czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 37.





Wzięłam głęboki oddech i skinęłam na zgodę głową. Przepuścił mnie w drzwiach, po czym szedł tuż obok mnie. Czułam na sobie wzrok Kubiaka, czułam jak odprowadza mnie nim. Usiedliśmy na ławce, tuż obok budynku. 
-O czym chciałeś rozmawiać ? - spojrzałam na niego niepewnie.
-Powiesz mi co się wczoraj stało ? - złapał moją dłoń, a w jego oczach można było zauważyć troskę.
-Nic się nie stało. - szepnęłam i delikatnie się uśmiechnęłam. 
-Nie wmówisz mi tego, tak zdenerwowanego Michała nigdy nie widziałem. - pogładził kciukiem moją dłoń. - Powiesz mi ?
-Eh.. - głośno westchnęłam. - Po prostu zdarzyła się przykra sytuacja ze Zbyszkiem na czele, wystarczy?
-A co, myślał, że jesteś tak pusta jak każda jego była? - zacisnął pięść.
-Jak to jak każda jego była ? 
-Nie wiesz o tym wszystkim ? - odparł pytaniem na pytanie, ale wyraźnie się zdziwił, a ja kiwnęłam przecząco głową. - Jeżeli jakoś Ci to pomoże .. - westchnął. - On zawsze musi dostać to co chce. Tak też jest z kobietami. Jeżeli jakaś mu się spodoba to zrobi wszystko, aby się z nią przespać.. Uwierz mi, już trochę go znam, dłużej niż Ty, a gra w jednym klubie robi swoje.
-Czyli co mam przez to rozumieć ? - po moich policzkach spłynęły mi łzy. 
-On nie spocznie na laurach, Lena. - mocniej ścisnął moją dłoń. - Nie odpuści dopóki nie znajdziesz się z nim w łóżku. 
Po prostu zamarłam. Nie potrafiłam powiedzieć ani słowa. To co usłyszałam od Russell'a zniszczyło cały mój dotychczasowy spokój. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Dotarło do mnie to, że nie będę bezpieczna tutaj, w Spale. Poczułam czyjś dotyk na swoim ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam za sobą Michała. Podniosłam się i jak małe dziecko przytula się do rodziców, ja wtuliłam się w ramiona Michała. W myślach cały czas odbijały mi się słowa Holmes'a "Nie odpuści dopóki nie znajdziesz się z nim w łóżku". Odbijały się one echem i nie dawały mi spokoju. 
-Michał, czy to wszystko jest prawdą ? - spojrzałam na niego, a ten kiwnął tylko głową. - Nie chcę tu być, wracam do domu. 
Kubiak nie zareagował, widocznie sam wiedział, że tak będzie najlepiej. W drzwiach wejściowych minęłam się z kilkoma siatkarzami, ale nie zwróciłam na nich uwagi. Windą wjechałam na swoje piętro i weszłam do swojego pokoju. Zadzwoniłam do Filipa prosząc go o to, aby przyjechał po mnie. Bez zawahania zgodził się. No tak, przecież jego mała siostrzyczka bez jego namówień chce wrócić do domu, nie ma co się dziwić. Spod łóżka wyjęłam torbę i w pośpiechu zaczęłam do niej pakować swoje rzeczy. Zdjęcia, które wysiały na ścianie również schowałam. Kiedy wszystko było spakowane czekałam tylko na sms'a od Filipa, że już jest. Stanęłam przy oknie i ostatni raz spojrzałam na ten cudowny widok, który miałam każdego poranka. Od spoglądania w dal oderwał mnie dźwięk telefonu informujący mnie o otrzymaniu wiadomości.


Jestem już na dole, możesz schodzić.

No tak, nic nie trwa wiecznie, coś w tych słowach musi być. Zabrałam torbę i wyszłam z pokoju, po czym od razu weszłam do windy i zjechałam na parter. Oddałam klucz do swojego pokoju i jeszcze raz spojrzałam za siebie. Otarłam mokre od łez policzka i wyszłam na zewnątrz. Tam już czekał Filip wraz z Karoliną. Podeszli do mnie, a brat od razu zabrał moją torbę dając mi przy tym buziaka w policzek. Karolina natomiast mocno mnie przytuliła, tego mi brakowało. Jej wsparcia i pomocy w najtrudniejszych momentach. 
-Lena ! - usłyszałam, kiedy wsiadałam do samochodu. Kiedy dotarło do mnie czyj to krzyk wysiadłam i podbiegłam do niego. - Nie rób mi tego.
-Michał. - szepnęłam gładząc dłonią jego policzek. - Te wakacje było moimi najpiękniejszymi.
-A co z nami, jak to sobie wyobrażasz ? - jego oczy zrobiły się mokre od łez, a po moich policzkach spłynęły łzy. Sama nie wiedziałam jak to dalej będzie, a on się mnie o to pytał.
-Żegnaj Michał. - szepnęłam, po czym czule musnęłam jego policzek. 
Spojrzałam jeszcze raz w jego oczy, odwróciłam się i pobiegłam do samochodu. Wsiadłam do niego, a po chwili Filip odjechał. I kto by pomyślał, że moje cudowne wakacje skończą się przez głupi nawyk Zbigniewa Bartmana. Nie jego doczekanie, nie zdobędzie mnie. Przecież moje serce jest oddane innemu siatkarzowi. Tak, to właśnie Michała kocham. 
Cała podróż minęła mi w milczeniu. Bynajmniej mi, bo Karolina z Filipem śmiali się w najlepsze, jednak ja nie miałam nastroju do śmiechów, wręcz przeciwnie. Gdy tylko weszliśmy do mieszkania od razu zaszyłam się w swoim pokoju. No tak, trzeba było rozpakować rzeczy.
-Chodź, zjesz coś. - Karolina spojrzała przez uchylone drzwi. 
-Nie, dzięki. - odparła zupełnie bez namysłu.
-Powiesz mi co się stało ? - weszła w głąb pokoju i usiadła na łóżku.
-Odpuść sobie to bycie miłą, dobra ? - spojrzałam na nią, a ta podniosła się i wyszła. 
Ale co ja najlepszego zrobiłam? Straciłam osobę, którą kochałam nad życie, do tego jeszcze nie potrafiłam wygadać się osobie, która odkąd pamiętam była moją przyjaciółką. No tak, traciłam grunt pod nogami i oddalałam się od wszystkich, a to było najgorszą rzeczą jaką mogłam robić. Gdy tylko wszystko znalazło się na swoich miejscach, a ja ubrana w pidżamę wyszłam z łazienki, od razu położyłam się na łóżku zwracając głowę w stronę okna.
-Dobranoc Michał. - szepnęłam sama do siebie ocierając pojedynczą łzę spływającą po policzku, zamknęłam oczy i zasnęłam.


***


Kolejne dni mijały szybko, choć niektóre strasznie się wlekły. Ale cóż, co mogło być inaczej jeżeli tak z dnia na dzień traci się wszystko. Minął sierpień i wrzesień, nastał październik. Pierwszy dzień tego miesiąca. Wstałam o dziewiątej i od razu zabierając ze sobą ciuchy weszłam do łazienki. Tam przemyłam twarz, ubrałam się, spięłam włosy w kłosa i zrobiłam delikatny makijaż. Zeszłam na dół i na szybko zjadłam śniadanie, bo tam już czekała na mnie Karolina. No tak, obiecałam jej pójść wraz z nią na zakupy. Jak to ja zjadłam płatki z jogurtem i już byłam najedzona. Zabrałam tylko torbę i wyszłyśmy z mieszkania zamykając je na klucz. Przeszłyśmy setki sklepów z rzeczami dla dzieci, ale jak to my kupiłyśmy tylko łóżeczko, które mieli nam przywieźć. Zadowolone z zakupu wróciłyśmy do domu. 
-Napijesz się czegoś ? - spojrzałam na przyjaciółkę siedzącą na kanapie.
-Jeżeli możesz to sok poproszę. - wyszczerzyła się, a ja skinęłam głową.
Weszłam do kuchni, a tam nalałam do dwóch szklanek sok pomarańczowy, a na talerzyk pokroiłam zakupione dzień wcześniej ciasto. Wszystko ułożyłam na tacy i wniosłam do salonu przekładając na mały, szklany stoliczek stojący przed kanapą. Zaniosłam tackę do kuchni i położyłam ją na kuchennej wysepce, po czym wróciłam do Karoli i usiadłam obok niej. 
-To łóżeczku wybrałaś cudowne, Lena. - przytuliła mnie i pocałowała w policzek. - Dziękuję. 
-Nie masz za co dziękować. - uśmiechnęłam się i odwzajemniłam jej pocałunek. 
-Kto to może być ? - spojrzała na drzwi, do których ktoś zaczął się dobijać.
-Ja otworzę. - podniosłam się i poklepałam delikatnie jej ramię, po czym podeszłam do drzwi. Gdy tylko je otworzyłam nie mogłam uwierzyć własnym oczom.




________________________________________________



poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 36.




