poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 22.



-Bardzo Cię teraz potrzebuje. - Andrea podszedł do mnie i kucnął tuż obok mnie.
-Ale co się stało ? - w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy.
-Mieli wypadek, a on leży w szpitalu. - dodał i podniósł się. 
-Muszę tam jechać. - zerwałam się z krzesła i wybiegłam z pokoju trenera.
-Lena, co się stało ? - usłyszałam tylko pytanie Bartmana, ale nie zwróciłam na niego nawet uwagi.
Wbiegłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Łzy wypływały z moich oczu i spływały po policzkach zostawiając na nich ślady. Wyjęłam z szafy walizkę i wszystkie swoje ubrania wyrzuciłam na łóżko. Otworzyłam walizkę i klęknęłam na podłodze, po czym wpychałam każdą rzecz do torby. Nie zwarzałam nawet na to, że drzwi się otworzyły i ktoś wszedł do środka.
-Lena, co jest ? - Misiek klęknął obok mnie. 
-Nic. - otarłam policzki. - Daj mi spokój. 
Poczułam tylko jak przytula mnie do siebie. Wyrwałam się z jego objęć i powróciłam do swojego wcześniejszego zajęcia. Misiek kiwnął z niedowierzaniem głową i wyszedł z pokoju. Spojrzałam przed siebie i dłonie zacisnęłam w pięść, po czym uderzałam nimi o podłogę. Podniosłam się i jeszcze weszłam do łazienki gdzie się przebrałam. Wszystkie swoje rzeczy zabrałam z półek i również schowałam do torby, po czym ją zasunęłam. Złapałam ją za rączkę i ruszyłam w kierunku drzwi. 
-Co Ty robisz ? - usłyszałam, gdy tylko je otworzyłam. 
-Wyjeżdżam. - odparłam i ruszyłam w stronę windy.
-Ale jak to wyjeżdżasz ? - oczywiście jak to Bartek zadawał tysiące pytań.
-Bartek, daj spokój. - weszłam do windy i nacisnęłam przycisk "0", a siatkarz wszedł zaraz za mną.
-Dlaczego ?
-Bo muszę. Nie mogę tutaj zostać. - niecierpliwie zaczęłam poruszać nogą.
-I chciałaś wyjechać tak bez pożegnania się ze mną ? - złożył usta w dzióbek. 
-Bartek, muszę iść. - opuściłam windę, a zaraz po niej wyszłam z budynku. Siatkarz nie odpuścił, szedł za mną jak cień.
-Pożegnaj się chociaż. - złapał mnie za dłoń, a ja głośno westchnęłam. 
-Żegnaj. - szepnęłam przytulając się do niego. Bartek mocno mnie objął. 
Odsunęłam się od niego, a ten otarł wyimaginowaną łzę z policzka. Ruszyłam w stronę czekającej taksówki. Otworzyłam jej drzwi, a kierowca włożył mój bagaż do bagażnika. Spojrzałam jeszcze na ośrodek i poczułam jak po policzku spływa mi łza. 
-Lena, poczekaj ! - usłyszałam wołanie Kubiaka. 
poprosiłam kierowcę, aby chwilkę poczekał. Misiek podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Tego potrzebowałam, jego obecności, ale wiedziałam, że nie może jechać ze mną. Przecież zgrupowanie jest ważniejsze od moich problemów. Musnął moje usta, ale nie chciałam robić mu dalszej nadziei. Odwróciłam się i wsiadłam do samochodu trzaskając drzwiami. Wydałam kierowcy dyspozycję i od razu ruszyliśmy pod wskazany adres. Przez całą drogę wspominałam te trzy tygodnie spędzone w Spale i żałowałam, że nie pozwoliłam się dać polubić chłopakom. Oni się tak starali o to, a ja za każdym razem tak po prostu ich olewałam. To mnie bolało najbardziej. Wieczorem taksówkarz podjechał pod nasze mieszkanie. Pod mieszkanie, w którym mieszkałam razem z Filipem. Zapłaciłam za przejazd, a kierowca wyszedł i wyją moja walizkę z bagażnika. Podziękowałam mu i spojrzałam w kierunku okien. W naszym mieszkaniu świeciło się światło. Wygrzebałam z torby zawieszonej przez ramię klucze i otworzyłam drzwi od klatki. Windą wjechałam na swoje piętro i po jej opuszczeniu szybkim krokiem podeszłam do drzwi, które otworzyłam. Odstawiłam walizkę wraz z torbą na podłogę, a klucze odwiesiłam. Weszłam do salonu, a tam siedziała Karolina. 
-Karo ! - krzyknęłam i podbiegłam do niej. 
-Lena. - spojrzała na mnie. 
Wyglądała strasznie. Oczy podkrążone, a do tego całe czerwona jakby nie spała co najmniej kilka dni. Od razu się podniosła z kanapy i podeszła do mnie. Wtuliła się we mnie, a ja ją objęłam.
-Co się stało ? - odgarnęłam włosy z jej policzka.  
-Chcieliśmy zrobić Ci niespodziankę i odwiedzić Cię.. Jechał za szybko.. - rozpłakała się. 
-Mów dalej ! - krzyknęłam. - Co z nim jest ?!
-Chciał wyprzedzić, na trzeciego. Nie zauważył auta jadącego z naprzeciwka.. 
-Ale co z nim jest ?! - potrząsnęłam jej ciałem.
-Leży w szpitalu, w ciężkim stanie. - rozpłakała się. 
-W którym szpitalu ?
Gdy tylko podała mi adres od razu zamówiłam taksówkę, która już po chwili znajdowała się pod blokiem. Zabrałam torbę i wyszłam z mieszkania. Nie czekałam na windę, tylko zbiegłam po schodach. Wsiadłam do samochodu i podałam kierowcy adres. Po piętnastu minutach byłam już pod szpitalem. Zapłaciłam kierowcy i wyszłam z auta. Pobiegłam w stronę wejścia do szpitala. W "recepcji" zapytałam się o Filipa i pielęgniarka skierowała mnie do odpowiedniej sali. Gdy tylko do niej podeszłam wychodził od niego lekarz. 
-Przepraszam. - podbiegłam do lekarza. - Co z nim jest ?
-A pani kim jest dla pacjenta ? - zmierzył mnie wzrokiem. 
-Siostrą. - odparłam spoglądając na niego. - Powie mi pan co z Filipem ?
-Będę z panią szczery. - przerwał i spojrzał na mnie. 




6 komentarzy:

  1. OMG jak zwykle przyprawiasz mnie tymi końcówkami o zawał serca xD

    OdpowiedzUsuń
  2. MATKOOOO, JAKA KOŃCÓWKA!
    A tak się wczuwałam...........
    Kurek to zawsze ma wyczucie sytuacji... -.-'

    Pozdrawiam. ;-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No no to Bartuś. ;D. A Bartusia się nie ogarnie. ;d

      Również pozdrawiam. ;*

      Usuń
  3. W takim momencie ?! o.O
    Szybko następny rozdział :D

    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń