środa, 27 lutego 2013

Rozdział 46.



Kiedy się obudziłam nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Obrazy przed oczami miałam zamazane, co sprawiało, że nie wiedziałam dokładnie gdzie jestem. Poczułam jak ktoś ściska moją dłoń.
-Siostra.. - szepnął i mocniej ścisnął moją dłoń. - Nie, nic nie mów. - dodał, kiedy próbowałam wydusić z siebie słowa. 
Pogładził dłonią mój policzek, a na jego twarzy dostrzegłam uśmiech, kiedy tylko mój obraz się wyostrzył.
-Co się stało? - uważnie mu się przyjrzałam. 
-Spokojnie, nic nie mów. - odgarnął z mojego czoła włosy. 
Wyszedł z sali, uprzednio mnie o tym informując. Nim się obejrzałam wrócił z lekarzem. Ten uważnie mi się przyjrzał, zbadał mnie i poprosił mojego brata, aby wyszedł z nim na korytarz. W myślach miałam najgorsze scenariusze, ale starałam się myśleć pozytywnie. Po kilkunastu minutach wrócił do sali i usiadł na brzegu łóżka szpitalnego. 
-Musisz jeszcze trochę tutaj zostać, siostra. - westchnął. 
-Dlaczego tutaj jestem? 
-Nie mów nic, spróbuj się przespać. - uniósł kącik ust ku górze.
-Chcę wiedzieć dlaczego tutaj jestem, do cholery! - krzyknęłam, ale od razu poczułam ból w klatce piersiowej. 
-Nie krzycz. - starał się mnie uspokoić, po czym wziął głęboki oddech. - Gdyby nie Ty, nie wiem czy miałabyś mnie teraz obok siebie.. 
-O czym Ty mówisz? - w moich oczach zaczęły się zbierać łzy. 
-Chciałem jechać do Michała, ale nie chciałaś mi na to pozwolić. - zacisnął dłonie w pięści. - A ja po prostu chciałem dać mu nauczkę za to, że Cię skrzywdził. Odepchnęłaś mnie i to Ciebie potrącił samochód.
-Filip, posłuchaj.. - odnalazłam swoją dłonią jego i delikatnie ją uścisnęłam. - Nie przejmuj się i nie zamartwiaj się tym. 
-Jak mam się nie zamartwiać skoro mógłbym Cię stracić? - po jego policzku spłynęły pojedyncze łzy.
-Filip przestań. - zaśmiałam się, ale nawet to sprawiało mi ból w klatce piersiowej. - Złego diabli nie biorą. 
Teraz on się zaśmiał i niepewnie mnie przytulił. Delikatnie, aby mnie nie urazić czy chociażby nie sprawić mi bólu. Zapewne bolałoby go to bardziej niżeli mnie. 
-Ja pójdę, a Ty się prześpij. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. 
Nie protestowałam. Kiedy wyszedł i zamknął za sobą drzwi starałam się zasnąć. Nie przyszło mi to z łatwością, ale ważne, że udało mi się to. 



Dziesięć dni później..

Nadszedł dzień mojego powrotu do domu. Filip około godziny dziewiątej przyjechał po mnie. Pomógł mi spakować wszystkie swoje rzeczy, a kiedy chował już ostatnie przybory toaletowa, ja udałam się do szpitalnej łazienki. Tam jak najszybciej się ubrałam i spięłam włosy w wysokiego kucyka, po czym wyszłam i wróciłam do sali. Filip spojrzał na mnie, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Razem poszliśmy pod pokój lekarski, gdzie od lekarza prowadzącego odebrałam wypis. Kiedy wyszłam pomachałam nim Filipowi przed nosem, a ten tylko się zaśmiał. Na parkingu wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. W domu byliśmy  po dobrych dwudziestu minutach. Kiedy weszłam do środka Karola od razu rzuciła się na mnie łapiąc mnie w swoje objęcia. Całe szczęście, że Filip dość szybko zareagował, bo nie wiem czy czasem nie udusiłaby mnie. Stęskniła się to rozumiem, ale żeby mnie dusić?! No sorry memory, ale to już chyba lekka przesada. Aby nie robić im problemu od razu poszłam do swojego pokoju. Tam rozpakowałam swoje rzeczy i ułożyłam je na półkach.
-Mogę? - Karolina niepewnie zajrzała przez uchylone drzwi, a kiedy kiwnęłam twierdząco głową weszła do środka. 
-Chciałaś coś? - spojrzałam na nią siadając na łóżku. 
-Jak się czujesz? - usiadła obok mnie.
-Bywało lepiej, ale cóż. - westchęłam i przeniosłam wzrok na podłogę. - Czy.. Wiesz może.. 
-Był tutaj. - chwyciła moją dłoń.
-Co mu powiedziałaś?
-A co miałam powiedzieć? - czułam jak jak ślepia wpatrują się we mnie. - Powiedziałam prawdę. 
-Nie potrzebnie. - po moim policzku spłynęły pojedyncze łzy.
-Martwił się o Ciebie Lena. - uniosła moją głowę ku górze. - On na prawdę Cię kocha. 
-Ale będzie miał dziecko, a ja nie mogę się w to mieszać. - wstałam i otarłam swoje policzka, na których znajdowały się słone krople. - Przepraszam Cię, ale chcę się położyć. 
Nie odpowiedziała nic. I za to jej byłam wdzięczna. Podeszła tylko do mnie, przytuliła mnie i cmoknęła w policzek. Wysiliłam się na delikatny uśmiech, który miał wyglądać na taki najbardziej prawdziwy. Jednak byłam świadoma, że tak nie było. Wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Położyłam się na łóżku i spojrzałam w jakiś odległy punkt na suficie. 
-Lena..




_________________________________________
Wiem, miał być epilog, ale tak jakoś wyszło. ;>
Mam nadzieję, że nie będziecie źli za to. ;)


wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 45.





Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie. Nie chciałam się spotkać z Michałem, lecz po prostu wyjechać. Nie miałam zamiaru natknąć się nawet na Russella, który zapewne starałby się mnie przekonać do tego, abym porozmawiała z Kubiakiem. Nie miałam dosłownie na nic ochoty. Od razu po opuszczeniu łóżka weszłam do łazienki, przemyłam twarz, ubrałam się we wcześniej zabrane ze sobą rzeczy, zrobiłam delikatny makijaż, włosy spięłam w wysokiego kucyka i wyszłam. Włożyłam resztę rzeczy do walizki i zamknęłam ją. Jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju, po czym zaścieliłam łóżko, zostawiając je przy tym tak, jakby nikt na nim nie spał. Wzięłam do ręki kawałek kartki i długopis. Po co? Po to, aby napisać wiadomość pożegnalną do Michała. Chociaż tyle mogłam mu zostawić, chociaż ja nie zawiniłam w tym wszystkim.


Nie wiem po co to piszę, ale czuję, że powinnam. Nie zawiniłam, nie zdradziłam Cię tak, jak Ty to zrobiłeś względem mnie. Miałeś mi za złe coś, czego w ogóle nie było. Cóż, widocznie tak musiało być. Jednak mimo wszystko dziękuję za te wszystkie dni, które spędziłam przy Tobie, razem z Tobą. Było one najwspanialszymi, jakie miałam od odejścia rodziców. A teraz zajmij się Moniką i swoim dzieckiem. Oni będę Cię potrzebować bardziej niż ja i dlatego powinieneś być przy nich i patrzeć jak Twoje dziecko będzie dorastało, zasługuje na obecność ojca w swoim życiu. I proszę Cię jedynie o jedno. Bądź szczęśliwy i nie szukaj mnie, jeżeli pragniesz mojego szczęścia. 

Lena.


W szufladzie znalazłam jeszcze jakąś kopertę. Włożyłam złożoną w pół zapisaną kartkę do koperty, a na jej wierzchu napisałam tylko "Michał". Zabrałam walizkę i zeszłam na dół. W kuchni, na wysepce postawiłam, opierając o owoce, ową kopertę.Przeszłam się jeszcze raz, ostatni raz, po całym mieszkaniu, po czym zabrałam walizkę i założyłam w przedpokoju swoją skórzaną kurtkę  a klucze odwiesiłam na jeden z wieszaków znajdujących w przedpokoju. Wyszłam z mieszkania i ruszyłam w kierunku pobliskiego przystanku. Kiedy podeszłam akurat podjechał jakiś autobus. Po krótkiej rozmowie z kierowcą wsiadłam do niego, a po blisko półtorej godzinie dojechałam na dworzec w Katowicach. Tam kupiłam sobie bilet do domu i od razu udałam się na peron. Akurat trafiła mi się jazda bez przesiadek, więc jeden jedyny plus tego wszystkiego. Kiedy usłyszałam jak spikerka mówi na temat Kłodzka po chwili na jednym z torów podjechał. pociąg. Wzięłam walizkę, poczekałam spokojnie aż wszyscy wysiądą i wsiadłam do środka. Zajęłam jeden z nielicznych, pustych przedziałów i spokojnie się rozsiadłam w środku. Kiedy tylko poczułam, że pociąg odjeżdża po moich policzkach mimowolnie spłynęły łzy. Szybko je otarłam, aby siedząca naprzeciw mnie starsza pani ich nie zauważyła.
-Jeżeli z powodu chłopaka, nie warto. - spojrzała na mnie delikatnie się uśmiechając.
-A jeżeli kocha się go najbardziej na świecie? - odwróciłam wzrok w jej stronę, a po policzkach znów spłynęły mi łzy.
-Wiesz, jeżeli go kochasz to powinnaś walczyć. - chwyciła moją dłoń i poklepała po niej swoją.
-Tyle, że ja wolę dać mu możliwość stworzenia rodziny. - westchnęłam. - Możliwość, aby jego dziecko miało pełną rodzinę. 
-Ale nie możesz przez to niszczyć swojego szczęścia. - kobieta szerzej się uśmiechnęłam, puściła moją dłoń i oparła się, po czym zamknęła oczy.
Tylko głośno westchnęłam i spojrzałam przez okno. Katowickie zabudowania znikały za moimi plecami, a w zamian za to można było dostrzec pola, lasy i tego typu rzeczy. Konduktor sprawdzał w między czasie bilety, a kiedy opuścił mój przedział od razu przymknęłam powieki i zasnęłam. Kiedy się przebudziłam pociąg akurat się zatrzymał. 
-Ponownie witaj Kłodzko. - westchnęłam i zabrałam swoją walizkę.
Kiedy tylko wysiadłam z pociągu od razu udałam się do wyjścia z kłodzkiego dworca, a stamtąd już przeszłam na pobliski przystanek. autobusy ciągle jeździły tak samo, a kiedy wsiadłam do jednego z jadących w okolicę mojego bloku, stwierdziłam, że nadal są takie same i nadal zapchane. Jak dla mnie to nie była żadna nowość. Wysiadłam na swoim osiedlu, w sumie już nie moim. Zastanawiałam się jedynie nad tym, czy pozwolą mi wrócić i czy będą się z tego cieszyli. Kiedy stanęłam przed drzwiami wzięłam głęboki oddech i zapukałam.
-Lena! - Karolina niemalże pisnęła na cały blok, po czym od razu wciągnęła mnie do środka i mocno objęła. - Co tutaj robisz?
-Tak jakoś. - wzruszyłam ramionami. 
-Przecież Cię znam. - spojrzała na stojąca obok mnie walizkę. - Jakbyś przyjechała w odwiedziny, nie zabrałabyś wszystkich rzeczy.
-Dlaczego musisz mnie tak dobrze znać? - zaśmiałam się, ale raczej był to śmiech bardziej wymuszony, niżeli prawdziwy. 
-Opowiadaj. - chwyciła mnie za dłoń i zaciągnęłam do salonu, gdzie usiadłyśmy na kanapie.
-Ciąża Ci służy. - delikatnie się uśmiechnęłam. - Jak myślisz, jak wyglądałabym jako mama?
-Byłabyś świetną mamusią. - klasnęła w dłonie, ale po chwili zrobiła poważną minę. - Ale czy ja o czymś nie wiem?
-Nie, nie. - westchnęłam i spojrzałam przed siebie. - Ale Michał będzie ojcem. - przeniosłam wzrok w jej stronę, ale nie pozwoliłam jej nic powiedzieć. - Monika jest z nim w ciąży.
-Ale jak to?! - zdziwiła się i od razu z jej twarzy zniknął uśmiech.
-Kiedy wróciłam tutaj, przez Zbyszka, zdradził mnie, rozumiesz?! - niemalże krzyknęłam, a po moim policzku spłynęły łzy.
-Zabiję gnoja! - dotarł do nas głos, Filip.
-Filip, poczekaj! - krzyknęłam i wybiegłam za nim. 
Złapałam go przy przejściu dla pieszych. Szedł na parking, aby zapewne wsiąść do samochodu i pojechać do Michała. Nie chciałam tego. Zatrzymał się na środku drogi, a kiedy biegłam za nim zauważyłam nadjeżdżający samochód. 
-Filip! - ponownie krzyknęłam.
Zdążyłam go jedynie odepchnąć, aby nic mu się nie stało. Poczułam mocne uderzenie i upadek.. Czułam, jak z mojego ciała wypływa ciecz zwana krwią. 