On niebezpiecznie zbliżał swoją twarz ku mojej uśmiechając się, a ja nie miałam nawet gdzie uciec. Ale co on sobie wyobrażał? Że wszystko mu można? Że zawsze będzie tak jak sobie zaplanuje? Że za każdym razem będzie miał to czego chce? Na pewno nie, tym razem tak nie będzie.
-Odpuść sobie. - odwróciłam głowę w drugą stronę.
-Ale ja i tak wiem, że tego chcesz. - szepnął i pochylił się, po czym zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi.
-Zostaw mnie! - zaczęłam krzyczeć z nadzieją, że ktoś mnie usłyszy. 
-Nie krzycz, myślisz, że ktoś Cię usłyszy? - zaśmiał się, po czym wsunął ręce pod moją bluzkę.
-Nie dotykaj mnie! - odepchnęłam go od siebie i pobiegłam w kierunku drzwi.
Zdenerwował się, wiedziałam że to doprowadzi go do szału. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam je, ale nie udało mi się wyjść. Zbyszek złapał mnie za ramię i pociągnął za nie sprawiając, że upadłam na podłogę. Ponownie wsunął dłonie pod moją bluzkę i błądził nimi po moim ciele. 
-Zostaw mnie ! - krzyczałam jednak nie przynosiło to skutku. - Michał !
-Myślisz, że ten laluś Ci pomoże ?! - parsknął śmiechem i starał się mnie pocałować. 
Na moje szczęście ktoś wszedł do pokoju. Odepchnął ode mnie Zbyszka i mocno mnie przytulił. Po moich policzkach spływały łzy. Do pokoju wpadło jeszcze kilku siatkarzy, ale nie rozwodziłam się nad tym którzy to. Tonęłam w ramionach Kubiaka, a tamci wydzierali się na Zbyszka. Docierały do mnie tylko krzyki. Wypchnęli go z pokoju, po czym podeszli do mnie i zaczęli mnie mocno przytulać. Nie docierało do mnie to, co się stało, a może po prostu chciałam, aby to było gdzieś daleko ode mnie. Nie chciałam sobie nawet wyobrażać co by się stało, gdyby oni tutaj nie przyszli, nie chciałam o tym myśleć. 
-Miał być tutaj kurwa Holmes z Lotmanem, a nie Zbyszek! - Michał krzyczał na cały ośrodek. - Co wy żeście kurwa wykombinowali?!
-Stary, my nic o tym nie wiedzieliśmy. - Igła starał się go uspokoić. - Przecież to jest pokój Paula, a nie Zbyszka.
-To co on do cholery tutaj robił?! - rozejrzał się po kolegach z drużyny i mocniej mnie objął. 
Każdy tylko wzruszył ramionami i wyszedł. No tak, przecież najlepiej wyjść i nic nie wytłumaczyć. Wpatrywałam się w jeden punkt i całą się trzęsłam, nie z zimna lecz ze strachu.  Michał spojrzał na mnie i otarł moje policzka, a ja schowałam twarz w jego klatce piersiowej. 
-Nie płacz. - pogładził dłonią moje plecy, a w tym momencie otworzyły się drzwi.
-Co wy tutaj robicie ? - Paul wraz z Russell'em wyraźnie się zdziwili. 
-Rozmawiał któryś z was ze Zbyszkiem ? - Michał podniósł się i podszedł do nich. 
-Nie. - spojrzeli na niego jak na jakiegoś wariata. - Ale co się stało ?
-Nic. - warknął i podszedł do mnie. - Chodźmy. 
Pomógł mi wstać i opuściliśmy pokój amerykanów. Odprowadził mnie pod same drzwi, ale nie odpuścił i wszedł razem ze mną. Usiadł na łóżku, a ja weszłam do łazienki. Wzięłam dość długi prysznic, aby zmyć z siebie całą tę sytuację z dzisiejszego dnia. Ubrałam na siebie pidżamę i wyszłam do pokoju. Michał jak siedział kiedy weszłam do łazienki tak siedział również jak z niej wyszłam. Nie ruszył się w ogóle. 
-Michał.. - szepnęłam i usiadłam obok niego.
-Zabiję sukinsyna, zabiję go! - krzyknął i zacisnął pięści.
-Nie ma sensu Michał. - przytuliłam się do niego. 
-Zabiję go, rozumiesz ?! - spojrzał na mnie zaciskając zęby. - Nie daruję mu tego. 
Nie odpowiedziałam. Po prostu przytuliłam się do niego. Po chwili położyłam się na łóżku, a Michał zdjął swoje ubrania i położył się obok mnie. Włożył rękę pod moją głowę i mocno mnie przycisnął do siebie. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy. 
-Nie płacz. - szepnął i pocałował mnie we włosy. 
-Nie wiem jakby to się skończyło, dyby nie Ty.. - szepnęłam przymykając powieki. 
-Nie myśl już o tym. - przejechał dłonią po moim ramieniu.
Posłuchałam go. Przestałam o tym wszystkim myśleć. Przymknęłam powieki i oddałam sie w objęcia Morfeusza.

***

Następnego dnia kiedy wstałam Michała już nie było. W pośpiechu wyjęłam z szafy ciuchy i weszłam do łazienki. Tam ubrałam się, spięłam włosy w kłosa i zrobiłam delikatny makijaż. Wyszłam z łazienki i zabrałam ze stolika telefon. Wykręciłam numer do Michała i od razu wyszłam z pokoju . Nie odbierał. Obawiałam się najgorszego. Przecież on był zdolny do wszystkiego, a nie chciałam aby przeze mnie popełnił jakieś głupstwo i zniszczył swoja karierę. Zbiegłam po schodach i weszłam na stołówkę. Na moje szczęście Miesiek spokojnie siedział i jadł śniadanie. Odetchnęłam z ulgą i podeszłam do niego i delikatnie musnęłam jego policzek. Odebrałam swoje śniadanie i usiadłam obok niego. 
-Jak się spało ? - Igła poruszał zabawnie brwiami. 
-Ujdzie. - zaśmiałam się.
No i na tym skończyła się nasza konwersacja. Każdy pochłonięty był jedzeniem śniadania. Kiedy tylko skończyłam odniosłam brudne naczynia i ruszyłam w kierunku wyjścia. Przywitałam się z wchodzącymi na stołówkę Amerykanami, a dokładniej to Paulem, Stanleyem i Mattem i ruszyłam w dalszą drogę. 
-Porozmawiamy? - usłyszałam za sobą.




niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 35.




Widząc w oddali tę osobę przestraszyłam się. No bo kto by się nie przestraszył? Mimo iż miałam obok siebie Kubiaka. Starałam nie okazywać się przy nim strachu, ale trochę mnie już znał, od razu się domyślił. 
-Nie bój się. - szepnął i posłał w moją stronę uśmiech, a ja odwzajemniłam jego czym i mocniej ścisnęłam jego dłoń. 
Zbliżaliśmy się do osobnika, który stawał się coraz wyraźniejszy w naszych oczach.
-No tutaj jesteście ! - rzucił się na nas tak, jakby w życiu nas nie widział. 
-Debilu, puść nas. - Misiek warknął w jego stronę, a ja tylko skarciłam go wzrokiem za słownictwo, a szczególnie za opis swojego kolegi.
-No co ? - Igła zmrużył oczy i odsunął się od nas. - Mogliście chociaż powiedzieć, że wychodzicie, a nie my jak idioci zaczęliśmy Was szukać. - zaczął poruszać swoimi rękoma w tę i wewte  - Nawet Amerykanie nam pomagali !
-Matoły, no kurwa matoły. - Misiek z politowaniem pokiwał głową. 
-Michał ! - krzyknęłam. - Wyrażaj się!
-No właśnie, bo pójdziesz do piekła! - Krzysiu poparł mnie. 
-A Ty, Ignaczak, zamilcz! - posłałam mu spojrzenie typu "zamknij się, bo dostaniesz w ryj". Podziałało, od razu zamilkł.
-Mogłabyś chociaż nie krzyczeć. - wymamrotał pod nosem i od razu odsunął się na odległość kilku kroków ode mnie. 
-Jak dzieci, jak dzieci. - westchnęłam kręcąc głową. - Wypad do ośrodka, Igła ! 
Posłusznie odszedł w kierunku spalskiego ośrodka, a ja wraz z Michałem ruszyłam za nim. Misiek całą drogę milczał, nic  się nie odzywał. Pewnie przestraszył się mnie, haha. A ja przecież taka grzeczna, spokojna i w ogóle jak Aniołek, ot co. Gdy tylko weszliśmy do budynku każdy się na nasz rzucił. 
-Marlenko, Marlenko! - Piter gdy tylko zobaczył mój wzrok od razu się oddalił na co najmniej dwadzieścia metrów i nie zbliżał się. 
-Lenuś, a już się bałem, że ten brutal coś Ci zrobił! - Bartek podszedł do mnie o mocno mnie przytulił.
-Za chwilę Ty mi coś zrobisz, bo bez oddechu nie da się żyć. - jęknęłam, a ten od razu mnie mnie puścił i wyszczerzył się. - Głupek. 
Ja tutaj taki miły, a Ty co ?! Od głupków do mnie ?! - Bartek założył ręce na klatce piersiowej i oburzył się. Podeszłam do niego i poklepałam go po policzku mrużąc oczy.
-Ogarnijcie dupy, do cholery. - jęknęłam, ale słyszalnie na siatkarzy.
-Nie mów tak brzydko, bo pójdziesz do piekła. - Zati klasnął w dłonie. - Dobrze jej powiedziałem, nie ? - zaczął mówić.. No właśnie do kogo? Sam do siebie? - Bardzo dobrze jej powiedziałem, o !
-Ośrodek idiotów, palantów, pacanów i debili. - opuściłam ręce uderzając nimi o swoje uda. 
-Dziku, ustatkowałbyś ją, a nie. - Jarski podszedł do Miśka zarzucając rękę na jego ramię. 
-Jeszcze trochę będzie skakać po stolikach czy nawet po drzewach tak jak Ty. - w ślady Jarosza poszedł Rucek, który uczynił dokładnie to samo co Kuba. 
-Chłopaki mają rację, niedługo wejdzie Ci na głowę ! - Kosa stanął przed Michałem zakładając ręce na klatce piersiowej.
-Oh, jak mi przykro. - zmierzyłam ich wszystkich wzrokiem. - Przeszkadzam? A nie, przeciwnie. To raczej Wy przeszkadzacie!
-No ale co my robimy?! - Piter jak zwykle się oburzył.
-Człowiek nawet nie może wyjść na spacer ze swoim chłopakiem! - krzyknęłam. 
-No ale kto wam broni ? - do akcji wkroczył Możdżonek. No tak, jeszcze jego brakowało.
-No tak, przecież nikt nie broni. - jęknęłam. - Tylko jakoś przypadkiem kilkunastu dwumetrowych idiotów chodzi i szuka nas jeżeli tylko się oddalimy. 
-No bo my się o was martwimy. - Igła jak to Igła podszedł do mnie i zarzucił rękę na moje ramię. 
-Uważaj sobie. - bąknęłam pod nosem i zrzuciłam jego rękę.
-Lena, Lena! - no tak, przecież jeszcze Wiśni tutaj brakowało. - Pomożesz nam ?
-A co się stało ? - spojrzałam na niego. 
-A nie wiem, bo Russell chyba trochę za dużo z Paulem wypił. - wyszczerzył się i pociągnął mnie za rękę. 
-Ale co ja mam do tego ? - zmierzyłam go wzrokiem.
-No właśnie, co ona ma do tego? - momentalnie obok mnie pojawił się Michał, który objął mnie w pasie.
-No bo nie wiemy co mamy powiedzieć ich trenerom, a Tobie uwierzą prędzej niż nam. - Wiśniewski spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
-No dobra. - spojrzałam na Michała wzrokiem typu "przepraszam, ale po to tutaj jestem, muszę im pomóc".
Wiśniewski pociągnął mnie w kierunku bliżej mi nie znanym. Nie mogę powiedzieć, że szedł, bo on biegł a ja musiałam biec za nim, bo przecież ja uprawiam sporty i jestem genialnie wysportowaną osobą. Czujecie ten sarkazm?
-Może by tak wolniej? - jęknęłam co przyniosło określone skutki, bo zwolnił. - A możesz mi powiedzieć gdzie tak dokładnie idziemy?
-No jak to gdzie?! - spojrzał na mnie wielkimi oczami. - Do ich pokoju. Przecież nie będą na korytarzu, nie ?
-No taaak.. - westchnęłam. Ale po co ja mam być w ich pokoju?! Przecież zarówno mogli czekać na stołówce, albo w ogóle nie pić.. 
Łukasz otworzył drzwi do ich pokoju i wpuścił mnie do środka. Cicho westchnęłam i wzięłam głęboki oddech. Siedzieli na łóżku, więc zapaliłam światło i podeszłam do nich. Jednak wydawało mi się, że jest ich tam dwójka. Siedział tylko on. Uważnie mi się przyglądał, a na jego twarzy widać było uśmiech, delikatny i piękny uśmiech. Podniósł się i podszedł do mnie. Najbardziej mnie zdziwiło to, że w ogóle od niego nie było czuć alkoholu. Odsunęłam się od niego, ale ten podchodził do mnie z tym swoim szarmanckim uśmiechem. Odchodziłam od niego aż do momentu, w którym poczułam ścianę na swoich plecach. Podszedł do mnie i ułożył dłonie na ścianie tuż nad moimi ramionami. Jego twarz z każdą sekundą zbliżała się coraz bliżej mojej. 




piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 34.




Słysząc ten cichy, a zarazem dojrzały głos odwróciłam się, a na mojej twarzy gościł wyraźny uśmiech. Za mną stał nie kto inny jak Russell. Gdy tylko moje oczy znalazły się na wysokości jego wpatrywał się w nie. Nasze twarze dzieliły od siebie milimetry. Jednak w porę się opamiętałam.
-Dziękuję. - odparłam nieco zdezorientowana i ponownie przeniosłam wzrok przed siebie. 
-Mogę prosić do tańca ? - wystawił dłoń w moją stronę i skinął głową, jak prawdziwy dżentelmen. 
Skinęłam głową i chwyciłam jego dłoń, po czym wstałam. Stanęliśmy na środku parkietu i zaczęło się. I szczerze mówiąc nie wiedziałam, że dwumetrowy facet potrafi tak dobrze się ruszać. Gdy tylko wziął mnie w swoje obroty myślałam, że nogi mi odpadną po jednym tańcu! Jak na złość Ignaczak puszczał same szybkie piosenki więc nie dało się postać w miejscu i tylko się pobujać. Kurek gdy tylko zobaczył, że tańczę z Holmes'em od razu podbiegł do mnie i zrobił tak zwanego odbijanego. Teraz to on wziął mnie w swoje obroty, a po nim Ignaczak, Bartman, Nowakowski i wielu innych siatkarzy. Oczywiście Amerykanie też się znaleźli. Na przykład w obroty wziął mnie również Stanley, Lee czy Anderson. Na moje szczęście Igła wyłączył muzykę, bo inaczej nie wyrobiłabym z nimi wszystkimi. Zmęczona usiadłam na krzesełku przy stole i nalałam sobie do szklanki sok pomarańczowy. Całą zawartość szklanki wypiłam duszkiem ! Zmęczenie dawało się we znaki.
-Zmęczona ? - usłyszałam i poczułam dotyk na swoich ramionach. - Przejdziemy się ? 
-Chętnie. - odwróciłam się w stronę mojego napastnika i szeroko się uśmiechnęłam. 
Podniosłam się i ukradkiem wymknęliśmy się ze stołówki, a co za tym idzie również z ośrodka. Wolnym krokiem ruszyliśmy przez parkową dróżkę. Złapał mnie za dłoń i zerkając na nią splótł swoje palce z moimi. Spojrzałam na nasze dłonie i delikatnie się uśmiechnęłam. Szliśmy w głąb parku przy blasku pełni księżyca. 
-Usiądziemy ? - szepnął i wskazał na pobliską ławkę, a ja tylko skinęłam głową.  
Usiedliśmy, a ja położyłam głowę na ramieniu Michała. On natomiast zaczął bawić się palcami mojej dłoni. Napawałam się wonią jego perfum, których przyjemny zapach drażnił moje nozdrza. 
-Nudzi Ci się ? - zaśmiałam się przypatrując się naszym dłonią. 
-Jeżeli jesteś obok to nie. - poczułam jego pełne usta na swoim czole. 
-Michał.. - zaczęłam. - Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.
-Dałabyś radę. - delikatnie się uśmiechnął. - Filip się odzywał ?
-Nie.. - kiwnęłam przecząco głową. - Ale nie mam zamiaru wracać tylko dlatego, że jemu to się nie podoba. 
-Ale Lena powi.. - nie pozwoliłam mu dokończyć. Jego słowa przerwałam delikatnym muśnięciem jego ust.
-Nie chcę. - przystawiłam swoje czoło do jego i wpatrywałam się w jego tęczówki. - Chcę być tutaj, z osobą, którą kocham. 
-Ale Filip jest Twoim bratem. - pogładził dłonią mój policzek.
-Ale on teraz musi wydorośleć, bo będzie miał rodzinę. - odsunęłam się delikatnie od Michała i założyłam ręce. - Rozumiesz? On nie będzie mnie już potrzebował, a niedługo ja nawet nie będę miała gdzie wrócić. 
-Kochanie. - złapał moją dłoń. - Nie mów tak. On nie może wyrzucić Cię z mieszkania, jest wasze wspólne, a nie jego. Nie może tam nic zrobić bez Twoje zgody. 
-Wiem o tym, ale on potrzebuje tego mieszkania, Michał, zrozum. - westchnęłam.
-Jeżeli nawet to co z Tobą ? - spojrzał w moje oczy i pogładził kciukiem moją dłoń. - Gdzie Ty się podziejesz ?
-Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Po zakończeniu stażu tutaj wyjadę do rodziny nad morze albo w góry. 
-Gdzie ?! - zdenerwował się, nawet bardzo bo słysząc moje plany aż podskoczył na ławce, nie dało się tego nie zauważyć. 
-Nad morze albo w góry. - powtórzyłam nieco ciszej, a Michał podniósł się z ławki. 
-Nie pozwolę Ci, rozumiesz ? - kucnął przede mną. - Nie pozwolę Ci wyjechać.
-Innego wyjścia nie ma Michał. - westchnęłam spuszczając głowę w dół. 
-Jest. - chwycił delikatnie za mój podbródek i uniósł moją głowę w górę, po czym spojrzał w moje oczy. - Pojedziesz ze mną, do Jastrzębia. Nie chcę Cię stracić. 
-Nie Michał, przecież nie mogę siedzieć Ci na głowie. - ułożyłam dłoń na jego policzku. 
-Czekaj, jak Ty to mówiłaś.. - zamyślił się. - Chcę być blisko osoby, którą kocham. 
-Naprawdę chcesz tego ? - pogładziłam dłonią jego policzek nie odrywając wzroku od jego oczu. 
-Nie chcę Cię stracić. - delikatnie się uśmiechnął i ułożył swoją dłoń na mojej przysuwając ją bliżej swoich ust, po czym delikatnie ją musnął swoimi wargami. - Jesteś dla mnie zbyt ważna.
-Kocham Cię, Michał. - szepnęłam czując jak po moich policzkach spływają słone krople. 
-A ja Ciebie. - uśmiechnął się, otarł pojedyncze krople łez i czule mnie pocałował. - Wracajmy.
Kiwnęłam tylko głową. Kubiak podniósł się i chwycił moją dłoń. Wstałam z ławki i wolnym krokiem trzymając się za ręce ruszyliśmy w drogę powrotną. Oczywiście spokojnie być nie mogło, bo wracając w połowie drogi natknęliśmy się na jakąś zabłąkaną duszyczką, jak to się mówi.



_________________________________
Zawsze jest o co walczyć, nie zawsze jest jak..


środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 33.




