niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 51.





Nie reagowałam na dźwięk swojego imienia, który docierał do mnie. Szłam przed siebie, bacznie dotrzymując kroku Karolowi. Nie chciałam się odwrócić, ani okazać słabości. Chciałam po prostu odejść i wiedzieć, że dobrze zrobiłam nie odwracając się. Jednak nie, bo przecież trzeba mieć w sobie cząstkę głupoty. Może i rozum mówił mi, abym szła przed siebie nie zwracając uwagi na słowa serca, ale to drugie wygrało. Sprzeciwiłam się rozumowi i odwróciłam się. Stał tam. Jego postawa ciała ze spuszczoną głową w dół mówiła wszystko. Wszystkie te dni, tygodnie i miesiące spędzona u jego boku powróciły jakby zostały przyciągnięte do mnie magnezem ze zdwojoną, a nawet potrojoną siłą. Podeszłam do niego zostawiając Karola samego. Wiedziałam, że robię dobrze, w końcu serce ma racje, prawda?
-Michał.. - szepnęłam stając przed nim. 
-Lena.. - podniósł głowę ku górze, a w jego oczach były nagromadzone łzy. 
-Po co tu przyszedłeś? - nie odrywałam od niego wzroku, a sama starałam się powstrzymać napływające do moich oczu łzy. 
-Porozmawiać, ale zobaczyłem Cię z nim..
-To jest przyjaciel, nikt więcej. - otarłam łzy, które już zalegały na moich policzkach.
-Proszę Cię, porozmawiajmy. - chwycił moje dłonie i zacisnął je pomiędzy swoimi. 
-Michał, proszę Cię. - zabrałam ręce i odsunęłam się kawałek. - Nie mamy o czym rozma..
Nie pozwolił mi dokończyć mojego zdania, a raczej monologu słów, który już szykowałam w myślach. Zamknął mi moją buzię pocałunkiem, którego w ostatnich dniach i tygodniach bardzo mi brakowało. Tej jego bliskości i czułości, ciepła i tego, że jestem bezpieczna w jego ramionach. Brakowało mi jego pocałunków i ciepła jego warg. Nie protestowałam, wręcz przeciwnie. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Kiedy nasze usta się rozłączyły oparł swoje czoło o moje i wpatrywał się w moje oczy gładząc kciukiem mój policzek.
-Co to miało być?! - krzyknęłam odsuwając się od niego.
-Jakbyś nie chciała, abym Cię całował to nie pozwoliłabyś mi na to. 
-tutaj nie chodzi o to, czy miałeś moją zgodę. - odsunęłam się jeszcze bardziej od niego. - Nie powinieneś tego robić. Daj mi spokój, nie potrzebnie tutaj przychodziłeś. - odwróciłam się od niego i starałam się odejść, ale skutecznie mi to uniemożliwił chwytając mnie za nadgarstek.
-Lena, porozmawiajmy.. - przyciągnął mnie ku sobie i objął w pasie, po czym spojrzał w moje oczy. - Kocham Cię, tak cholernie Cię kocham.
-Lena, wszystko w porządku? - usłyszałam za sobą głos Karola.
-Tak, wszystko ok. - odparłam nie odrywając wzroku od Michała. - Muszę iść, ktoś na mnie czeka.
-Porozmawiajmy, o nic innego Cię nie proszę. - puścił mnie i położył dłoń na moim policzku.
-Karol.. - podeszłam do przyjaciela i spojrzałam na niego. - Przepraszam Cię, ale nie wyjdzie nam nic z tego spaceru. - westchnęłam chwytając jego dłoń. - Innym razem, dobrze?