_______________________________________
Kolejny rozdział to będzie epilog. ;>
Może trochę z innej perspektywy, bo Michała, ale to już koniec tej historii. ;)

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 44.





Poczułam jak ktoś położył swoją dłoń na moim ramieniu. Od razu wiedziałam kto to. Tylko on potrafił tak delikatnie położyć dłoń, sprawiając, że było to prawie że nieodczuwalne. Stanął za mną i przytulił mnie do siebie. Nie potrafiłam odwzajemnić jego uścisku. Wciąż odbijały mi się słowa Moniki, nie potrafiłam zapomnieć o nich. 
-Zostaw mnie. - wyrwałam się z jego uścisku i stanęłam naprzeciw niego z policzkami mokrymi od łez, których szlak wyznaczał rozmazany, czarny tusz. 
-Kochanie.. 
-Nie mów tak do mnie. - przerwałam mu zaraz na początku jego zdania. - Zaufałam Ci, wierzyłam Ci, a Ty co zrobiłeś?! - krzyknęłam zaciskając dłonie w pięści i zaczęłam nimi uderzać w jego klatkę piersiową. - Zdradziłeś mnie, tak po prostu mnie zdradziłeś!
-Uspokój się! - krzyknął i chwycił moje dłonie. - Daj mi to wytłumaczyć.
-Nie chcę Cię znać, rozumiesz?! - kolejne łzy spłynęły po moim policzku. - Jutro z samego rana wracam do domu. 
-Nie rób tego, proszę. - szepnął i próbował mnie przytulić. 
Wyminęłam go nie odpowiadając. Ruszyłam w drogę powrotną do domku Michała i Russella. To już nie był "mój dom". Przestał nim być kiedy usłyszałam słowa jego byłej dziewczyny. Może gdyby mnie nie poznał to nadal by z nią był i byliby szczęśliwy? Wszystko było możliwe, prawda? Ruszyłam w drogę powrotną, a przy wyjściu z lasku zobaczyłam Russella. Przeszłam obok niego tak jakbym go nie znała. Zdziwił się, można powiedzieć, że nawet bardzo. Razem z Michałem wołali mnie, ale miałam to po prostu daleko i głęboko. Weszłam do "domu", a później do pokoju, który jeszcze przez najbliższą noc był moim i trzasnęłam drzwiami. Oparłam się o nie i zsunęłam się po nich siadając na podłodze. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej, schowałam w nie głowę, po czym objęłam je swoimi rękoma. Łzy bez przerwy spływały po moim policzku. To było po prostu silniejsze ode mnie i nie potrafiłam sobie z tym poradzić. To wszystko mnie przerosło. Resztkami sił podniosłam się z podłogi i udałam do łazienki. Tam oparłam się o umywalkę i wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Po chwili weszłam do kabiny prysznicowej i wzięłam szybki prysznic, jak na mnie to na prawdę szybki. Ubrałam jakąś pierwszą lepszą przyniesioną wcześniej luźną koszulkę i krótkie szorty. Mokre włosy wysuszyłam i spięłam je w luźnego i niedbałego koka, po czym od razu wyszłam z łazienki i bez namysłu usiadłam po turecku na łóżku. Jak głupia wpatrywałam się w okno, a dosłowniej w gwieździste niebo. Nie zareagowałam nawet wtedy kiedy ktoś zaczął pukać do moich drzwi. Po kilku sekundach one się otworzyły, a ja nawet nie odwróciłam głowy w ich stronę. Dopiero kiedy ktoś usiadł na jeszcze moim łóżko spojrzałam w tamtą stronę. 
-Nie płacz.. - szepnął, kiedy tylko po moim policzku zaczęły spływać łzy.
-On mnie zdradził, rozumiesz? - powiedziałam drżącym głosem. - Zdradził mnie kiedy tylko wyjechałam, inaczej nie mogło być.
-Nie zamartwiaj się tym. - przyciągnął mnie do siebie i przytulił. - Musicie sobie to wszystko wytłumaczyć, Mała. - szepnął czule i uniósł moją głowę ku górze. - Musisz z nim porozmawiać.
-Nie chcę, Russell. - kolejne łzy spłynęły po moim policzku. - Nie potrafię na niego spojrzeć, rozumiesz?
-Domyślam się. - westchnął i mocniej mnie objął. - Co zamierzasz?
-Jutro wracam do domu, do Filipa. - spojrzałam przed siebie. 
-Zostań. - chwycił moją dłoń. - Wytłumaczycie sobie to wszystko i jakoś się ułoży.
-Nie, nic się nie ułoży! - krzyknęłam połykając łzy. - Nic już nie będzie tak samo. Nie potrafię mu tego wybaczyć rozumiesz? - spojrzałam w jego oczy. - Po prostu nie potrafię. 
-Już dobrze. - pogładził moje włosy i pocałował w czoło. - Wszystko się ułoży zobaczysz. 
Nie wypuszczał mnie ze swoich objęć. Tkwiliśmy tak dobre kilka minut, a nawet więcej niż kilka. Otarł opuszkami palców moje mokre od łez policzki i delikatnie się uśmiechnął. Nagle do pokoju wpadł Michał. 
-Więc tak Ci na mnie zależało?! - krzyknął.. Znów zaczęła się kłótnia, tego nienawidziłam. 
-O co Ci do cholery chodzi?! - uniosłam krzyk podobnie jak on.
