza. 

***

Kolejne dni mijały dość szybko. Codzienne spacery z Michałem sprawiały, że poczułam się dla kogoś ważna. Chciałam pomoc mu zapomnieć o tym, co zrobiła Monika i póki co udawało mi się to. Był dla mnie ważny, tak samo jak ja dla niego, bynajmniej tak mi się wydawało. Dni tego tygodnie minęły jak jeden dzień.  W między czasie kilka razy dzwonił Filip, za którym cholernie się stęskniłam. Miał odwiedzić mnie w weekend wraz z Karolą. Cieszyłam się z tego. Za nią też bardzo się stęskniłam. Jak dla mnie to byli parą idealną, jak nikt inny na tym świecie. Nastała sobota. Tego dnia oczekiwałam na gości. Mieli przyjechać około godziny czternastej. Jako iż obudziłam się o 11 miałam sporo czasu. Po zwleczeniu się z łóżka zabrałam ubrania z szafy i weszłam do łazienki. Przemyłam twarz, zrobiłam delikatny makijaż i uczesałam włosy w tak zwany koński ogon. Ubrałam się i wyszłam z łazienki. Spojrzałam na zegarek i z niedowierzaniem patrzyłam na godzinę. W samej łazience siedziała dobre półtorej godziny, chodź wydawało się tak, jakby to było jakieś piętnaście minut. W między czasie ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Jak gdyby nigdy nic podeszłam do nich i otworzyłam je. Misiek wbił do mojego pokoju. Przywarł moje ciało do drzwi i czule mnie pocałował.
-Dzień dobry. - szepnął, gdy tylko oderwał się ode mnie. 
Uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego. Rozsiedliśmy się na łóżku starając się poważnie porozmawiać o tych ostatnich dniach i wydarzeniach, które miały w nich miejsce. Jednak jak to na nas przystało, a szczególnie na Kubiaka, ta rozmowa nie miała sensu. 
-Co będzie dalej ? - zapytał niepewnie.
-Jak co będzie dalej ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Przecież tutaj nie będziemy wiecznie.. - szepnął.
-Wiem. - spuściłam wzrok. - Ale nie potrafię o tym myśleć teraz.
-Nie teraz, więc kiedy ? - spojrzał na mnie.
Wzruszyłam bezradnie ramionami. Nie miałam ochotę na tę rozmowę, nie teraz. Wszystko się układało, więc po co miałam się zastanawiać nad tym co będzie kiedyś ? Nie widziałam w tym sensu, ale wiedziałam, że Michał chciał wiedzieć na czym stoi. 

Jesteśmy już na dole, możesz przyjść. 

-Mój brat przyjechał, muszę iść. - spojrzałam na niego. 
Wraz z Michałem opuściłam swój pokój. On po drodze mnie opuścił znikając za drzwiami swojego pokoju. Windą zjechałam na dół i i wybiegłam z "hotelu". 
-Filip ! - krzyknęłam.
-Ekhem.. - usłyszałam głośne chrząknięcie.
-Karolina ! - pisnęłam.
Rzuciłam się w ramiona przyjaciółki, za nią stęskniłam się bardziej, w końcu Filipa widziałam częściej niż ją. Zaprosiłam ich do środka i usiedliśmy na stołówce. Pani kucharka dała nam posiłek i wspólnie go zjedliśmy. Dawno nie było takich chwil, cieszyłam się, że jej z nimi wspólnie posiłek. W pewnym momencie stołówka zapełniała się siatkarzami. Michał gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam jego uśmiech. Filip spojrzał na mnie znacząco.
-Muszę Wam coś powiedzieć.. - spojrzałam na nich niepewnie. 




____________________________________________________
Trochę krotki, ale jest. ;>


sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 16.



Spojrzałam na Michała i niepewnie go objęłam. Wiedziałam, że nie potrzebuje teraz głupich słów, tylko czyjegoś milczenia i osoby, przy której będzie mógł być spokojny. Chciałam, aby czuł, że na mnie może zawsze liczyć. 
-Dziękuję. - szepnął.
-Nie masz za co mi dziękować. - uśmiechnęłam się sama do siebie. 
-Będę już uciekał. - podrapał się po karku.
-Przecież Cię nie wyganiam. - zaśmiałam się.
Siatkarz wstał z mojego łóżka i podszedł do zdjęć wiszących na ścianie.
-Mam nadzieję, że kiedyś będę miał okazję zawisnąć tutaj. - na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Na mojej twarzy pojawił się szerszy uśmiech. Podeszłam do półki, w której miałam schowane swoje rzeczy typu zdjęcia, notesy, kartki etc. Zaczęłam szperać pomiędzy zdjęciami, a siatkarz podszedł do mnie i zaglądał przez ramię zastanawiając się co robię. 
-Mam ! - krzyknęłam tak, jakbym odkryła Amerykę jak Krzysztof Kolumb. 
-Ale co ? - spojrzał na mnie.
Pokazałam mu zdjęcie, które jakiś czas temu znalazł w jednym z folderów na dysku mojego komputera. Widząc to zdjęcie od razu zaczął się śmiać, a ja zrobiłam to samo. Podeszłam do pozostałych zdjęć znajdujących się na ścianie i przywiesiłam je wśród pozostały. Przyjmującemu wyraźnie poprawił się humor, co mnie bardzo cieszyło. 
-Czym to sobie zasłużyłem ? - zapytał niepewnie.
-Tym, że jesteś. - spojrzałam na niego uśmiechając się. 
Misiek już nic nie odpowiedział, tylko mocno mnie przytulił do siebie. Odwzajemniłam jego uścisk i jakieś dobre pięć minut tonęliśmy w swoich objęciach. Oczywiście jakby to było, gdyby tej cudownej chwili ktoś nie przerwał. Przecież to było jasne, że któryś z siatkarzy wpadnie i czar pryśnie, ehh.
-Chodźcie, gramy w karty ! - krzyknął nie kto inny jak Igła otwierając drzwi.
Momentalnie odsunęliśmy się z Michałem od siebie, a Igła zmierzył nas tylko wzrokiem i podszedł do nas szczerząc się. Stanął pomiędzy nami i złapał mnie za rękę ciągnąć w stronę drzwi. 
-Nie idę nigdzie. - skrzywiłam się.
-No chooooodź, pośmiejemy się z Pita i Bartka. - Igła spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
Westchnęłam tylko ,a nim się obejrzałam Krzysiek wraz z Michałem wyciągnęli mnie za ręce z pokoju i prowadzili w stronę "miejsca gry" (czyt. pokoju Bartka i Piotrka). Siatkarze weszli przodem, ale ja gdy weszłam do środka i rozejrzałam się dookoła aż cofnęłam się. Nie żeby było coś złego w czternastu dwumetrowych kolesiach bez bluzek, no nie wszyscy dwumetrowi, ale większość tak. Zapewne zachowalibyście się tak samo jak ja, więc wiecie. Misiek spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja tylko zasłoniłam oczy dłonią.
-Moglibyście się chociaż ubrać ! - krzyknęłam wymachując jedną rękę, a przez palce drugiej spoglądałam na nich.