-Len, bądź tylko ostrożna. - pochylił się i musnął wargami mój policzek. 
-Będę. - wymusiłam uśmiech na swojej twarzy i ponownie odwróciłam się w stronę Michała. - Czego chcesz? - od razu zadałam te pytanie, bo nie miałam ochoty czekać na cokolwiek z jego strony.
-Lena, ona nie była ze mną w ciąży, w ogóle w tej ciąży nie była! - podszedł bliżej mnie i chciał mnie przytulić, ale nie pozwoliłam mu na to.
-Ale to nie znaczy, że nie przespałeś się z nią, Michał. 
-Lena, to nie było tak jak myślisz. - uniósł moją głowę delikatnie ku górze. - To ona coś musiała nie wiem, wrzucić mi do szklanki z drinkiem, bo ja sam na pewno bym Ci czegoś takiego nie zrobił.
-Ale stało się. - spojrzałam w jego oczy. - Umiesz cofnąć czas? - poczekałam chwilę na jego odpowiedź, której oczywiście nie uzyskałam. - No właśnie, ja też nie. 
-Lena, ..
-Nie Michał. - odsunęłam się od niego na krok. - Powiedz mi tylko jedno. Jakbyś nie poznał mnie, nadal byś z nią był, prawda?
-Nie, nie byłbym z nią. 
-Jesteś tego pewny?
-Tak, Lena. Już od dłuższego czasu chciałem ją zostawić, ale nie miałem odpowiedniej motywacji do tego. - podszedł do mnie i ułożył jedną dłoń na moim policzku. - Ale wtedy poznałem Ciebie i wiedziałem, że nic z tego nie będzie, że ja i Monika nie ma najmniejszego sensu. 
-Sam zaprzeczasz swoim słowom, do cholery. 
-Proszę Cię..
-Michał, czy Ty słyszysz siebie? - po moich policzkach spłynęły słone krople. - Gdyby nie ja, to nie zostawiłbyś jej, bo jak powiedziałeś, nie miałeś odpowiedniej motywacji, do cholery.
-Ale zrobiłem to dla Ciebie, bo Cię kocham! - krzyknął i przystawił swoje czoło do mojego, ocierając kciukiem łzy, które znajdowały się na moim policzku. - Nie płacz. 
-Dlaczego pojawiasz się wtedy, kiedy już wszystko zaczęło mi się układać? - spojrzałam w jego oczy. - Kiedy nauczyłam się żyć bez Ciebie?
-Bo wiem, że nadal mnie kochasz, że jakaś cząstka Ciebie nadal chce, abym Cię dotykał, całował..
-Nie Michał, przestań. - ponownie odsunęłam się od niego, ale ten momentalnie stanął przy mnie. - Przestań, nie jestem już tą samą dziewczyną.
-Ale nadal mnie kochasz.
-Jeżeli nawet tak jest, to nic z tego nie będzie. - spojrzałam w jego oczy, w których tliła się nadzieja. 
-Proszę Cię, daj mi szansę. - ułożył dłoń na moim policzku. - Daj nam szansę.
-Nas już nie ma, Michał. - poczułam jak po policzku wpływa mi łza. - I nie będzie. 
-Lena..
Nie zareagowałam na kolejny dźwięk swojego imienia wychodzący z jego ust. Spojrzałam na niego, ominęłam go, a kiedy chwycił moją dłoń wyrwałam ją z jego uścisku i pobiegłam w stronę swojego bloku. Tam od razu weszłam do klatki i wbiegłam po schodach na odpowiednie piętro. Usiadłam na ostatnim schodku i oparłam głowę o ścianę. Po moich policzkach spływały łzy, które współgrały ze sobą tworząc mokry strumyk na moich policzkach. Przed oczami pojawiały mi się klatki wspomnień, zupełnie jakby leciał film tych cudownych dni spędzonych przy Michale.
-Lena, co się stało?