-Widać jak Ci zależało. - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Co, odwaliłaś scenę po to, aby być z nim?!
-Przestań pieprzyć te głupoty! - krzyknęłam łamiącym się głosem. 
-Myślałaś, że się nie dowiem co was łączy!? Monika miała rację!
-Miała rację?! - podniosłam się z łóżka i stanęłam tuż przed nim. - Jak mi zależało?! Na pewno bardziej niż Tobie! - po moich policzkach znów zaczęły spływać łzy. - To Ty mnie zdradziłeś, Ty mnie zraniłeś, a nie ja Ciebie! - wymierzyłam palcem wskazującym w jego klatkę piersiową i z każdym wypowiedzianym słowem uderzałam w nią. - Co, teraz nagle zamilkłeś?! Bo co, prawdę Ci powiedziałam? Ja bynajmniej po wyjeździe ze Spały byłam Ci wierna, a Ty wręcz przeciwnie. - te słowa wypowiadałam z wielkim bólem. 
-Myślisz, że łupi jestem?! - spojrzał na Russella, a po chwili znów przeniósł wzrok na mnie. - Fajnie było lecieć na dwa fronty?!
-Michał! - krzyknęłam niedowierzająco w jego oczy. - Jakie dwa fronty?! Nie spotykałam się z nikim kiedy byłam w domu. Każdego dnia myślałam tylko o Tobie, o tym co u Ciebie. A Ty co zrobiłeś?! Poleciałeś do łóżka z Moniką! Widocznie Tobie tak na mnie zależało!
-Zależało mi na Tobie, el Ty to wyko..
-No właśnie, zależało. - powiedziałam z naciskiem na ostatni wyraz. - A teraz widocznie już tak nie jest. 
-Leć sobie do swojego nowego ukochanego. - zmierzył tylko wzrokiem Russella.
-Jesteś głupi! - krzyknęłam.
-Był lepszy w łóżku?! A no tak, ze mną w Spale nie chciałaś iść do łóżka, ale on to inna bajka.
-Nigdy Cię nie zdradziłam! - na moich policzkach utworzył się większy strumyk z łez. 
-Jasne, daruj sobie. Zachowałaś się jak zwykła suka!
Kiedy tylko usłyszałam ostanie słowo odbiło mi się ono setki razy w głowie. Nie wierzyłam własnym uszom. Uderzyłam go w twarz, należało mu się. Zdradził mnie, a teraz stwierdził, że to ja go pierwsza zdradziłam z Russellem, bynajmniej to wywnioskowałam z jego słów i zapewne tak myślał. 
-Walcie się obydwoje! - krzyknął i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
-Michał! - otworzyłam drzwi i chciałam ruszyć za nim, ale Russell mi na to nie pozwolił. 




wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 43.




-Michał..- zatrzymałam się. - Proszę Cię wracajmy, nie chcę aby ona rozpoczęła jakąś niepotrzebną kłótnie.
Głośno westchnął, stanął przede mną i spojrzał w moje oczy. Wyczytał z nich chyba niepewność, bo nie protestował. Chwycił moją dłoń i ruszyliśmy w drogę powrotną do "domu". Cóż, ze spaceru nici. Kiedy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi od razu udałam się do swojego pokoju. Nie miałam ochoty na rozmowę z Michałem na ten temat, bo w mojej głowie ta rozmowa była zakończona kłótnią, wolałam to odpuścić. Położyłam się na łóżku, uprzednio odkładając na fotel torbę. Usłyszałam jak ktoś po cichu otwiera drzwi, więc od razu przymknęłam oczy pod pretekstem, że zasnęła. Poczułam jak moje łóżko się ugina pd ciężarem. 
-Kocham Cię, nawet nie wiesz jak bardzo. - Michał, byłam pewna, że był to on. Pogładził delikatnie mój policzek i złożył delikatny pocałunek na moim czole. Z trudem powstrzymywałam łzy, choć nawet nie wiem czym one były spowodowane. 
Zamknął drzwi. Odetchnęłam z ulgą i poczułam jak pojedyncze słone krople wypływając z moich oczu i spływają po policzkach. Po chwili dobiegł do mnie głos dzwonka roznoszący się po całym mieszkaniu. Nie miałam zamiaru się podnosić, przecież de facto spałam. Dotarł do mnie głośny krzyk kobiety. Od razu wiedziałam kto to. Podniosłam się i uchyliłam delikatnie drzwi, aby słyszeć o czym rozmawiają.
-Jestem z Tobą w ciąży, nie rozumiesz?! - krzyknęła.
-To nie możliwe.. - zauważyłam jak Michał usiadł na kanapie chowając głowę w dłonie. - Jak to?!
-Wystarczyła ta jedna noc w Spale, rozumiesz?! - do moich oczu momentalnie napłynęły łzy. Nie miałam pojęcia o czym ona mówiła. 
W głowie echem odbijały mi się jej wyrazy "jestem z Tobą w ciąży", a po policzkach spływał dość wyraźny strumień łez. Nie wytrzymałam. Wybiegłam z pokoju i spojrzałam do salonu. Michał mnie zauważył, ale nic nie wskórał. Wybiegłam z domu i biegłam przed siebie, choć sama nie wiedziałam dokąd zmierzam. Nie potrafiłam zrozumieć jak mógł być z nią, skoro wiedział, że na niego czekam, że go kocham. 