No tak, przecież oni byli przyzwyczajeni do swojego towarzystwa więc przywitała mnie salwa śmiechów, eh.. Jakie ja mam ciężkie życie, tego to wy nie wiecie.
-Nie stresuj się, wiem że moja klata Ci się podoba. - Bartman podszedł do mnie.
W jego ślady poszli pozostali. Już po chwili wokół mnie powstało tak zwane "kółko różańcowe". Perfumy każdego z siatkarzy się zmieszały i zapach nie był za ładny. Wydostałam się z oblężenia siatkarzy i usiadłam na łóżku.
-Grasz ? - zapytał grzecznie Bartek.
-Nie ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Cała czternastka zmierzyła mnie wzrokiem i jak gdyby nigdy nic rozsiedli się na podłodze. Zaczęli swoje zabawy kartami. Nie powiem, bo miałam niezły ubaw. Ich miny przy przegranych akcjach, a zarazem innych przy wygranych były mistrzowskie. Śmiali się sami z siebie ! Gdy byli zajęci kłóceniem się kto więcej razy wygrał niepostrzeżenie opuściłam pokój dwójki dryblasów o imieniu Piotrek i Bartek. Cichutko zamknęłam drzwi i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Było dość późno. Weszłam do pokoju i zabrałam telefon. Windą zjechałam na dół i wyszłam z pomieszczenia. Lubiłam spacery przy świetle księżyca. Wykręciłam numer do brata.
-...
-Cześć Filip.
-...
-Kiedy przyjedziecie ? Stęskniłam się za wami.
-...
-Nie no, co Ty. Nie jest mi tutaj źle. Po prostu stęskniłam się za moim starszym braciszkiem. Dawno nie rozmawialiśmy ze sobą i w ogóle. Karoliny też dawno nie wiedziałam.
-...
-No dobrze. To daj mi znać czy uda Ci się przyjechać w ten weekend. 
-...
-Ja też Cię kocham, śpij dobrze.
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i wsunęłam telefon do kieszeni spodni. Ku mojemu zdziwieniu ktoś stanął za mną i narzucił na moje ramiona kurtkę. 
-Przeziębisz się i kto będzie nas ratował ? - zaśmiał się.
-Dziękuję. - odwróciłam się w stronę wybawiciela chłodu i uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy, polecam się na przyszłość. - wyszczerzył się.
Odwróciłam się ponownie w stronę spalskiego lasu i spoglądałam na niebo. Nie wiedzieć dlaczego wraz ze swoim wybawicielem odeszłam dość spory kawałek od ośrodka. No ale co tam, było jasne niebo, na którym ładnie widniały gwiazdy i księżyc. Nie było pełni, ale wśród gwiazd ładnie wyglądał ten "rogalik". 
-Jesteś jeszcze piękniejsza w świetle księżyca. - szepnął mi do ucha.
Stanęłam jak wryta słysząc te słowa. Odwrócił mnie w swoją stronę i stanął bliżej mnie. Odgarnął kosmyk włosów za moje ucho i spojrzał w moje oczy. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, tak jak i na mojej. Pogładził dłonią mój policzek, a ja niepewnie ułożyłam dłonie na jego torsie. Nasze twarze przybliżyły się do siebie. Serca biły nierytmicznym biciem, a oddechy były nierównomierne..