________________________________________
I mamy kolejny rozdział. ;). Mam nadzieję, że się spodoba. ;).
Liczę na oceny w komentarzach! ;)



piątek, 22 marca 2013

Rozdział 50.





Zdziwiłam się, że wiedział kim jestem, a ja za bardzo nie wiedziałam kim on jest. Starałam się sobie przypomnieć, ale jakoś mi to nie wychodziło.
-No tak, wielka pani Kubiakowa o mnie już zapomniała. - spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. - O swoim przyjacielu zapomnieć?
-Boże! - ocknęłam się dopiero wtedy, kiedy wspomniał o przyjaźni. - Jejku, Karol, przepraszam. - spuściłam ze wstydu wzrok. Wiecie, wtedy nawet obrus na stoliku w kolorze bladoróżowym był lepszy od spojrzenia w jego oczy. - Przepraszam, nie poznałam Cię, strasznie się zmieniłeś.
-Mo bez przesady. - machnął ręką i uniósł kąciki ust ku górze.
-Wiesz co, teraz jestem z Filipem, ale zostawię Ci swój numer i jak znajdziesz chwilę to może odezwiesz się i powspominamy stare, dobre czasy?
-Pewnie, jestem jak najbardziej za. - zaśmiał się i przewrócił karteczkę w notesiku, po czym podał mi go wraz z długopisem. Zapisałam na kartce rząd "swoich" dziewięciu cyfr i oddałam mu jego pomoc w pracy. - To teraz idę po Wasze zamówienie, a do Ciebie odezwę się jak skończę zmianę. 
-Będę czekać. - uśmiechnęłam się w jego stronę, a kiedy odszedł odetchnęłam z ulgą.
-Kto to był? - Filip wyraźnie zdziwił się, bo nie czekał zbyt długo z zadaniem tego pytania. Słysząc je mimowolnie się zaśmiałam i zerknęłam na odchodzącego Karola.
-Pamiętasz tego okularnika, z którym przyjaźniłam się razem z Karoliną? 
-Nie gadaj, że to on..
-No brawo, jednak czasem myślisz. - wytknęłam w jego stronę język. 
-Wyrobił się chłopak, wyrobił. 
Na jego stwierdzenie zareagowałam niczym innym niż śmiechem, a Filip po chwili śmiał się tak samo jak i ja. Na zamówienie długo nie musieliśmy czekać, bo już po kilku minutach Karol nam je przyniósł. W dość luźnej i jak na nas miłej atmosferze zjedliśmy po swoim ulubionym kawałku ciasta i wypiliśmy ciepłe napoje, po czym Filip zapłacił i razem opuściliśmy kawiarenkę. Droga powrotna do domu minęła równie szybko jak i z domu do Impresji. Po wejściu do mieszkania ja udałam się do swojego pokoju, a Filip oczywiście poszedł do Karoliny, która grzała kanapę w salonie. Odpuściłam sobie obiad i popołudnie spędziłam zamknięta w swoich czterech ścianach, wiecie każda Księżniczka ma swoje małe królestwo, więc ja inna być nie mogłam. Z moich głębokich rozmyśleń, w sumie to o niczym, wyrwał mnie dźwięk telefonu oznaczający nadejście sms'a. Odszukałam go dłonią i przy okazji z półki prawie spadła lampka nocna, ale w porę ją złapałam drugą ręką, natomiast długopisu nie udało mi się uratować i spadł na podłogę. Zegarek na telefonie wskazywał godzinę siedemnastą. Po odblokowaniu telefonu zabrałam się za czytanie wiadomości.




Przepraszam, że o tej godzinie piszę, ale dopiero skończyłem pracę. Masz może czas, żeby się spotkać? ;). Karol.


O której i gdzie? ; >


Za godzinę. Wpadnę po Ciebie?


Adres znasz. ;). 


Będę o 18. ;)



Odłożyłam telefon na jego wcześniejsze miejsce i niechętnie zwlekłam się z łóżka. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej ubrania, które po wejściu do łazienki od razu na siebie włożyłam. Poprawiłam włosy - oczywiście spięłam je w warkocz, no i nie obeszło się bez poprawy makijażu. Całe przygotowanie do wyjścia trochę czasu mi zajęło, bo nim się zdecydowałam na ubrania i takie różne rzeczy trochę czasu minęło. Dziesięć minut przed osiemnastą zeszłam na dół i poinformowałam Filipa, że wychodzę i nie wiem o której wrócę. Nie zaprotestował.  Kiedy tylko otworzyłam drzwi stwierdziłam, że nie zapraszam go do środka, tylko od razu wyszłam i razem z nim wyszłam z bloku. Od razu na początku rozmowy zaczął mnie rozśmieszać, tak jak to miał w zwyczaju. Za to go lubiłam. Zawsze potrafił mnie rozśmieszyć.
-Lena..




_____________________________________
No i mamy kolejny rozdział. ;)
Trochę krótki, ale to przez to, że mam mało czasu dzisiaj, teraz. 
Wybaczycie mi? ;)



sobota, 16 marca 2013

Rozdział 49.