W tym samym czasie, Michał..

-Wynoś się! - krzyknąłem nieco zdenerwowany i dosłownie wypchnąłem ją z domu.
Wyszła z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Była z siebie dumna ? Pewnie tak, zapewne o to jej chodzi. Od razu zawołałem Russella i razem z nim ruszyliśmy w poszukiwaniu Leny. 
-O czym ona mówiła? - spojrzał na mnie.
-Nie ma czasu na wyjaśnienia. - warknąłem w jego stronę, ale ten zgromił mnie swoim wzrokiem. - Jak Lena wyjechała, upiliśmy się, ona przyjechała.. Kurwa, zjebałem!
-Stary, nie dołuj się tak. - poklepał mnie po ramieniu. - Nie ta to inna, przecież pełno takich jest na tym śmiecie.
-Czy Ty do cholery nie rozumiesz, że ja ją kocham?! - krzyknąłem na całą okolicę. 
Szukaliśmy jej bez przerwy pytając przy tym chłopaków czy nie widzieli jej gdzieś, jednak to było na nic. Zupełnie nie wiedziałem co miałem robić, ta cała sytuacja mnie przerastała. Zawsze byłem silny, wiedziałem co w danej sytuacji powinienem był zrobić, a teraz? Ta wiadomość o tym, że Monika jest ze mną w ciąży przerosła mnie i kompletnie wszystko zniszczyła. Gdyby Lena tego nie usłyszała wszystko byłoby dobrze, zapewne ukryłbym to jakoś, albo sam bym jej powiedział o tej jednej, głupiej nocy. A tak zapewne miała mnie za istnego kretyna i dupka, zupełnie takiego faceta jakim jest Zbyszek. 
-Ja pójdę w tą stronę. - Russell spojrzał na mnie i wskazał ręką kierunek, a ja kiwnąłem tylko głową. - A Ty idź w stronę lasku. 
Nie czekał długo na moją reakcję. Musiałem ją znaleźć i wszystko wytłumaczyć. Chociaż tyle mi zostało i ta głupia nadzieja na to, że zrozumie mnie i wybaczy. Okłamałem ją i nie powiedziałem jej o tym zdarzeniu. Byłem głupcem myśląc, że nikt się o tym nie dowie, a zarówno mogłem się domyśleć co zrobi Monika. Wbiegłam do lasku. Z każdą minutą robiło się coraz ciemniej, a z nieba zaczęły spadać krople deszczu. Cóż, pogoda idealnie dopasowała się do dzisiejszego dnia i sytuacji z nim związanych. Rozglądałem się uważnie, przecież mogła być dosłownie wszędzie. Bezskutecznie krzyczałem jej imię, którego echo nawet nie roznosiło się pomiędzy drzewami. Nic mi nie pomagało, nawet natura się sprzeciwiła.
-Lena! - krzyknąłem kiedy spostrzegłem postać siedzącą na pniaku. Nie byłem pewny czy to ona, czy nie. Teraz gdziekolwiek bym kogoś zobaczył wydawałoby mi się, że jest to ona.


No to wracamy do Lenki..

Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Jedna noc? Kiedy, gdzie i dlaczego? Setki pytań rodziło się w mojej głowie, a na żadne nie znałam odpowiedzi. Moje nogi poprowadziły mnie do pobliskiego lasku. Tak, do tego samego, gdzie wybieraliśmy się na spacer z Michałem. Czułam, że stanie się coś złego, ale nie miałam pojęcia, że aż tak złego. Robiło się coraz ciemniej, a ja nawet nie wiedziałam jak miałabym wrócić. Zaczął padać deszcz, najpierw z nieba spadały pojedyncze kropelki, a z każdą chwilą spadało ich coraz więcej i więcej. Moje ubranie było już całkiem przemoknięte, ale nie przejmowałam się tym. W głowie ciągle słyszałam ten głos Moniki i te jej słowa o ciąży i o tym, że jest to dziecko Kubiaka. 
-Jak on mógł mi to zrobić? - mówiłam sama do siebie połykając łzy, które akurat przy wypowiadaniu tych słów znajdowały się na moich wargach.
Dobiegł do mnie krzyk. Ktoś przeraźliwie krzyczał. Przestraszyłam się nie wiedząc kto to, ale nie miałam nawet zamiaru uciekać. Nie tym razem. Teraz nie miałam chęci do niczego, odechciało mi się wszystkiego. Teraz ten pniak, na którym siedziałam wydawał mi się jedynym miejscem na tej planecie, gdzie mogłam jak gdyby nigdy nic posiedzieć, mimo iż łzy same wypływały z moich oczu. Źle się czułam, ale nie był to taki zwykły ból. Bolało mnie serce. Czułam, że rozpadło się na miliony drobnych kawałków po tym, co usłyszałam. 
-Lena! - dotarł do mnie krzyk. Teraz już wiedziałam kto to woła i kogo szuka jednak nie miałam zamiaru się odzywać, nie miałam na nic ochoty. Wszystko straciło sens przez jedno usłyszane zdanie.




niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 42.