poniedziałek, 3 grudnia 2012

Rozdział 15



Kiwnęłam twierdząco głową, a do moich uszu dobiegło tylko głośne westchnięcie siatkarzy. Zaśmiałam się cicho pod nosem.
-Dobra panowie, zostawiam Was. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Ale gdzieee ? - Kurek przeciągnął ostatnia literkę.
-Do pokoju ? - zmarszczyłam brwi i podniosłam się. 
Zabrałam brudne naczynia i oddałam je kucharce. Uśmiechnęłam się do niej i wyszłam ze stołówki.
-Poczekaj ! - usłyszałam za sobą krzyk. 
Delikatnie się skrzywiłam rozpoznając głos osobnika wołającego mnie. Nie zwróciłam na to uwagi. Normalnym tempem podeszłam do windy, która po chwili się otworzyła. Spokojnie do niej weszłam. Miałam nadzieję, że zanim on dojdzie to drzwi windy się zamkną, jednak myliłam się. 
-Nie słyszałaś jak Cie wołałem ? - spojrzał na mnie.
-Odpuść sobie. -  skrzywiłam się.
-Kim był ten koleś ? - złapał mnie za dłonie.
-Nie dotykaj mnie. - zmarszczyłam brwi. 
Kubiak nie zareagował. Stanął bliżej mnie, a nasze twarze dzieliły milimetry. Jego serce biło nierównomiernym rytmem, a o swoim już nie wspomnę. Spojrzał w moje oczy i pogładził dłonią mój policzek. Przymknęłam powieki. Nie powiem, że nie, bo ta sytuacja mi odpowiadała. No co, w końcu jestem dziewczyną, nie ?! 
-Michał, proszę Cię.. - szepnęłam nie otwierając oczu.
-Jeżeli nie chciałabyś abym Cię dotykał to po prostu kazałabyś mi odejść. - powiedział cichym głosem, prawie niesłyszalnym. 
Otworzyłam oczy. Siatkarz przejechał dłonią po moim ramieniu spoglądając na całe moje ciało. Widząc jego przeszywający wzrok przegryzłam dolną wargę.
-Michał, nie rób tego.. - spojrzałam mu w oczy.
-Ale co ja robię ? - cwaniacko się uśmiechnął.
Przywarł moje ciało do ściany windy i ułożył dłonie nad moimi ramionami. Swój wzrok zatopił w moich oczach. Po chwili zbliżył swoje usta do moich, a ja przełknęłam głośno ślinę. Po chwili jednak odwróciłam wzrok i schyliłam się wychodząc z pułapki jaką utworzyły jego ramiona. 
-Nie chcę mieć kłopotu z tą Twoją, jak jej jest ? - spojrzałam na niego. - Moniką. - dodałam po chwili.
-Jej tutaj nie ma, kto jej powie ? - złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
Ponownie spojrzał w moje oczy i delikatnie się uśmiechnął.Odgarnął kosmyk moich włosów z twarzy i ułożył swoje dłonie na moich biodrach. Delikatnie musnął moje usta. Zaprotestowałam. Nie mogłam tak. Odepchnęłam go od siebie. On spojrzał na mnie nie wierząc w to co zrobiłam.
-Każda by mnie chciała. - zaśmiał się. - Nie udawaj, że Ty nie. 
-Nie jestem jak każda. - po moim policzku spłynęły łzy.
Drzwi się otworzyły. Stanęłam jeszcze przed Kubiakiem i uderzyłam go w twarz. Wybiegłam z windy i po chwili wbiegłam do pokoju. Oparłam się o zamknięte drzwi i zsunęłam się po nich siadając na podłodze. Przysunęłam kolana do siebie i objęłam się rękami chowając w nich twarz. W tym momencie poczułam się jak szmata, jak pierwsza lepsza, którą można się zabawić. Łzy spływały po moich policzkach. Usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko się podniosłam i otarłam łzy, które jeszcze znajdowały się na moich policzkach. Otworzyłam drzwi. Za nimi stał nie kto inny jak sprawca moich łez. Był wyraźnie smutny. 
-Lena, przepraszam Cię.. - szepnął. 
Starałam się zamknąć drzwi, ale nie pozwolił mi na to. Otworzył je szerzej i wszedł do środka. Dopiero wtedy zamknął drzwi. 
-Nie chciałem, żeby tak wyszło.. - spojrzał na mnie.
-Nie chciałeś ?! - krzyknęłam. - Potraktowałeś mnie jak zwykłą szmatę !
-Nie mów tak. - złapał mnie za dłonie. - Jesteś dla mnie ważna, na prawdę ważna.
-Nie interesuje mnie kim dla Ciebie jestem. - wyrwałam swoje dłonie z jego. 
Michał spuścił głowę i podszedł do łóżka, na którym usiadł. Schował twarz w dłoniach. Po moich policzkach spłynęły łzy. Nie wiedzieć dlaczego kucnęłam przed nim i złapałam go za dłonie zabierając je z jego twarzy.
-Nie smuć się. - delikatnie się uśmiechnęłam. - Nie lubię kiedy jesteś smutny. 
-A ja nie lubię jak płaczesz. - otarł moje łzy.
Uniosłam kąciki ust, a siatkarz przytulił mnie. Wtuliłam się w jego tors i mimowolnie się uśmiechnęłam. Siedzieliśmy tak dobrą chwilę, aż Michał mnie puścił. Uśmiechnął się i musnął mój policzek. 
-Usiądź. - poklepał miejsce obok siebie.
Zrobiłam to o co prosił. Z jego twarzy nagle uciekł uśmiech. Ten cudowny uśmiech, którym zarażał wszystkich innych, ten uśmiech który sprawiał, że ja również się uśmiecham. Btw, koniec tego słodzenia, koniec, koniec, koniec !
-Michał co jest ? - spojrzałam na niego.
-Nic, nic. - sztucznie się uśmiechnął.
-Przecież widzę.. - westchnęłam.
-Po prostu.. - spuścił głowę. - Monika znalazła sobie kogoś innego, zdradziła mnie..