-Niby w czym muszę Ci tak bardzo pomóc ? - zmarszczyłam brwi ciągle leżąc na łóżku. 
-Jak to w czym ?! - podbiegł do mojego łoża i delikatnie zaczął potrząsać moimi ramionami. 
-Nie do-ty-kaj mnie ! - krzyknęłam sylabizując wyrazy. 
No ale Lena, Lenuś, Słoneczko moje.. - zrobił maślane oczu. Mhm, jasne, bo na pewno na mnie podziałają. 
-Czego chcesz ? - mruknęłam pod nosem. 
-No bo wiesz.. - delikatnie uniósł kąciki ust ku górze. - Jest ta impreza dzisiaj no i.. 
-No i co ? - weszłam w jego zdanie. 
-No i nie wiem w co mam się ubrać. - wzruszył bezradnie rękoma. 
-Weź przykład ze mnie. - wyszczerzyłam się. - Zamknij się w pokoju i nie idź. -
-Ale Lena.. - wywrócił oczami.
-No co Lena ?! - uniosłam głos. - Zbyszek, daj sobie spokój. Przecież tutaj i tak nie ma żadnej dziewczyny, której mógłbyś zawrócił w głowie. 
-A Ty ? - podszedł bliżej mnie i poruszał brwiami. 
-Ode mnie się odwal. - wbiłam palce pomiędzy jego żebra. - Ja jestem zajęta. 
-Ach.. No tak. Przecież Michał. - na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas. 
-Tak, Michał. A jeżeli Tobie się coś nie podoba to żegnam. - podniosłam się, podeszłam do drzwi i otworzyłam je. 
-To chociaż powiedz mi, jaka koszula ? - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. 
-Weź tę w biało-zieloną kratkę. - westchnęłam i wskazałam dłonią wyjście. 
-W biało-zieloną, no tak, bo po co doradzić człowiekowi w potrzebie.. - mamrotał pod nosem podczas drogi ku wyjściu.
Odetchnęłam z ulgą zamykając drzwi, po czym ponownie położyłam się na łóżku. Oczywiście ten błogi spokój nie trwał długo, zaledwie kilkadziesiąt sekund albo nawet nie. 
-Lenuś, słońce. - drzwi do mojego pokoju znów się otwarły. 
-Nie, nie pomogę Ci. - zasłoniłam twarz poduszką.
-No ale ja potrzebuję kobiecej ręki. - westchnął i zdjął poduszkę z mojej twarzy.
-Czego ?! - podniosłam się i spojrzałam na niego spod byka. 
-No bo nie wiem, no.. - westchnął. - Tę, czy tę ? - wyjął zza pleców dwa wieszaki, na których wisiały koszule. 
-Marcin, ale czy ja mam na czole napisane stylistka ? - westchnęłam i opadłam na łóżko. 
-Nawet swojemu ukochanemu kapitanowi nie pomożesz ? - spojrzał na mnie proszącym wzrokiem. No i co miałam zrobić ?! Tym oczom nie można odmówić. 
-No to pokaż to.. - ponownie się podniosłam siadając na łóżku.
-Ma taką i taką. - przysuwał raz jeden wieszak pod moje oczy, a raz drugi. 
-Zdecydowanie tę. - wskazałam na koszulę w niebiesko-czerwoną kratę. Tak, ta zdecydowanie bardziej mu pasowała. 
Bez żadnego słowa, nawet bez podziękowania wyleciał z pokoju wymachując rękoma w tę i wewte. No tak, przecież nie zasłużyłam na żadne dziękuję ani nic w tym stylu. Można i tak. Ponownie położyłam się na łóżku z nadzieją, że już nie będę musiała się podnosić. Ale oczywiście nadzieja matką głupich, więc i moją także była. Mój błogi spokój znów ktoś przerwa. Ale ku mojemu zdziwieniu spokojnie z kulturą zapukał do drzwi. 
-Proszę. - westchnęłam nie podnosząc się z łóżka. 
-Przeszkadzam ? - ktoś miły, nawet mogłabym rzec bardzo miły szepnął zza uchylonych drzwi. 
-Wejdź, choć nie wiem kim jesteś. - cicho się zaśmiałam.
-To tylko ja. - po kilku sekundach Russell stanął nade mną i szeroko się uśmiechnął. 
-Chociaż jeden dobrze wychowany. - zaśmiałam się nieco głośniej i usiadłam na łóżku. - W czym mogę Ci pomóc ? Też nie wiesz jaką masz koszulę założyć ? Czy może nie potrafisz dobrać odpowiednich spodni do wybranej koszuli, ewentualnie botów ?
-Em.. - spojrzał na mnie nieco zdezorientowany.
-Żartowałam. 0 dźgnęłam go palcem w bok.
-Ale, że jak koszuli, spodni czy butów ? - wybałuszył oczy patrząc się na mnie. 
-Wiesz, przez ostanie dziesięć minut wpadali do mnie, bo potrzebowali pomocy w doborze koszuli na wieczorną imprezę. - wzruszyłam ramionami. 
-Widocznie cenią sobie Twoja pomoc. - uniósł brwi ku górze. - A właśnie. 
-Hm? - przeniosłam wzrok na niego i usiadłam po turecku kładąc poduszkę na kolanach. 
-Wybierasz się na tę wieczorną imprezę ? - na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech. 
-W sumie to nie. - zaśmiałam się.
-Dlaczego ? - wyraźnie posmutniał. 
-W sumie nie mam odpowiednich ubrań, po pierwsze. - uniosłam kąciki ust ku górze zerkając co chwilę na amerykańskiego środkowego. - A po drugie nie mam chęci. 
-I tak mam nadzieję, że spotkamy się na stołówce. - podniósł się i ruszył w kierunku drzwi. - Znając Ignaczaka wyciągnie Cię chociażby siłą. 
Wyszedł z mojego pokoju, a ja nie zdążyłam nawet odpowiedzieć na jego ostatnie zdanie. No tak, miał rację. Ignaczak mi nie odpuści, tego mogłam być pewna. Ale z drugiej strony nie chciałam iść na tę denną imprezę, bo po co mi to ? Wygrali zwykły, zwyczajny mecz sparingowy, a chcą świętować to tak, jakby wygrali co najmniej złoto olimpijskie. No ale cóż, jak kto woli, prawda ? Niech sobie robią co chcą i tyle. Ja w tym nie będę brać uwagi, nie moja sprawa, o!
-Koooooochanie! - do mojego pokoju wtargnął nie kto inny niż Michał K.
-Co byś chciał ? - podniosłam się i usiadłam na łóżku. 
-Ubieraj się. - wyszczerzył się i złapał mnie za dłoń, po czym pociągnął za nie sprawiając, że podniosłam się i dosłownie wpadłam w jego ramiona.
-Ale po co ? - zmrużyłam oczy i oplotłam ręce wokół jego szyi. 
-No jak to ? - ułożył dłonie na mojej talii. - Idziemy się dzisiaj bawić i świętować nasz wygrany mecz sparingowy. 
-Ale Michał.. - nie pozwolił mi dokończyć, tylko musnął moje usta. 
-Leć się szykować, ja tutaj czekam. - wyszczerzył się i jeszcze raz dotknął moich warg swoimi składając na nich delikatny pocałunek. 
Pokiwałam z politowaniem głową i stanęłam przed szafą, z której wyjęłam jakąś sukienkę, a później sięgnęłam po szpilki. Weszłam do łazienki, gdzie ubrałam się, i stwierdziłam że poprawię makijaż. Postawiłam na trochę mocniejszy makijaż. Zrobiłam czarną kreskę pod oczami, po powiece przejechałam eyeliner-em, mocniej wytuszowałam rzęsy, na powieki nałożyłam trochę niebieskiego cienia, a na koniec usta pomalowałam czerwoną szminką. Po makijażu zabrałam się za włosy. Rozczesałam je i postawiłam na delikatne loki. Wzięłam do ręki lokówkę i zabrałam się za szykowanie fryzury. Po dziesięciu minutach moje loki były gotowe. Włożyłam nogi w czarne szpilki i jeszcze spryskałam ciało perfumą. Zadowolone z siebie wyszłam z łazienki.
-Dłużej się nie dało, prawda ? - Michał westchnął i podszedł do mnie. - Ale opłacało się czekać.  Chodźmy. 
Posłałam w kierunku niego ciepły uśmiech. Otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich. Weszliśmy do windy i po kilku sekundach wyszliśmy z niej na parterze, po czym skierowaliśmy się w kierunku stołówki, skąd dochodził już odgłos muzyki. Kubiak złapał mnie moją dłoń i szeroko się uśmiechnął. Weszliśmy na domniemane miejsce tej całej imprezy. Michał pognał w kierunku kolegów, a że ja nie chciałam iść z nim podeszłam do stołu i usiadłam przy nim nalewając sobie do szklanki sok pomarańczowy. 
-Ładnie wyglądasz. - usłyszałam cichy głos za sobą. 



____________________________________________
Zapraszam na nowego bloga:
Zawsze jest o co walczyć, nie zawsze jest jak..


sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 32.




-A ja Ciebie. - szepnęłam i uniosłam głowę ku górze, po czym musnęłam delikatnie swoimi wargami usta Kubiaka.
-Idziemy spać ? - pocałował mnie we włosy, a ja przytaknęłam kiwając głową. 
-Dobranoc. - uśmiechnęłam się i jeszcze raz musnęłam jego wargi. 
Michał mocniej mnie objął, a ja wygodnie ułożyłam się obok niego. Woń jego perfum drażniła moje nozdrza, ale nie mogłam narzekać. W końcu ten zapach był cudowny. W mgnieniu oka zasnęliśmy. 