-Sam jesteś niewyżyty. - zmierzyłam go wzrokiem i skierowałam się do swojego pokoju.
Docierały do mnie tylko ciche chichoty Holmesa, a ja w odpowiedzi na nie trzasnęłam drzwiami wejściowymi do swojego pokoju. Od razu pognałam pod prysznic. Po wyjściu z łazienki ubrałam się i od razu powędrowałam do kuchni, aby przygotować sobie i Michałowi śniadanie. Wyjęłam bułeczki, jakieś dodatki no i oczywiście masło. Bułki przekroiłam, posmarowałam masłem i na to poukładałam szynkę, ogórka, pomidora czy nawet sałatę i rzodkiewkę. 
-O widzę, że śniadanko mi robisz. - Russell stanął obok mnie i oparł się o blat mebli kuchennych.
-Chyba śnisz. - wymierzyłam w jego stronę nożem. - Zamilcz albo zginiesz.
-Bo się boję, aż mi się nogi trzęsą. - zaśmiał się i chwycił mój nadgarstek. - Za chwilę Ty możesz zginąć. 
-Spadaj. - odepchnęłam go łokciem od siebie. 
-Ałaaaa! - pisnął. - To bolało. 
-A Ty krzyczysz jak baba. - zaśmiałam się i zaczęłam przekładać kanapki na talerz. 
-A Ty krzyczysz jak baba. - zaczął mnie przedrzeźniać powtarzając po mnie. 
-Weź zamilcz. - jęknęłam w jego stronę i postawiłam talerz ze śniadaniem na stole w jadalni.
-Oooo, widzę, że śniadanie przygotowane. - potarł ręką o rękę i musnął mój policzek.
-Oczywiście, że tak. - uśmiechnęłam się, a w stronę Russella wytknęłam język. 
-Przyjacielu mój najdroższy. - Holmes objął ramieniem Kubiaka. - Podzielisz się ze mną ?
-Ale o co chodzi? - spoglądał raz po raz na mnie i na środkowego.
-No bo to wredne babsko nie chce mi zrobić śniadania. - Michał wybuchł niepohamowanym śmiechem, a ja wraz z Holmesem zmierzył go wzrokiem.
-Siadaj, zjemy razem. - Michał wytknął w moją stronę język. 
-Zdrajca! - warknęłam w stronę swojego chłopaka, odwróciłam się na pięcie i poszłam do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku, otworzyłam swojego laptopa i włączyłam go. Standardowo weszłam na facebook'a i tam odczytałam wiadomość od Karoliny. 


Tęsknimy tutaj za Tobą. ;c. Odezwij się czasem i oczywiście odwiedzaj nas! ;-*. Jak Ci się tam podoba? Dobrze Ci się mieszka? Jak Cię przyjęli? Filip stwierdził, że pusto się w domu zrobiło bez Ciebie i prosił, abym przekazała Ci, że Twój pokój zostanie nieruszony i jeżeli tylko będziesz chciała to bez niczego możesz wracać tutaj, do nas. ;D


Mhm, spoko. Setki pytań, bo jakby było inaczej. Brakowało mi jeszcze tego, żeby jedynie przyjaciółka się mną interesowała. No tak, bo przecież ja brata nie mam, zostałam samotna bez nikogo bliskiego. Można i tak. Od razu po przeczytaniu zabrałam się za odpisywanie na jej wiadomość.


Ja też za Wami tęsknię, nawet nie wiesz jak bardzo! ;-*. Osiedle jest całkiem fajne, w sumie to zostałam otoczona z każdej strony przez siatkarzy Jastrzębskiego, ale nie narzekam. Wiesz, nawet podoba mi się to. ^^. Uprzedzę Twoje stwierdzenie co do tego: tak, wiem, że mam Michała. Co do mieszkania tutaj.. Nie jest źle. Nawet polubiłam to miejsce. Wiesz domek tak jakby jednorodzinny, mieszkam z Michałem i z jego klubowym kolegą, poznałam go jeszcze w Spale, kiedy tam byłam. Nawet specjalnie dla mnie przygotowali jeden pokój, który stał do tej pory pusty! *-*. Jest po prostu cudowny, nie ma na co narzekać. ;). Przyjęli mnie bardzo miło, a Michał mówił mi, że nawet trener Bernardi chce mnie poznać, więc czekam na ich pierwszy trening, bo zabierają mnie ze sobą. ;D. Taaaa, stwierdził, ale odezwać się to nie łaska, spoko. -,-. Nie mam zamiaru wracać, teraz tutaj jest mój dom i póki co tak będzie, ale cieszę się, że tak mówicie. ;). Wkrótce się odezwę! ;-*. Kocham Was! ;-***