-Milena, odpuść sobie, proszę Cię. - przeniosłam wzrok na szklankę z ciepłym cappuccino. 
-Ale Lena, dlaczego obydwoje jesteście tacy uparci?
-Nie jestem uparta. - westchnęłam. - Tylko o tym chciałaś rozmawiać? Bo jak tak to sobie pójdę. 
-Marlena, proszę Cię. - chwyciła moją dłoń, kiedy chciałam się podnieść. - Dlaczego upierasz się przy tym, aby z nim nie porozmawiać?
-Bo staram się ułożyć sobie życie bez niego. - spojrzałam na nią, po czym się podniosłam i zabierając kurtkę jeszcze raz przeniosłam wzrok na nią. - Staram się żyć mimo tego, iż darzę go wielkim uczuciem. 
-Lena!
Docierał do mnie krzyk narzeczonej Michała, ale bez względu na jej wołania, krzyki, nawoływania czy jak kto woli wybiegłam z kawiarni i od razu dość szybkim krokiem udałam się w stronę swojego mieszkania. Jak to dziwnie brzmi.. Przecież teraz to Filip tam mieszkał, a ja siedziałam im na głowie. 
-Marlena. - dotarł do mnie głos mężczyzny. - A gdzie zgubiłaś Milenę?
-Wiesz co Michał? - odwróciłam się w jego stronę. - Dajcie sobie spokój do cholery i zostawcie mnie. - niemalże krzyknęłam. - Mam was wszystkich daleko i głęboko, więc zniknijcie z mojego życia!
-Lena, poczekaj. - chwycił moją dłoń. - Co się stało?
-Daj mi spokój. - jęknęłam w jego stronę, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy, które w dość dużych ilościach nazbierały się w moich oczach. - Chcę sobie ułożyć życie bez Michała, więc przestańcie o nim pieprzyć na prawo i lewo!
Ponownie ruszyłam w stronę mieszkania, w którym spędzałam częściej noce niżeli dni. Z Filipem często się kłóciłam, a jeszcze niedawno byliśmy nierozłączni. Sama nie wiedziałam co się z nami stało, a może lepiej co się stało ze mną. Nie zwracając uwagi na to czy ktokolwiek jest w mieszkaniu wbiegłam do środka trzaskając drzwiami, po czym udałam się do swojego pokoju, gdzie rzuciłam się jak długa na łóżko, a poduszka znajdująca się pod moją głową ponownie wpijała hektolitry wylewanych łez. 
-Lena..
-Zostawcie mnie w spokoju! - wykrzyczałam połykając łzy.
-Wiesz, że na mnie możesz liczyć. - usiadł obok mnie i pogładził dłonią moje plecy. - Dobrze wiesz, że się o Ciebie martwię. 
-Proszę, przytul mnie. - podniosłam się i odwróciłam w jego stronę, a ten bez słowa wziął mnie w swoje ramiona. Łzy spływające po moich policzkach lądowały na jego koszulce, która z każdą sekundą była coraz bardziej mokra. 
-Nie płacz już. - spojrzał na mnie delikatnie się uśmiechając, po czym kciukiem otarł łzy, które jeszcze zalegały na moim policzku. - Jesteś silna i powinnaś wierzyć w to. 
-Dziękuję Filip, na prawdę Ci dziękuję. - uniosłam delikatnie kąciki ust ku górze, po czym moje wargi spoczęły na policzku Filipa.