***

Następnego dnia obudziłam się około godziny dziesiątej. Michał już nie spał, tylko uważnie mi się przyglądał. Na powitanie musnął moje usta, po czym postanowiłam podnieść swoje szanowne cztery litery i ruszyć w kierunku łazienki. Tam przemyłam twarz, zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam się w zabrane uprzednio rzeczy. Rozczesałam włosy, i delikatnie je pokręciłam lokówką. Odpowiednio je ułożyłam i opuściłam pomieszczenie zwane łazienką. Moje miejsce zajął Michał, który wszedł tam zaraz po mnie. Oczywiście on nie siedział tam tak długo jak ja. Pewnie przemył tylko tą swoją dzikowatą buźkę, ubrał się i wyszedł. Nie wiem nawet czy pięć minut tam siedział. 
-Tak szybko ? - zdziwiłam się gdy tylko wyszedł z pomieszczenia. 
-No wiesz, ja nie muszę się tak stroić. - zaśmiał się. 
-Oj tam, muszę jakoś wyglądać. - wytknęłam w jego kierunku język. 
-A co, Holmes'owi chcesz się spodobać ? - uniósł brwi do góry marszcząc przy tym czoło.
-Zmarszczki Ci zostaną. - zaśmiałam się i poklepałam go po policzku.
Ten szybkim ruchem złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Jedną ręką mnie trzymał, a drugą pogładził mój policzek, po czym czule mnie pocałował. 
-To nie moja wina, że jestem zazdrosny. - szepnął i ponownie wpił się w moje usta. 
-Nie masz powodów do tego. - uśmiechnęłam się układając dłonie na jego torsie. 
-Ale i tak jestem o Ciebie cholernie zazdrosny. - zmarszczył brwi, po czym musnął moje czoło. 
-Kocham Cię. - szepnęłam i delikatnie musnęłam jego usta. 
Te delikatne muśnięcie przerodziło się w delikatny, a zarazem zachłanny pocałunek. Nasze języki toczyły ze sobą wojnę. Michał delikatnie ułożył dłonie na moich policzkach, a ja wspięłam się na palce. 
-Ups, przepraszam.. - usłyszeliśmy cichy głos, od razu go rozpoznaliśmy.
-Ignaczak ! - krzyknęliśmy wspólnie.
-No co ?! - libero spojrzał na nas.
-Nie nauczyli Cię w domu pukać ?! - spojrzałam na niego marszcząc czoło. 
-Uważaj na zmarszczki. - wskazał na z oddali na moje czoło, a ja wraz z Kubiakiem wybuchnęłam śmiechem. - Co w tym takiego śmiesznego ?
-Krzysiu, słuchamy Cię. - podeszłam do niego. - Co byś chciał ? 
-Jejku, chciałem tylko sprawdzić czy śpisz. - wymamrotał pod nosem. 
-Jak widzisz nie śpię, więc do widzenia. - zaczęłam go delikatnie pchać w stronę drzwi wyjściowych. 
-A śniadanie ?! - oburzył się. - Nie idziecie ?
-Igła ! - Michał nie wytrzymał i krzyknął na libero.
-No dobra, już idę. - Ignaczak opuścił mój pokój. 
-Jaki on natrętny. - mruknęłam pod nosem, a Misiek poparł mnie kiwając głową. 
-Zawsze taki. - zaśmiał się. - Ale przynajmniej jest się z kogo pośmiać. 
-No to na czym skoń.. - nie dokończyłam, bo Michałowi wpadł do głowy pomysł, aby przypomnieć mi na czym nasza konwersacja była przerwana, o ile można to nazwać konwersacją. 
Każdy jego pocałunek był tak samo delikatny jak poprzedni, każdy jego dotyk sprawiał, że w moim żołądku stado motylków urządza sobie jakąś imprezę. Jego bliskość sprawiała mi radość. 
-Chodźmy na śniadanie. - uśmiechnęłam się do niego. 
Wyszliśmy z mojego pokoju, a Michał złapał moją dłoń. Szliśmy w kierunku schodów, bo udało mi się go przekonać, że dobrze zrobi mu takie poranne zejście schodami. Nie wiem dlaczego, ale ważne, że udało mi się go do tego nakłonić. Weszliśmy na stołówkę, gdzie rozejrzałam się. W jednej części siedzieli nasi Złotopolscy, a w drugiej Amerykanie. Z naszymi "gośćmi" przywitałam się skinieniem głową, a później usiadłam obok Michała. 
-Patrzcie jak się na nas gapią. - Zati delikatnie się skrzywił. 
-Pawełku, nie denerwuj się, złość piękności szkodzi. - Zagumny poklepał go po plecach. 
-No ale swoją drogą jak się tak patrzą to może zazdroszczą nam naszego wyglądu ? - Piter teatralnie poprawił swoje włosy, które nawet mu nie przeszkadzały, ale co tam. W tym samym momencie każdy z siatkarzy łącznie ze mną przybił sobie jakże pięknego faceplama. 
-Piotruś, zbyt wysoka samoocena. - Kuba poklepał dłonią jego policzek.
Pokiwałam z politowaniem głową i podniosłam się, po czym stanęłam przy okienku kuchennym skąd zabrałam swoją porcję śniadania. Oczywiście jakby to było, gdyby na śniadanie nie było jajecznicy. Podziękowałam kucharce i zabrałam swój talerz. Ponownie zajęłam miejsce obok Michała i życząc wszystkim smacznego zabrałam się za jedzenie. Co kilka sekund czy tam nawet minut każdy się wykruszał, aby po zjedzonym śniadaniu trochę odpocząć. Na stołówce zostało tylko kilku graczy amerykańskich i oczywiście ja. Przecież mi odpoczynek nie był potrzebny, bo to nie ja miałam grać dzisiaj sparing z przyjezdnymi. Spokojnie dokończyłam posiłek i zabrałam brudny talerzyk ze sobą. Odstawiłam go przy okienku, skąd kucharka go zabrała. Podziękowałam za dobre śniadanie i odwróciłam się. Ku mojemu zdziwieniu On stał tuż za mną, niebezpiecznie blisko. Uśmiechnął się tym swoim cudownym uśmiechem, po czym ominął mnie i oddał talerzyk kucharce dziękując jej w języku niemieckim, co nie powiem, trochę mnie zdziwiło. Odetchnęłam z ulgą i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. 
-Przepraszam, jeżeli Cię wystraszyłem. - szedł tuż obok mnie, chodź nawet nie wiedziałam kiedy mnie dogonił, ale mniejsza o to, ten szczególik się pominie. 
-Nie, nic się nie stało. - wysiliłam się na delikatne uniesienie kącików ust w górę. 
-No to może po meczu się przejdziemy ? - uniósł brew ku górze.
-Po meczu zapewne jakąś imprezkę Igła wymyśli. - zaśmiałam się na samą myśl o tym wspaniałym liber. 
-No tak, cały Ignaczak. - siatkarz poprawił swoje włosy. - Więc może w trakcie się gdzieś przejdziemy, pokażesz mi tą wspaniałą Spalę, gdzie trenują ?
-Może jutro ? - spojrzałam na niego, a ten kiwnął twierdząco głową. 
Pożegnałam się z Russellem i weszłam do swojego pokoju. Tam szybko się przebrałam, bo przecież musiałam wyglądać na zwykłą i normalną panią doktor. Tak zabawnie to brzmi, ale co tam. Gdy tylko byłam gotowa wyszłam z pokoju i skierowałam się do królestwa Kubiaka. Po zapukaniu i usłyszeniu zwykłego "włazić", przecież to byli facecie więc czego się po nich spodziewać, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Okazało się, że oni jeszcze nie są gotowi, więc postanowiłam sama pójść na salę do trenerów. Gdy tylko tam doszłam przywitałam się ze szkoleniowcami, statystykami, fizjoterapeutami, doktorem Sokalem i na końcu z zawodnikami, którzy już zdążyli się ogarnąć. 
-No to dzisiaj wygrywamy. - Kurek podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu. 
-Jasne, jasne. - zrzuciłam jego rękę. - Ale opieradła podrożały. 
-Ale opieradła podrożały. - zaczął mnie przedrzeźniać i już miałam go walnąć, kiedy ktoś złapał mnie za rękę. 
-Spokojnie kochanie, nie denerwuj się tak. - Kubiak zaśmiał się i musnął mój policzek.
-Masz farta. - wytknęłam w kierunku Bartka język. 
Po chwili na sali znaleźli wszyscy polscy gracze, jak również amerykańscy. Nasi krajowi sędziowie po przywitaniu rozpoczęli mecz. Pierwszy set był bardzo wyrównany. Punkt za punkt, blok za blok. Jednak ku naszemu szczęściu ostatecznie wygraliśmy go 32:30. Drugi set był mniej wyrównany. Każdy atak wchodził praktycznie jak gwóźdź. Blokowaliśmy rywali, do tego doszedł pasywny blok i genialne obrony Ignaczaka i set wygrany do 15. A trzecie ? To już była formalność. Spokojnie wygraliśmy go do 20. Niby był to zwykły mecz sparingowy ale chłopaki cieszyli się jak głupi. Misiek podbiegł do mnie i obejmując mnie w pasie uniósł ku górze, po czym czule musnął moje usta. Razem wyszliśmy z szali, po czym każdy wszedł do szatni, a ja usiadłam na pobliskich plastikowych krzesełkach. 
-Gratuluję wygranej. - usiadł obok mnie i delikatnie się uśmiechnął. 
-Dziękuję w imieniu chłopaków. - odpowiedziałam mu uśmiechem. 
-Nie ma za co dziękować. - ukazał rząd swoich białych zębów. 
-Swoją drogą to Ty też całkiem nieźle sobie radziłeś, jak i cała drużyna. - spojrzałam na otwierane drzwi od szatni chłopaków. 
-Gratuluję wygranej. - Russell podszedł do wychodzących siatkarzy i przybił z nimi piątkę. 
-A dzięki, dzięki. - Bartman wraz z Ruciakiem stanęli obok mnie kładąc ręce na moje ramiona. 
-Opieradła podrożały. - wymamrotałam pod nosem i podeszłam do wychodzącego z szatni Kubiaka. 
-Idziemy ? - Misiek objął mnie w pasie, a ja kiwnęłam twierdząco głową. 
-Impreza o dwudziestej w stołówce ! - krzyknął Ignaczak, po czym ruszyliśmy wolnym krokiem do swoich pokoi. 
Przed drzwiami pożegnałam się z Michałem i weszłam do pokoju. Uwaliłam się na łóżku, ale ta błoga cisza i ten spokój nie trwał długo, przecież przy nich nie da się spokojnie poleżeć i odpocząć. Przecież tak się wymęczyłam w trakcie tego meczu, że uhuhuh. 
-Proszę ! - krzyknęłam gdy tylko usłyszałam pukanie do drzwi.
-Musisz mi pomóc ! - wtargnął do mojego pokoju cały zmachany i zadyszany.