Taaaaaak, trochę się rozpisałam, ale co tam. Musiałam jej to wszystko napisać i wolałam to zrobić w jednej wiadomości, bo tak to by zalewała mnie kolejnymi pytaniami. Wyłączyłam stronę internetową, a kiedy zamykałam komputer do mojego pokoju wszedł Michał. Uśmiechnął się do mnie i uwalił się na moim łóżku.
-A jakbym była tutaj nie wiem, naga? - zmierzyłam go wzrokiem i odłożyłam komputer na półkę. - To też byś sobie tak po prostu tutaj wszedł?
-A nie? - poruszał zabawnie brwiami. - Wtedy to już w ogóle! Jeszcze zamknąłbym drzwi na klucz, żeby nikt nie wszedł.
-Głupek i zboczeniec. - zaśmiałam się i dźgnęłam go palcem w żebra. 
-Ale i tak mnie kochasz. - pochylił się i delikatnie musnął moje usta. 
-Spadaj. - odepchnęłam go od siebie i wstałam. - Chodźmy na spacer.
-Co Cię tak wzięło na spacer? - podszedł do mnie i objął mnie od tyłu.
-Bo jest ładna pogoda i trzema ją pożytecznie wykorzystać. - zaśmiałam się. - To co?
-Niech będzie. - westchnął i jak nastolatek skradł mi całusa, po czym podszedł do drzwi. - Tylko się przebiorę. - rzucił i wyszedł zamykając je za sobą. 
Skoro on miał zamiar się przebierać to ja nie mogłam być gorsza, a co. Otworzyłam szafę, wzięłam jakieś pierwsze lepsze rzeczy, z którymi weszłam do łazienki, a tam na szybko się przebrałam. Włosy rozczesałam i pozwoliłam im opadać na ramiona, zrobiłam delikatny makijaż i spryskałam ciało mgiełką. Wyszłam z pokoju, a tam już czekał na mnie Michał.
-Mieliśmy iść, czekam na Ciebie, ale oczywiście Ty musisz się jeszcze stroić. - westchnął kręcąc głową.
-Oj tam, oj tam. - zaśmiałam się i podeszłam do niego. - Idziemy?
-Chodźmy. - chwycił moją dłoń i podeszliśmy do wyjścia.
-Gdzie idziecie? - Russell oczywiście ma doskonałe wyczucie czasu, nie ma co.
-Tam, gdzie Ty nie możesz. - zmierzyłam go wzrokiem, a ten podszedł do nas.
-To idę z wami. - wzruszył ramionami.
Razem, oczywiście całą trójką bo z Michałem nie możemy mieć chwili spokoju, wyszliśmy z mieszkania i ruszyliśmy w stronę pobliskiego lasku. W sumie oni znali tę okolicę lepiej ode mnie, więc nawet nie protestowałam. Mój wzrok przykuła osoba stojące wraz z Patrykiem Czarnowskim. 
-Michał.. - spojrzałam na niego, a ten mocniej ścisnął moją dłoń.




piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 41.