-A teraz zbieraj się i idziemy na zakupy. - szeroko się uśmiechnął i podniósł się.
-Ale Filip..
-Nie ma żadnego "ale". - przerwał mi w spół zdania, a ostatni wyraz ujął w cudzysłów, gestykulując rękoma, czyli po polsku mówiąc w tak zwane króliczki. - Za piętnaście minut na dole i nie ma że nie.
Nie czekał na moją reakcję tylko od razu wyszedł z mojego małego królestwa. Zaśmiałam się w duchu, wiecie, aby nikt nie słyszał, że się śmieje czy coś w tym stylu. Stanęłam przed szafą i spojrzałam na znajdujące się w niej ubrania. Wzięłam którekolwiek, bo przecież nie miałam zbyt dużo czasu na wybranie odpowiedniego stroju i weszłam do łazienki. Tam zmieniłam ubranie na te, które przyniosłam, poprawiłam makijaż i jeszcze raz się uczesałam plotąc warkocza na bok. Na koniec spryskałam ciało mgiełką o zapachu kwiatu wiśni i wyszłam, po czym od razu zbiegłam na dół, a po chwili razem z Filipem wyszłam z mieszkania.
-To gdzie idziemy? - przeniosłam swój wzrok na Filipa.
-Najpierw na jakieś ciastko, a później na zakupy, chyba, że nie chcesz.
-Wiesz, ciastko jak najbardziej. - uśmiechnęłam się i spojrzałam przed siebie. - Ale zakupy chyba odpuszczę. 
-Niech będzie. - zaśmiał się i objął mnie ramieniem. 
Przechodziliśmy przez uliczki, które w czasach podstawówki wyznaczały granicę danych grup w trakcie zabaw. No tak, kiedyś nie było problemów i wszystko szło tak pięknie. Miłość była czyś nieznanym, a pocałunki wprawiało w obrzydzenie. A teraz z czasem, kiesy się dorasta wszystko się zmienia. I co to wszystko daje? Cierpienie, hektolitry wylanych łez. Ale jeżeli uczucie jest odwzajemnione to daje to szczęście i poczucie bliskości drugiej osoby. Ale wracając do tych miejsc. To właśnie w tych parkach były pierwsze pocałunki, pierwsze kłótnie z przyjaciółmi i oczywiście w tych miejscach po raz pierwszy sięgało się po alkohol. 
-Lena, w ogóle mnie nie słuchasz.. - westchnął.
-Przepraszam, przepraszam. - otrząsnęłam się ze swoich rozmyśleń. - Po prostu się zamyśliłam.
-Dobra, już nie ważne. - machnął ręką i otworzył drzwi Impresji. - Wchodź.
Zaśmiałam się tylko i weszłam do środka. Na wieszaku odwiesiłam kurtkę, a torebkę zabrałam ze sobą. Zajęliśmy wolny stolik i wzięliśmy do rąk kartę zwaną potocznie Menu. Nawet nie zdążyliśmy się zastanowić nad tym, co mamy wybrać, a już stał przy nas kelner.
-Poproszę herbatę z sokiem malinowym i kawałek W-Z'ki. - zamknęłam kartę i odstawiłam ją na stolik, po czym spojrzałam na Filipa.
-Ja poproszę latte i kawałek tiramisu. - uczynił z kartą to samo co ja wcześniej i spojrzał na kelnera.
-Za chwilkę podam państwu zamówienie. - dokładnie zapisał w swoim notesiku owe zamówienie i przeniósł wzrok na naszą dwójkę. - Lena?