_________________________________
No i jest kolejny. ;>
Jak się podoba ? ;


piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 31.




-Jak cholera. - usłyszałam, a dosłownie po kilku sekundach ujrzałam jego twarz nad moją. 
-Michał. - zaśmiałam się. 
-To nie moja wina, że nie potrafię bez Ciebie wytrzymać. - delikatnie musnął moje usta. 
Nie potrafiłam się temu oprzeć. Czule go pocałowałam błądząc dłońmi po jego plechach. Nigdy wcześniej Michał tak mnie nie całował. Stanowczo, a zarazem delikatnie, zachłannie, ale czule i namiętnie. Bliskość jego ciała i jego osoby sprawiała, że te tak zwane motylki latały po całym moim żołądku.
-Michał.. - delikatnie go odepchnęłam. - Nie jestem gotowa.. Nie chcę.. Nie tutaj.. 
-Ale co Ci się nie podoba w tym miejscu ? - ponownie delikatnie musnął moje usta.
-Michał, zrozum mnie.. - szepnęłam i usiadłam na skraju łóżka.
-Przepraszam. - poczułam delikatny dotyk jego ust na mojej szyi i mimowolnie się uśmiechnęłam. - Ale on ewidentnie Cie podrywa !
-Miesiek. - zaśmiałam się. - Mam Ciebie, po co mi ktoś inny? - pogładziłam dłonią jego policzek. - A teraz wypad się położyć, jutro mecz macie. 
-Przecież siedzę na łóżku. - wyszczerzył się ukazując tym samym rząd swoich białych zębów.
-Ale to jest mój pokój. - spojrzałam na niego.
-A Ty jesteś moja to tak jakby pokój był również mój. - objął mnie od tyłu i musnął mój policzek. 
-Wariat. - zaśmiałam się. - Idę się kąpać. 
-Mogę z Tobą ? - zrobił minę typu kotka ze Shreka. 
-Nie ! - krzyknęłam i podniosłam się zabierając ze sobą pidżamę. 
Oczywiście, nie wiedziałam co mu wpadnie do tego jego łba, więc po wejściu do łazienki od razu przekręciłam kluczyk znajdujący się w drzwiach. No co ? Przecież temu głupkowi wszystko do tego zakutego łba mogło wpaść. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą, ale wcześniej zmyłam makijaż. Weszłam pod prysznic i stałam chwilę przypominając sobie wydarzenia minionego dnia. To całe zajście z Russell'em i ta scena zazdrości Michała. Z jednej strony czułam się tak wyjątkowo, a z drugiej czułam, że robi tylko na złość swojemu klubowemu koledze. Jednak to poczucie wyjątkowości brało górę nad wszystkim. Po długich rozmyślaniach w trakcie kąpieli zakręciłam wodę i owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki. Głupia ja oczywiście nie wzięłam z półki nowej koszulki. Czułam na sobie wzrok Michała. Stanęłam tyłem do niego i zaczęłam szperać po jednej z szuflad. Gdy znalazłam odpowiednia koszulkę Michał stanął za mną i wyraźnie zaprotestował. 
-Nie. - szepnął i zabrał koszulkę z moich rąk, po czym zaczął szukać czegoś w szufladzie. - Ale tę tak. 
Uważnie się przyjrzałam koszulce, którą wyjął. No tak, zupełnie zapomniałam o tej, którą dostałam od niego i która leżała gdzieś na dnie szuflady. Podziękowałam mu składając delikatny pocałunek na jego policzku i ponownie zamknęłam się w łazience. Ubrałam koszulkę Michała, która mogłaby spokojnie robić za koszulę nocną ! Wysuszyłam włosy i spięłam w luźnego koka, po czym odwiesiłam mokry język i wyszłam.
-O proszę, ale tak na środku pokoju się rozbierasz ? - zachichotałam pod nosem i podeszłam do niego.
-A co, nie mogę ? - poruszał zabawnie brwiami i ułożył dłonie na moich biodrach. 
-Więcej siłowni Słońce nie zaszkodzi. - zaśmiałam się i poklepałam go po policzku.
-Osz Ty ! - zrobił poważną minę i przełożył sobie mnie przez ramię. Tak jak gdyby nigdy nic, ale co tam, przecież to się wytnie. Mhm, jasne. 
-Michał ! - krzyknęłam. - Odstaw mnie w tej chwili na podłogę, bo się pogniewamy !
Oczywiście nie zareagował, bo kto by się tam przejął krzykami biednej dziewczyny. Oczywiście, że nikt. Bicie pięściami po plecach też go nie wzruszyło, ysz. Jednak po dłużej chwili walczenia z nim dostałam to co chciałam. Ale powiem wam szczerze, że żałowałam tego, że odstawił mnie na podłogę. 
-Michał, proszę Cię. - zaśmiałam się, gdy tylko poczułam jak jego opuszki palców jeżdżą po moich żebrach, co przyprawiło mnie o jakieś nieopanowane wygibasy ciałem. Kubiak był wyraźnie z siebie zadowolony. Gdy tylko zaprzestał udałam oburzoną i od razu położyłam się na łóżku i przykryłam swoje ciało kołdrą. 
-Mówiłem Ci już, że pięknie wyglądasz w mojej koszulce ? - przyjmujący położył się obok mnie i przejechał dłonią po moim ramieniu. 
-Spadaj. - wymamrotałam pod nosem, ale ponownie żałowałam swojej decyzji. 
-Dalej będziesz zła ? - nie przestawał mnie gilgotać, a mnie nawet nie było stać na słowy, dlatego kiwnęłam przecząco, co miało oznaczać, że nie. 
-Głupek. - odwróciłam się w jego stronę, a ten ułożył rękę pod moją głową. 
-Kocham Cię. - szepnął i pocałował mnie we włosy. 




_______________________________________
Trochę krótki, dziwny i w ogóle.. 
Ale te lekcje z nawiedzoną mnie wykańczają. ;<


środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 30.




-Nie no, nie ma sprawy. - delikatnie się uśmiechnęłam i otrzepałam swoje ubranie. 
-Nie wiedziałem, że mają tutaj takie piękne dziewczyny w Spale. - spojrzał na mnie z wyraźnym uśmiechem na twarzy, a ja poczułam jak na moją twarz wkrada się rumieniec. 
-Przepraszam, ale muszę iść. - spojrzałam na niego i ruszyłam w swoim kierunku.
-Jestem Russell ! - dobiegł do mnie jeszcze krzyk.
No ale po co mi to mówił ?! Przecież ja doskonale wiedziałam kim on jest, nie potrzebowałam jego słów, aby się domyśleć. Przecież kto by tego nie wiedział ? Wbiegłam do budynku i nie czekając na windę schodami wbiegłam na odpowiednie piętro. Zapukałam do drzwi pana Oskara, a gdy usłyszałam ciche "proszę" weszłam do środka.
-Przepraszam, że panu przeszkadzam. - delikatnie się uśmiechnęłam. - Ale trener prosił mnie, abym przyniosła od pana jakąś teczkę z dokumentami.
-A taaaak, wiem o co chodzi. - uśmiechnął się i zaczął szperać w swoich dokumentach. - Proszę bardzo. 
-Dziękuję. - zabrałam od Oskara teczkę i żegnając się wyszłam z jego pokoju. 
Ponownie nie czekając na windę zbiegłam po schodach. Pech chciał, że wychodząc z budynku ponownie wpadłam na kogoś. Jednak tym razem opanowałam się i nie zaczęłam krzyczeć. Uniosłam tylko wzrok ku górze i spojrzałam na osobę, na którą wpadłam.
-Teraz to ja przepraszam. - zaśmiałam się. - Ale nie widziałam, że pan idzie.
-Jaki pan ? - spojrzał na mnie zdezorientowany. - Russell jestem. 
-Marlena. - uścisnęłam jego dłoń i uśmiechnęłam się. - Przepraszam Cię, ale muszę iść. 
Siatkarz kiwnął tylko głową i posłał w moim kierunku uśmiech. Ja tylko go ominęłam i ponownie zaczęłam biec. Zmachana weszłam na salę i podeszłam do trenera podając mu teczkę. Anastasi podziękował, a ja uniosłam kąciki ust ku górze i zajęłam swoje miejsce na ławce. 
-Za jakieś dziesięć minut przyjdą tutaj Amerykanie. - Andrea podszedł do swoich zawodników. - Liczę, że godnie ich przywitacie. 
Panowie usiedli na płycie boiska i rozciągali się, a ja uważnie im się przyglądałam. Jako iż takie bezczynne siedzenie było nudne postanowiłam przenieść się z ławki na boisko, obok siatkarzy. Usiadłam tuż obok Kubiaka z jednej strony, a z drugiej był Bartek. 
-No a gdzie przywitanie ? - Kubiak zmarszczył brwi.
-Przywitać to się możesz z mamą. - wytknęłam w jego kierunku język, a Michał nie byłby sobą, gdyby nie udał oburzonego. 
-Tak trzymaj, mała ! - Bartek wystawił dłoń, a ja przybiłam z nim piątkę. 
Michał podniósł się i przeszedł w okolice Nowakowskiego i Kosoka, siadając pomiędzy nimi. Zerknął jeszcze w moim kierunku i śmiejąc się wystawił mi język. Zaśmiałam się i odwzajemniłam tym samym. Nim się obejrzałam na salę weszli Amerykanie, a ja pochłonięta rozmową z naszymi Złotopolskimi nawet tego nie zauważyłam. Skapnęłam się dopiero wtedy, kiedy usłyszałam za sobą cichą rozmowę. Odwróciłam głowę i moim oczom ukazał się Russell. Nie chcąc zaglądać w jego kierunku przeniosłam wzrok na siatkarzy, jednak nie dane mi było w spokoju z nimi porozmawiać. 
-Znów się widzimy. - amerykański środkowy usiadł obok mnie, a ja tylko kiwnęłam głową i spojrzałam na Michał. Po jego minie widziałam, że nie jest za szczęśliwy. - Może w końcu spokojnie porozmawiamy ?
-No nie wiem czy to będzie możliwe. - zaśmiałam się uważnie przyglądając się Kubiakowi. 
Długo nie musiałam czekać na jego reakcje. Po chwili znalazł się tuż obok nas i przywitał się ze swoim klubowym kolegą, po czym usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem całując w skroń. Uśmiechnęłam się pod nosem i położyłam głowę na ramieniu Michała. 
-Widzę, że poznałeś już moją dziewczynę. - Misiek skierował wzrok w stronę Holmes'a i cwaniacko się uśmiechnął.
-Tutaj w tej Polsce to macie same piękne dziewczyny. - spojrzał na mnie i ukazał swoje białe zęby. 
Schowałam głowę w tors Michała, bo czułam jak Russell uważnie mi się przygląda. Na całe szczęście Andrea powiedział, że możemy iść, bo teraz trening będą mieli Amerykanie. Podniosłam się i odetchnęłam z ulgą. Michał wstał zaraz za mną i złapał moją dłoń, po czym splótł swoje palce z moimi. Mimo iż nic nie robiłam byłam bardzo zmęczona. Oparłam głowę o ramię Michała i tak oto wyszliśmy na zewnątrz i skierowaliśmy się w stronę budynku mieszkalnego. Jako iż nie miałam siły, aby wychodzić po schodach stwierdziłam, że poczekam na windę, więc Kubiak oczywiście został ze mną. Gdy tylko drzwi windy się otworzyły weszliśmy do środka i w mgnieniu oka znaleźliśmy się na odpowiednim piętrze. Przeszliśmy kawałek wzdłuż korytarza i zatrzymaliśmy się pod moimi drzwiami. Misiek nie odpuścił, wiec razem z nim weszłam do środka, po czym uwaliłam się jak długa na łóżku. Oczywiście jakby to było, gdyby Michał nie położył się obok mnie. Podparł się na ręce i uważnie mi się przyglądał kreśląc drugą dłonią jakieś wzorki na moim ramieniu. 
-Stanowczo Cię podrywał. - zaczął po chwili ciszy i zmarszczył brwi. 
-A co, aż tak zazdrosny jesteś ? - zaśmiałam się i spojrzałam w jego tęczówki. 