__________________________________________________
Każdy może spełnić swoje marzenia.


sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 14.



-Dziękuję, już sobie dalej poradzę sama. - sztucznie się uśmiechnęłam, a Marta odeszła. 
Wzięłam głęboki oddech, a ta osoba akurat mnie zobaczyła. Podbiegł do mnie i zaczął się przytulać. 
-Zostaw mnie. - warknęłam w jego stronę.
-Ale co Ci się stało ? - chciał mnie pocałować, ale w porę się odsunęłam.
-Czy do Ciebie dalej nie dotarło, że nic już nas nie łączy ?! - krzyknęłam.
-Nie mów tak, doskonale wiem, że mnie kochasz. - podszedł bliżej mnie.
-Nie podchodź do mnie. - skrzywiłam się.
Nie posłuchał. Stanął centymetry ode mnie i spojrzał mi w oczy. Złapał mnie za dłonie i ponownie chciał mnie pocałować. Jednak nie pozwoliłam na to. Mimo iż to co było kiedyś miedzy mną a nim przemknęło przed moimi oczami nie okazałam swojej słabości. 
-Jakbyś nie ślinił się na widok tamtej idiotki to dalej byśmy byli razem. - spojrzałam na niego. - Teraz leć do niej, przecież ona jest ważniejsza.
Odsunęłam się od niego, ale on nie dawał za wygraną. Złapał mnie za ramiona i potrząsną mną.
-Puszczaj ! - krzyknęłam. 
Dotarł do mnie śmiech siatkarzy, ale gdy zobaczyli co się dzieje przed wejściem do "hotelu" zapanowała grobowa cisza. Michał podbiegł do mnie, a Marcin od razu mnie puścił. Siatkarz objął mnie ramieniem i spojrzał na chłopaka stojącego przede mną.
-Chcesz coś od mojej dziewczyny czy jak ? - warknął w jego stronę.
-Jak to dziewczyny ? - spojrzał na mnie, a później na siatkarza.
Nie odezwałam się ani słowem, bo nawet nie wiedziałam o co chodzi Kubiakowi. Ten objął mnie mocniej. Spojrzałam na siatkarza, a on się delikatnie uśmiechnął.
-Jeżeli nie, to żegnam. - spojrzał na Marcina. 
Chłopak nic nie powiedział. Pokiwał tylko z niedowierzaniem głową, odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę swojego samochodu. Dopóki nie odjechał stałam przytulona do Kubiaka. Gdy samochód zniknął z pola naszego widzenia siatkarz mnie puścił i spojrzał na mnie.
-Wszystko w porządku ? - odgarnął włosy z mojej twarzy.
-Nie potrzebnie się wtrącałeś. - spojrzałam na niego. - Sama bym sobie poradziła.
-Sama ?! Dziewczyno, ten koleś mógł Ci coś zrobić ! - krzyknął. 
-Nic by mi nie zrobił, nie znasz go ! - odpowiedziałam uniesionym głosem. 
Podeszli do nas pozostali siatkarze. Spojrzałam na każdego z osobna.
-Nic Ci nie jest ? - zapytał z troską w głosie Żygadło.
-Dajcie mi spokój. On nic by mi nie zrobił, zrozumiecie wreszcie ! - krzyknęłam. 
Ich miny wyglądały mniej więcej tak: "o.O". Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w stronę wejścia. Schodami wbiegłam na czwarte piętro i weszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i do ręki wzięłam swoje MP4. Włożyłam do uszu słuchawki i przejrzałam swoja listę. Włączyłam piosenkę i całkowicie oddałam się jej melodii. Czułam jak z oczu wypływają mi łzy, które mimowolnie spływają po moich policzkach. Przymknęłam powieki, ale to nie pomogło. Sprawiło jedynie, że coraz więcej łez spływa po moim policzku, a tym samym opada na poduszkę. Przed oczami przeleciały mi wszystkie wspomnienia związane z Marcinem. Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy, ale na długo tam nie zagościł. Po chwili przed oczami ukazała mi się scena, która zniszczyła nasz związek. Osoba, która była dla mnie jak siostra zniszczyła moje szczęście. Kolejne łzy spłynęły po moim policzku, a paznokcie wbiłam w poduszkę, mocno zaciskając dłoń w pięść. 
-Koniec. - powiedziałam sama do siebie przez łzy. 
Podniosłam się i wstałam. Stanęłam przed szafą i wygrzebałam z niej jakieś pierwsze lepsze ubrania. Weszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Wyglądałam tragicznie ! Czarny tusz rozmazany był po moich policzkach. Chcąc nie chcąc musiałam użyć mleczka do demakijażu. Pomogła. Cała moja twarz wyglądała lepiej. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą, która powoli napływała do zatkanej wanny. Dolałam do tego różnych olejków, a ich woń roznosiła się po całej łazience. Zdjęłam ubranie i weszłam d wanny. Zanurzyłam się w pianie. Wzięłam długą, relaksacyjną kąpiel. Gdy woda była już chłodniejsza wyszłam. Ciało owinęła białym, puszystym ręcznikiem, to samo zrobiłam z włosami. Otarłam krople wody ze swojego ciała i ubrałam się. Włosy przetarłam ręcznikiem, po czym wysuszyłam je i spięłam w luźnego koka. Postawiłam na mocniejszy makijaż. Podkreśliłam oczy czarną kreską, po powiekach przejechałam eyeliner'em robiąc wyraźną kreskę, którą wyjechałam trochę za powiekę. Do tego mocno wytuszowałam rzęsy, sprawiając przy tym, że stały się dłuższe i gęstsze. Usta pomalowałam czerwoną szminką. Spojrzałam jeszcze w lustro, i uśmiechnęłam się do siebie. Włosy rozpuściłam i przeczesałam pozwalając im opadać na moje ramiona. Ciało spryskałam perfumą i wyszłam z łazienki. Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na zegarek. Dochodziła pora obiadu. Wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Od razu po wyjściu z windy skierowałam się w stronę stołówki. Gdy tylko pojawiłam się w drzwiach wzrok siatkarzy skierował się na moją osobę. Myślałam, że wyplują to co akurat przeżuwali !Uśmiechnęłam się pod nosem i skierowałam do kucharki. Przywitałam się tak jak zawsze i odebrałam swój posiłek. Usiadłam przy pustym stoliku i zabrałam się za jedzenie.
-Można się dosiąść ? - zapytał niepewnie Kurek. 
Kiwnęłam tylko twierdząco głową, a siatkarz z wyraźnym uśmiechem na twarzy usiadł na przeciw mnie kładąc na stolik swój talerz. Zaraz za nim to samo uczynili pozostali. Jedynie Kubiak, Możdżonek i Ruciak pozostali na swoich miejscach.
-Co to był za koleś ? - zapytał niepewnie Nowakowski. 
-Największa pomyłka mojego życia. - odparłam z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Pomyłka ? - zapytał zdezorientowany Kurek. - Możesz jaśniej ?



__________________________________________________
Mam nadzieję, że zarówno rozdział jak i długość odpowiada. ;)
Każdy może spełnić swoje marzenia.