________________________________________________
No mamy kolejny rozdział. ;)
Mam nadzieję, że się spodoba. ;D
A ja idę dalej oglądać meczyk, a później przed książki. ;c
Pozdrawiam serdecznie! ;*

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 48.




-Przepraszam, nie chciałem. - westchnął i pomógł mi się podnieść.
-Daruj sobie. - mruknęłam wyrywając dłoń z jego uścisku. 
-Na prawdę przepraszam! - krzyknął w moim kierunku, a ja tylko się obróciłam. Widokiem tego osobnika była nieźle zdziwiona. - Lena?!
-No chyba sobie żartujesz.. - otworzyłam szeroko oczy z niedowierzania. - Co Ty tutaj robisz?!
-No chyba powinienem zadać to samo pytanie. - zaśmiał się.
-No wybacz, byłam pierwsza, więc czekam na odpowiedź. 
-Kontuzja się wkradła w moje ciało. - zaśmiał się. - Dlatego wpadłem do rodziny razem z Mileną.
-Masz tutaj rodzinę? - ponownie nieco się zdziwiłam.
-A no mam, siostra ojca tutaj mieszka.
-No popatrz, nawet nie wiedziałam. - rozejrzałam się po sali w poszukiwaniu znajomej. 
-A Ty sama tutaj jesteś? - poszedł w moje ślady i również się rozejrzał.
-Nie, nie. - zaśmiałam się kiwając przecząco głową. - Ze znajomą jestem. 
-Len, idziesz? 
-Przepraszam Cię, ale muszę uciekać. - uśmiechnęłam się delikatnie i musnęłam wargami jego policzek. - Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. 
-Ooo, Lena. - usłyszałam kobiecy, kiedy odchodziłam.
-Milena. - uśmiechnęłam się w jej kierunku. - Przepraszam Cię, ale muszę iść, wołają mnie. Spotkamy się może jutro?
-Jasne, porozmawiamy. - zaśmiała się.
Wymieniłyśmy się numerami telefonu, po czym jeszcze raz się z nimi pożegnałam i odeszłam w stronę Eweliny, która stała przy barze z dwoma drinkami w ręku. Zabrałam od niej jedną szklankę i poszłyśmy szukać wolnego stolika. Kiedy go znalazłyśmy usiadłyśmy naprzeciwko siebie i zaczęłyśmy wpatrywać w przechodzących obok nas ludzi, o których za każdym razem musieliśmy coś powiedzieć. Po wypiciu kilku drinków postanowiłyśmy pójść na parkiet, aby potańczyć, bo przecież po to zjawiłyśmy się w klubie. Tańce i całkiem udana zabawa jak dla mnie i Eweliny trwała do godziny trzeciej nad ranem. Około tej godziny opuściłyśmy lokal i każda z nas poszła w kierunku swojego mieszkania.


***


Następnego dnia obudziłam się około godziny dwunastej z ogromnym bólem głowy. W sumie nie wypiłam zbyt dużo, ale odkąd pamiętam nie miałam dobrej głowy do picia. Teraz po raz kolejny uświadomiłam się w przekonaniu co do tego. W przeciągu kolejnych kilku minut zwlekłam się z łóżka i udałam się do łazienki, gdzie wzięłam długi, zimny prysznic, w celu rozbudzenia się. Owinięta w ręcznik weszłam do pokoju i z szafy wyjęłam ubrania, z którymi ponownie przeszłam do łazienki. Tam ubrałam się, spięłam włosy w kłosa, a kiedy zrobiłam delikatny makijaż opuściłam pomieszczenie i zeszłam na dół, gdzie na szybko zrobiłam sobie śniadanie. No wiecie, musiałam zjeść pożywny posiłek, jakim były płatki z jogurtem, a co. Po spokojnym zjedzeniu ponownie przeszłam do swojego pokoju. Wzięłam do ręki telefon, a po odblokowaniu go widniała na nim koperta.


O której mogłybyśmy się spotkać? Milena.


Pasuje Ci około godziny 14? ;)


Jasne. A gdzie?


W Impresji. Michał powinien wiedzieć gdzie to. ;D. Do zobaczenia! ;)


Wsunęłam telefon do kieszeni spodni i zabierając torebkę zbiegłam po schodach na dół i zabierając kurtkę od razu wybiegłam z mieszkania. Moje stopy obrały kurs w stronę owej kawiarni. Na miejscu byłam kilkanaście minut przed godziną czternastą. Spokojnie zajęłam wolny stolik. Milena przyszła punkt czternasta.
-Cześć. - uśmiechnęłam się w jej kierunku.
-A cześć, cześć. - zaśmiała się i usiadła obok mnie. 
-I jak Ci się podoba w Kłodzku?
-Powiem Ci, że ładne miasto. - zaśmiała się.
-Napijesz się czegoś? - przywołałam kelnerkę.
-Może poproszę herbatę. 
Kiedy tylko kelnerka do nas podeszła zamówiłyśmy dwie herbaty i w spokoju czekałyśmy aż je otrzymamy. Zapanowała cisza, która nie była dość miła, ale cóż.
-Wiesz, że ta ciąża Moniki to było kłamstwo? - Milena przerwała niezręczną ciszę. 



__________________________________________
No i mamy kolejny rozdział. ;>
Sovia, do boju! ;D


niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 47.