_________________________________________
Trochę krótki, przepraszam. ;<
To dzisiaj trzymamy kciuki za ZAKS-ę ! ;D


niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 29.




Siatkarz posłusznie zatrzymał się na wyznaczonym przez policjanta miejscu. Spojrzałam na niego, a ten wzruszył tylko ramionami. No na prawdę, w takiej sytuacji wzrusza ramionami ! Co innego jakby jechał przez teren zabudowany jakieś 150 km/h, a on jako jeden z nielicznych jeździ przepisowo, wiec o co temu policjantowi mogło chodzić ?! Policjant stanął przy drzwiach Michała. Siatkarz otworzył szybę i spojrzał na niego.
-Przepraszam, że tak pana zatrzymuję. - podrapał się po karku. - Ale moja córka jest wielką fanką pana i całej reprezentacji. Dostałbym dla niej autograf ?
-Jak się nazywa ? - Michał uśmiechnął się i wziął od posterunkowego kartkę wraz z długopisem. 
-Natalia. - policjant spojrzał na mnie, a ja wysiliłam się na uśmiech. 
-Proszę bardzo. - Kubiak oddał mu kartkę z autografem.
-Dziękuję i życzę miłej drogi ! 
Gdy tylko Misiek zamknął szybę i odpalił samochód wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. No ludzie ! Jaki mądry policjant zatrzymuje siatkarza, aby poprosić go o autograf dla córki ?! Tym bardziej, że logiczne jest to, iż każdemu człowiekowi się spieszy. A na Miśka przecież czeka jeszcze popołudniowy trening.. Eh.. Ludzie. Idioci są jednak wszędzie. 
-A Ty co się tak cieszysz ? - spojrzał na mnie, ale po chwili przeniósł wzrok ponownie na drogę. 
-A co, nie mogę ? - wytknęłam w jego stronę język. Siatkarz pokiwał z politowaniem głową. No cóż, załamałam go. Oj, jak mi przykro. Tak, ten sarkazm mówi sam za siebie. Michał skupił się na drodze, więc i ja się uspokoiłam. Ale oczywiście nie na długo. Przecież ja to za bardzo spokojna być nie mogę. Z głośników poleciała piosenka, a ja od razu zaczęłam się śmiać. Momentalnie przypomniała mi się ta scena z policjantem i autografem dla jego córki. 
-Uspokoisz się czy mam Cię zostawić na drodze ? - spojrzał na mnie.
-Patrz się tam. - przekręciłam jego głowę, aby patrzył na drogę i pochyliłam się delikatnie muskając jego policzek. - Też Cię kocham. 
-Wariatka. - zaśmiał się. 
Dalsza droga minęła dość szybko i bez zbędnych postojów, typu "jestem pana fanem, mogę autograf?". Jednak nie zmieniało to faktu, bo cały czas chichotałam, gdy tylko przypomniałam sobie o tej całej sytuacji.
-Jesteśmy. - Michał zaparkował samochód na parkingu. - A wspominałem Ci, że jutro mamy sparingowy mecz z reprezentacją USA ?
-Nie ? - zadałam mu pytanie retoryczne, ale gdy tylko chciał na nie odpowiedzieć wyszłam z samochodu. - Wreszcie powietrze !
-Słońce, nikt Ci nie bronił otworzyć okna. - stanął za mną i objął mnie. 
-Wiesz, jeszcze jakaś fanka wpadłaby przez nie do samochodu i prosiłaby Cię o autograf. - zaśmiałam się, ale Michał od razu zareagował dźgając mnie palcem w żebra. 
Zabrał walizki i weszliśmy do ośrodka. Było spokojnie, o wiele za spokojnie jak na tych dryblasów. Otworzyłam drzwi do pokoju osiemdziesiąt pięć i weszłam do środka, a zaraz za mną zrobił to Michał. Postawił moją walizkę i podszedł do mnie.
-Tamten pokój amerykanie zajęli. - westchnął. - Ale ten jest cały Twój. Tylko uważaj, z jednej strony masz Gume. - pokazał na jedną ścianę i pokiwał głową, a po chwili przeniósł wzrok na drugą. - A tam masz Igłę z Ziomkiem. 
-A Paweł tak sam ma pokój ? - spojrzałam na Miśka, a ten zaprzeczył kiwając głową.
-Kosa biedny musi się z nim męczyć. - westchnął. 
Nie rozumiałam o co im chodzi, przecież Paweł to taki miły osobnik. Ale coś mi mówiło, że niedługo dowiem się o co im chodzi. Michał objął mnie w pasie i delikatnie musnął moje wargi.
-Idę się szykować na trening. - ponownie musnął moje usta. - Spotkamy się na dole. 
Kiwnęłam tylko głową, a Michał opuścił mój pokój. Na łóżku znalazłam swoje wszystkie rzeczy, które tutaj zostawiłam. Wszystko porozkładałam tak jak wydawało mi się idealnie i zabierając czyste ubranie weszłam do łazienki, włączając uprzednio muzykę na laptopie. Oczywiście musiało być głośno, bo przecież to najlepiej oddawało jej piękno. W łazience ubrałam się, poprawiłam makijaż i rozpuściłam włosy, po czym przeczesałam je i spięłam w tak zwany koński ogon. 
-Kurrr.. Kto puścił tę głośną muzykę ?! - usłyszałam krzyk i zarazem walenie w ścianę. - Nawet przed treningiem nie mogę sobie spokojnie odpocząć !
Momentalnie wyleciałam z łazienki i wyłączyłam lecące piosenki, a później to samo zrobiłam z komputerem. Walenie w ścianę i potok przekleństw się skończyło. Odetchnęłam z ulgą. W końcu dotarło do mnie to o co chodziło Kubiakowi. Weszłam jeszcze na chwilę do łazienki, gdzie popryskałam się perfumą i wyszłam z niej, po czym opuściłam pokój. Na moje nieszczęście równo ze mną pokój opuścił Zagumny. Spojrzał na mnie i tylko zmierzył mnie wzrokiem.
-To Ty tak głośno puściłaś tę muzykę ? - warknął zbliżając się do mnie, a ja tylko przytaknęłam kiwając głową. - Tak się stęskniłem ! - rzucił się w moje ramiona i mocno mnie do siebie przytulił. - Ale nie puszczaj więcej tak głośno tej muzyki.
-Nie będę. - delikatnie się uśmiechnęłam. - I też się stęskniłam. 
Wzajemnie dotrzymaliśmy sobie towarzystwa i razem zjechaliśmy winda na dół. Tam już była spora grupka siatkarzy. Igła, gdy tylko mnie zobaczył od razu podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Myślałam, że się uduszę ! Gdy tylko mnie puścił przywitałam się z każdym i razem poszliśmy na halę. Tam czekał już na nich trener.
-Marlena, miło mi Cię znów widzieć. - uśmiechnął się do mnie i wystawił w moim kierunku dłoń, którą delikatnie ścisnęłam i odwdzięczyłam się uśmiechem.
Rozpoczął się trening. Anastasi nie męczył ich długo. Po krótkiej rozgrzewce zagrali dwu setowy mecz. Każda drużyna wygrała jednego seta. Trener poprosił ich o podejście. Zaczęli rozmawiać o swoim jutrzejszym przeciwniku. Andrea szukał czegoś w swoich notatkach, ale wyraźnie nie mógł czegoś znaleźć, bo przywołał mnie do siebie.
-Pójdziesz do Oskara i przyniesiesz mi teczkę ? - spojrzał na mnie. - On będzie wiedział o jaka chodzi. 
Kiwnęłam głową i wybiegłam z sali. Na moje nieszczęście ktoś musiał się tam szwędać, przecież nie mogło być inaczej. Wpadłam na nieznajomego zawodnika, po czym wywnioskowałam, że nie jest on z naszej kadry. 
-Patrz jak chodzisz idioto ! - rzuciłam w jego stronę i podniosłam się. 
-Przepraszam.. Ja.. Ja nie.. - zaczął się jąkać. - Ja nie chciałem. - wydusił w końcu z siebie i uśmiechnął się. Tak, ten uśmiech przecież poznam wszędzie, tym bardziej, że mieszkają tutaj teraz amerykańscy gracze. 



czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 28.