Słysząc dobiegający odgłos mojego imienia od drzwi momentalnie zamknęłam oczy z nadzieją, że osobnik, który miał czelność mi przeszkadzać pomyśli sobie iż śpię i da mi święty spokój. Ale czy wspominałam już, że nadzieja matką głupich? Pewnie tak, a jeżeli nie to właśnie to robię. Wiecie o co chodzi. Ale dobra. Wracając do całej tej sytuacji. Poczułam jak moje łóżko się ugina pod ciężarem. Nie miałam pojęcia kto to jest, chodź głos był znajomy. A może po prostu nie chciałam wiedzieć, czy mam rację myśląc iż to właśnie ta osoba. 
-Len, wiem, że nie śpisz. - położył swoją dłoń na mojej. Cholera! Że też musiał mnie tak dobrze znać. 
-Czego chcesz? - momentalnie zabrałam swoją dłoń spod jego i usiadłam po turecku. 
-Porozmawiać? - odpowiedział pytaniem na pytanie. No tak, bo przecież ja uwielbiam te nasze rozmowy, które na nic nie wskazują. Super. 
-Jeżeli masz zamiar pieprzyć o tym, że on żałuje, bla, bla, bla to idź sobie. - ponownie się położyłam i obróciłam do niego plecami. 
-Len, daj sobie pomóc. - pogładził dłonią moje plecy.
-Nie potrzebuję waszej pieprzonej pomocy! - krzyknęłam i wstałam z łóżka, po czym podeszłam do drzwi, które szeroko otworzyłam. - Wynoś się i nie wracaj!
-Co się z Tobą stało, co? - podszedł do mnie i spojrzał w moje oczy. - Nie jesteś tą samą Leną.
Nie zareagowałam na jego słowa. Zbiegłam po schodach na dół i stanęłam przy drzwiach wyjściowych. Kiedy Russell stanął obok mnie otworzyłam je i ręką wskazałam mu, aby wyszedł. Kiwnął z niedowierzaniem głową, zabrał swoją kurtkę i opuścił moje mieszkanie. Zamknęłam za nim drzwi i udałam się do kuchni, gdzie siedział Filip wraz z Karoliną. 
-Jeżeli jeszcze któryś z nich znajdzie się w tym domu to nie ręczę za siebie. - syknęłam przez zaciśnięte zęby, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
-A Lena.. - Karolina chciała coś powiedzieć, ale po prostu zignorowałam to.
Weszłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Odgłos rozniósł się po całym mieszkaniu, a ja walnęłam się na łóżko i starałam się zasnąć. 