Podeszłam do brata i spojrzałam mu w oczy. Odwróciłam się i usiadłam na kanapie w salonie. 
-Młoda, co jest ? - usiadł obok mnie i złapał za dłoń. 
-Ja po prostu.. - spojrzałam na Michała. - Wracam do spały. 
-Co?! - wyraźnie się zdenerwował. - Nie pozwalam Ci !
-Ale Filip, zrozum mnie ! - krzyknęłam.
-Nie Lena, nie ma mowy. - nerwowo się podniosłam i spojrzałam na niego.
-Nie możesz mi zabronić, nie jestem Twoją własnością ! - po moich policzkach spłynęły łzy. - Rodzice na pewno nie traktowaliby mnie tak !
Nie zwarzając na jego słowa pobiegłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami i walnęłam się na łóżko. On nic nie rozumiał. Był szczęśliwy, bo miał Karolinę obok siebie, a ja co ? Michał był tam, a ja tutaj. Nie chciałam tak. Wiedziałam, że robię dobrze, bo przecież Kubiak jest dla mnie ważny tak samo jak Karola dla Filipa. Więc dlaczego on nie potrafił tego zrozumieć ? Dlaczego za wszelką cenę chciał, abym tutaj została ? Przecież zawsze powtarzał, że będzie mnie wspierał w moich decyzjach, a teraz tak po prostu je podważa. Z rozmyśleń wyrwał mnie odgłos pukania do drzwi.
-Proszę. - szepnęłam zamieniając pozycję leżącą na siedzącą. 
-Mogę ? - usłyszałam cichy głos przyjaciółki. 
-Po co przyszłaś ? Filip chce, żebyś mnie przekonała ? Jeżeli tak to daruj sobie. - warknęłam w jej stronę.
-Lena, posłuchaj. - usiadła na brzegu łóżka. - Filip się o Ciebie martwi, bo jesteś i zawsze będziesz jego młodszą siostrzyczką..
-Martwi ? - przerwałam jej. - Gdyby tak było to nie robiłby takiej afery. To jest moja decyzja, rozumiesz ?
-Kochasz go ? - spojrzała na mnie. - Czy jesteś pewna, że kochasz Michała ?
-Karolina, a czy Ty jesteś pewna, że kochasz Filipa ? - przyjaciółka kiwnęła twierdząco głową. - No właśnie. A Michał.. On ma w sobie coś co sprawia, że się uśmiecham, coś co powoduje, że chcę aby był obok mnie.. - na samą myśl o nim uśmiech wkradł się na moją twarz, a w oczach zaświeciły się płomyczki. - Po prostu wiem, że przy nim jestem szczęśliwa. 
Karolina nic nie odpowiedziała. Po prostu przytuliła mnie do siebie. 
-Jeżeli tak to nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci szczęścia. - szepnęła mi do ucha i uśmiechnęła się mocniej mnie przytulając. 
Wiedziałam, że ona zrozumie mnie jak nikt inny, wiedziałam, że na nią mogę liczyć. Jej miejsce zajął Michał. Było już dość późno, więc ona poszła się położyć. Siatkarz usiadł na brzegu łóżka i delikatnie przejechał otwartą dłonią po pościeli.
-A Pan nie pomylił pokoi ? - zaśmiałam się wychodząc z łazienki. 
-Wręcz przeciwnie. - wyszczerzył się. - Jestem tam, gdzie powinienem być. 
-Na pewno ? - uniosłam brwi ku górze.
Michał podniósł się i podszedł do mnie. Złapał mnie w pasie i mocno przyciągnął do siebie. Dłońmi złapałam skrawki jego koszuli, w której swoją drogą wyglądał genialnie, i spoglądałam w jego tęczówki. Delikatnie musnął moje usta i szeroko się uśmiechnął.
-Śpij dobrze. - szepnął mi do ucha i złożył delikatny pocałunek na mojej szyi. 
-Dobranoc. - musnęłam jego usta. 
Po cichu wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zasnęłam. 

***

Rano obudził mnie delikatny pocałunek złożony na moich ustach. Otworzyłam oczy i pomrugałam kilka razy powiekami. Oczywiście nade mną stał Misiek. Uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam.
-Zjemy śniadanie i jedziemy. - odgarnął moje włosy z twarzy. 
Musnęłam jego usta i zeszłam z łóżka kierując się do łazienki. Z szafy wzięłam ubrania, a w łazience poranna toaleta, delikatny makijaż i co najważniejsze: narzucenie ubrania. Przy okazji włosy spięłam w luźnego warkocza. Z łazienki od razu po wyjściu skierowałam się na dół, aby zjeść śniadanie. 
-Zrobić Ci coś ? - spojrzałam na Michała.
-Nie, dziękuję. - uśmiechnął się. 
Kiwnęłam tylko głową i wyjęłam sobie jogurt i płatki. Oczywiście standardowe śniadanie, innej opcji nie widziałam. Michał uważnie mi się przyglądał. Spokojnie zjadłam śniadanie i wraz z Miśkiem weszłam do mojego pokoju. 
-Muszę jeszcze rzeczy wrzucić do torby i możemy jechać. - posłałam w kierunku siatkarza uśmiech i wyjęłam z szafy torbę. 
Michał rozwalił się na MOIM łóżku. Spakowałam wszystkie rzeczy, które wydawały mi się za najbardziej potrzebne i zasunęłam torbę. Spojrzałam na Michała i widząc, że w jego rekach znajduje się jakiś zeszyt obawiałam się najgorszego. 
-Michał, proszę Cię zostaw. - spojrzałam na niego i zbliżałam się do łóżka. 
-Ale dlaczego ? - wyszczerzył się. - Nie mówiłaś mi, że byłaś wielką fanką siatkówki. 
-Dawno i nie prawda. - sięgnęłam po zeszyt, ale oczywiście nie oddał mi go. 
-Mogę Ci załatwić autografy każdego z mojego zespołu. - wyszczerzył się.
-Jak będę chciała to sama sobie je zdobędę, bez Twoich względów. - wytknęłam w jego kierunku język. - A teraz proszę mi oddać ten zeszyt.
-Poczekaj.. - odnalazł w nim swoje imię i nazwisko. - O proszę, to mi się podoba ! Mój podpis jest i zdjęcie ze mną, innych nie potrzebujesz.
-Jasne. - zamknął zeszyt i podał mi go. - Dziękuję. 
Podniósł się z łóżka i zabrał ode mnie torbę. Zeszliśmy na dół, a tam w kuchni urzędowała Karolina wraz z Filipem. Przyjaciółka od razu do mnie podbiegła i rzuciła mi się na szyję. Zachowywała się tak, jakbyśmy miały się nie widzieć już do końca życia, albo jakby miał być koniec świata !
-Udusisz mnie.. - jęknęłam. 
-Dbaj o siebie. - szepnęła i spojrzała na Michała. - Ty też dbaj o nią. 
-Lena.. - Filip niepewnie podszedł do mnie, ale nie zwracałam na to uwagi. Miałam tylko jego więc nie chciałam się rozstać z nim w kłótni. Podeszłam bliżej niego i po prostu się do niego przytuliłam.
-Kocham Cię braciszku. - uśmiechnęłam się.
-Ja Ciebie też kocham, młoda. - pociągnął mnie za warkocza. 
-Lena, musimy jechać. - Kubiak zaczął nas ponaglać. 
Jeszcze raz przytuliłam się do brata, a później do Karoliny, to samo uczynił Misiek. Wyszliśmy z mieszkania, a później pod blokiem stanęłam i spojrzałam jeszcze w górę. Michał w tym czasie wrzucił moją torbę do bagażnika, a mi otworzył drzwi.
-Dziękuję. - wsiadłam do środka.
Kubiak okrążył samochód i zajął miejsce za kierownicą. Po chwili mój blok zniknął za nami, tak jak moje rodzinne miasto. Droga była długa i nużąca, ale oczywiście Misiek miał pełno jakiś płyt w samochodzie. Znalazłam odpowiednią.
-Ty jeszcze powiedz, że tego słuchasz. - spojrzałam na niego, a ten kiwnął tylko głową, co miałam zrozumieć jako "tak". 
Szeroko się uśmiechnęłam i włączyłam wynaleziona płytę. Z głośników poleciała piosenka, która potrafiłam słuchać na okrągło, wraz z ojcem. Podgłośniłam radio i pod nosem zaczęłam śpiewać tę oto piosenkę, a przed oczami miałam każda sytuację w której słuchałam jej z ojcem. Michał zaczął wystukiwać rytm o kierownicę, a ja mimowolnie zaczęłam głośniej śpiewać. Na twarzy Kubiaka można było dostrzec wyraźny uśmiech. Ale oczywiście jak to zawsze się dzieje nic nie trwa wiecznie. Ku naszemu zdziwieniu policjant zatrzymał nas i swoim "lizakiem" poprosił o to, aby Michał zjechał na pobocze.