***


-Lena do cholery! - docierał do mnie krzyk, chociaż miałam nadzieję, że wydaje mi się. Dotarło do mnie dopiero wtedy, kiedy ktoś zrzucił z mojego ciała kołdrę. - Wstawaj!
-Filip odpuść sobie. - warknęłam w jego stronę nie otwierając oczu. - Odwal się ode mnie!
-Masz pięć minut i widzę Cię na dole! 
-Jasne, zadzieram kiecę i lecę. - mruknęłam i ponownie wygodnie rozłożyłam się na łóżku.
Znów ciepło kołderki sprawiło, że moje powieki zrobiły się ciężkie.. Mimowolnie je przymknęłam i znów zasnęłam. Ale oczywiście Filipowi było nie na rękę i nie pozwolił mi spać nadal.
-Mówiłem, że masz być za pięć minut na dole! - wydarł się, kiedy poczułam jak moja pidżama stała się mokra za pośrednictwem wiadra wody.
-Jesteś pierdolnięty! - krzyknęłam podnosząc się z łóżka.
-Licz się ze słowami!
-Mam Cię gdzieś, rozumiesz?! - stanęłam naprzeciw niego i spojrzałam w jego oczy. - Wal się!
-Lena do cholery, co się z Tobą dzieje?!
-Daj mi spokój! - syknęłam i podeszłam do szafy. - Wypad!
-Wyrażaj się! - krzyknął, ale nie dopowiedział nic więcej, bo Karolina siłą wyciągnęła go z mojego pokoju. Biedaczka zapewne nie chciała abyśmy się kłócili. 
-Idiota. - mruknęłam pod nosem i otworzyłam szafę.
Wzięłam pierwsze lepsze rzeczy i udałam się do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zrobiłam nieco mocniejszy makijaż niż zwykle. Włosy pokręciłam lokówką i spryskałam ciało perfumą. Wyszłam z łazienki i rzuciłam pidżamę na łóżko, po czym udałam się na dół. Tam zabrałam tylko wafla ryżowego i jedząc go wybiegłam na przedpokój.
-Dokąd się wybierasz? - momentalnie obok mnie pojawił się Filip.
-A co Cię to? - przeniosłam wzrok ze sznurówek buta na niego. - Obudziłeś mnie to idę.
-Widzę Cię na obiedzie. 
-Jasne. - zabrałam klucze i wrzuciłam je do torebki. - Uważaj, bo się pojawię. - rzuciłam i wybiegłam z mieszkania trzaskając drzwiami. Zbiegłam po schodach, a co za tym idzie wybiegłam z klatki i ruszyłam na podbój Kłodzka. Dawno nie łaziłam po mieście, ale nie lubiłam sama tego robić. Dlatego pierwsze co zrobiłam to poszłam po koleżankę z czasów liceum. 
-Lena? - zdziwiła się kiedy mnie zobaczyła, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
-Idziesz ze mną połazić tak jak to było za czasów liceum? - uśmiechnęłam się, a ta odwzajemniła mój uśmiech i zabrała torebkę krzycząc rodzicom, że wychodzi. Razem z nią ruszyłyśmy do centrum. Zaczęłyśmy łazić po sklepach. Oczywiście tych z ciuchami! Kupiłam sobie spodnie, sweter, sukienkę. Oczywiście nie obeszło się bez zahaczenia o sklepy z butami, gdzie oczywiście musiałyśmy coś kupić. Ja kupiłam te, na które polowałam od zawsze, ale jak na złość nie było za każdym razem mojego rozmiaru. Tym razem mi się udało. W drodze powrotnej wpadłyśmy jeszcze do kawiarni na kawę. Ja zamówiłam sobie latte, a Ewelina cappuccino. Opowiedziałam jej całą historię mojego powrotu, a ona nie mogła w to uwierzyć.
-Przecież byliście tacy szczęśliwi. - westchnęła i zamoczyła usta w ciepłym napoju.
-Ale wyszło tak jak wyszło. - zaczęłam się bawić łyżeczką. - Usunęłam mu się. Jego dziecko ma prawo być szczęśliwe.
-A co z Twoim szczęściem?
-Wiesz Ewka, moje się nie liczy. Nie chciałam odbierać dziecku ojca. - westchnęłam i zamoczyłam usta w kawie. - Wiem co to znaczy wychowywać się bez rodziców.
-No tak, rozumiem. - uśmiechnęła się delikatnie, a ja odwzajemniłam jej uśmiech.
Dokończyłyśmy picie kawy i regulując rachunek wyszłyśmy. Umówiłyśmy się na wieczór, na imprezę. Pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Wbiegłam po schodach i weszłam do mieszkania. Zabrałam wszystkie swoje torby i ruszyłam do swojego pokoju.
-Gdzie się szlajałaś?! - oczywiście Filip od razu musiał na mnie naskoczyć.
-Nie Twój zasrany interes! - mruknęłam i wbiegłam do pokoju.
Popołudnie minęło szybko i z każdą minutą przybliżała się godzina zero. brałam kupioną dzisiaj sukienkę i szpilki, włosy wyprostowałam i pozwoliłam im swobodnie opaść na ramiona, a na końcu poprawiłam makijaż. Zabrałam kopertówkę i zeszłam na dół. Zabrałam klucze i wybiegłam z mieszkania, a później z klatki. Przed blokiem czekała już na mnie Ewela. Przywitałam się z nim ponownie dzisiejszego dnia i ruszyłyśmy na podbój jednego z kłodzkich klubów. Weszłyśmy do środka i zaczęłyśmy zabawę. 
-Patrz jak łazisz! - krzyknęłam, kiedy ktoś na mnie wpadł. 





________________________________________________
No i mamy kolejny rozdział. ;>
Mam nadzieję, że się podoba. ;)
Jak myślicie, kto dzisiaj wygra? Kielce czy Jastrzębianie ? ;>. Ja nie powiem za kim jestem, aby nie zapeszyć. ;D