Osobnik stojący w drzwiach zmierzył mnie wzrokiem i już chciał odchodzić, ale obok mnie pojawił się Michał. Zaprosił go do środka i razem weszli do salonu. Głośno westchnęłam i zamknęłam drzwi, po czym udałam się do salonu. Michał chwycił moją dłoń i pociągnął za nią tak, że usiadłam mu na kolanach. Przedstawił mnie gościowi. Okazało się, że jest to kapitan ich ekipy z Jastrzębia. Rozmawiali dość długo, a ja ze względu na to iż dzielę teraz swoje cztery kąty z dwoma dryblasami przeprosiłam ich i udałam się w stronę łazienki. W końcu musiałam jakoś wyglądać na tej całej imprezce, którą oni dzisiaj organizują, prawda? Weszłam do łazienki i od razu po zdjęciu ubrań udałam się pod prysznic. O tak. Długi, relaksacyjny prysznic był tym, czego potrzebowałam po długiej i wyczerpującej podróży. Zakręciłam kurek z wodą, owinęłam ciało białym, puszystym ręcznikiem i stanęłam na łazienkowej podłodze. Wysuszyłam włosy i spięłam je w luźnego koka. Wyszłam z łazienki uprzednio się rozglądając czy czasem któryś z moich współlokatorów, że tak powiem, nie przechodzi i gdy droga była wolna szybko przemknęłam przez korytarz. Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. 
-Michał! - krzyknęłam, kiedy tylko się odwróciłam w stronę łóżka. Co tam, przecież można oblegać mój pokój.
-Tak ? - głupio się wyszczerzył i podszedł do mnie obejmując mnie w pasie. 
-Co tutaj robisz? - spojrzałam w jego oczy z poważną miną.
-No jak to co? - zrobił minę kotka ze Shreka. - Stęskniłem się za Tobą. - zmierzył mnie wzrokiem. - Ale nie przypuszczałem, że zastanę Cię taką.. - zamyślił się. - Nieubraną, o! Tak właśnie, to najbardziej pasuje!
-Oj Michał, Michał. - pokiwałam z politowaniem głową i wyrwałam się z jego uścisku. - A teraz przepraszam Cię, ale chciałabym się ubrać. 
-Jak dla mnie to nie musisz. - podszedł do mnie i objął mnie od tyłu, po czym delikatnie zaczął muskać moją szyję.
-Michał! - krzyknęłam poprzez śmiech.
-No dobra, dobra. - westchnął, obrócił mnie w swoją stronę i czule pocałował. 
-Żegnam. - odepchnęłam go delikatnie od siebie i wskazałam na drzwi. Niechętnie, muszę to przyznać, ale wyszedł. 
Podeszłam do szafy i od razu ją otworzyłam stałam tak przed nią kilka dobrych minut, aż w końcu znalazłam coś odpowiedniego. Szybko ubrałam się i spojrzałam do lustra.
-Tak Lena, dobry wybór. - powiedziałam sama do siebie i zaśmiałam się.
Zabrałam swoje kosmetyki i znów pognałam do łazienki. Wiecie, chce się dobrze wyglądać i nie narobić wstydu, to trzeba dopiąć wszystko na ostatni guzik, jak to się mówi. Stanęłam przed łazienkowym lustrem i zaczęłam się zastanawiać co by tutaj wymyślić ciekawego. Postawiłam na nieco mocniejszy makijaż. Taki, który idealnie pasował do moich błękitnych oczu. Zadowolona z siebie znów opuściłam łazienkę.
-No wreszcie. - jęknął Russell, z którym minęłam się w drzwiach. Jedynie zaśmiałam się i weszłam do swojego pokoju.
Weszłam do siebie i wygodnie rozsiadłam się na łóżku spoglądając na swoje dłonie. Doszłam do wniosku, że aby osiągnąć perfekcję muszę jeszcze coś zrobić ze swoimi paznokciami. Nie chciałam mieć nic rzucającego się w oczy. Miały wyglądać ładnie i zarazem naturalnie. Zabrałam się za nie i już po pół godzinie moje paznokcie wyglądały idealnie. Zadowolona z siebie wyszłam z pokoju i skierowałam się do lokum Kubiaka. Weszłam bez pukania, a Michał stał nad łóżkiem i przyglądał się jakimś koszulą leżącym na nim. Podeszłam do niego od tyłu i przytuliłam się do niego, po czym delikatnie musnęłam wargami jego ramie. 
-I jak, gotowy ? - szepnęłam do niego, a ten odwrócił się w moją stronę.
-Nie. - posmutniał i uważnie mi się przyjrzał. Chwycił moją dłoń i okręcił mnie wokół własnej osi. - Ale za to Ty pięknie wyglądasz. 
-Dziękuję. - poczułam jak na moją twarz wkrada się delikatny rumieniec.
-A ja nie mogę wybrać odpowiedniej koszuli. - westchnął i znów spojrzał na kraciaste koszule leżące na jego łóżku. 
-Ta będzie odpowiednia. - sięgnęłam po tę, w czarno-niebieskie kraty i podałam mu ją.
-I co ja bym bez Ciebie zrobił? - zaśmiał się i ubrał ją na siebie.
-Nie wiem. - wzruszyłam bezradnie ramionami i zabrałam się za zapinanie guzików w jego koszuli. 
-Wiesz.. 0 chwycił moje dłonie i poruszał brwiami. - Wolałbym, aby te Twoje ręce odpinały te guziki, a nie zapinały.
-To sam sobie je zapinaj. - wytknęłam w jego kierunku język i zaśmiałam się. - A ja pójdę może Russellowi pomóc.
-Co to, to nie. - przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta.
-Lena! Lenuś, Słońce! - dotarł do nas krzyk środkowego.
-Przykro mi, ale ktoś potrzebuje mojej pomocy. - zaśmiałam się i oddaliłam, po czym wyszłam i spojrzałam na biegającego po korytarzy Amerykanina. - Co byś chciał?
-No bo wiesz, nie wiem w co mam się ubrać. - westchnął podchodząc do mnie.
-Na początek to mogłeś chociaż jakąś koszulkę. - zasłoniłam oczy rękoma, ale obserwowałam go poprzez szczeliny między palcami.. No dobra, nie jego, ale jego tors. - Nie musiałabym bać się o to, że stracę swój kochany wzrok.
-Gdyby nie to, że potrzebuje Twojej pomocy to byś mnie popamiętała. - zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę w kierunku swojego pokoju. - Która?
-Booooooooooże.. - jęknęłam i zapewne, gdyby jego wzrok mógł zabijać moje życie byłoby zagrożone. Spojrzałam na koszule, które trzymał w rękach. - Weź tę w granatowo-zieloną kratkę. 
-Dzięki Ci wielkie. - szeroko się uśmiechnął i mocno mnie przytulił.
Opuściłam jego pokój pozwalając mu się ubrać, a sama weszłam do kuchni. Nalałam sobie do szklanki sok i czekając na tych wielkoludów spokojnie sobie go wypiłam. Kiedy panowie raczyli się pojawić wszyscy razem wyszliśmy dokładnie zamykając dom. Przeszliśmy te kilkadziesiąt metrów i stanęliśmy przy drzwiach wejściowych, do których Michał spokojnie zapukał. Damian otworzył je i zaprosił do środka. Weszliśmy do salonu, gdzie już sporo graczy się znajdowało i w dobre sobie trzymali w dłoniach to piwo, to kieliszek wina czy jeszcze jakieś inne trunki. Michał chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę swoich kolegów. Wszystkim obecnym zakomunikował, że jestem jego dziewczyną, dając im tym samym do zrozumienia, że nie mają czego u mnie szukać, bo jeżeli tak będzie to nie ręczy za siebie.. Jego słowa zawsze spoko. Impreza powoli zaczęła się rozkręcać. Czułam się tam dziwnie, więc około godziny dwudziestej trzeciej, pod pretekstem bólu głowy, poprosiłam Michała, abyśmy wrócili do siebie. Nie protestował, wręcz przeciwnie. Bez zauważenia wymknęliśmy się z tej całej imprezy i po kilku minutach byliśmy w swoich czterech ścianach. Michał jednak nie zamierzał mnie puścić spać. Kiedy tylko przeszliśmy przez próg i zamknęliśmy za sobą drzwi Michał chwycił moją dłoń i przyciągnął do siebie. Delikatnie musnął moje usta i ułożył dłonie na moich pośladkach. Spojrzałam w jego oczy, w których tliły się iskierki pożądania. Kiwnęłam tylko głową, a ten od razu wiedział o co mi chodziło. Wziął mnie na ręce i wyszedł po schodach na piętro. Otworzył drzwi do swojego pokoju, a gdy weszliśmy do niego nogą je zamknął. Postawił mnie na podłodze i ułożył dłonie na mojej talii. Delikatnie się do niego uśmiechnęłam i powoli zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli. Tylko się zaśmiał i wolnym krokiem ruszył w stronę łóżka. Widząc, że jestem już tuż przy materacu delikatnie mnie popchnął, a po chwili zawisnął nade mną czule całując moje usta. Zsunęłam z jego ramion odpiętą koszulę i błądziłam dłońmi po jego nagim torsie. On sam odpiął guziki mojej koszuli i delikatnie ją zsunął z moich ramion. To samo uczynił z moją spódnicą, a ja z jego jeansami. Nim się obejrzałam zdjął moja bieliznę i uważnie zaczął mi się przyglądać. Zsunęłam z niego bokserki, które tylko się ostały i oplotłam swoimi nogami jego biodra. Przyległ swoim ciałem do mojego i zaczął czule całować moje usta. Po chwili poczułam, jak we mnie wchodzi. Cicho jęknęłam i zacisnęłam dłonie w piąstki trzymając w nich skrawki pościeli. On sam wplótł dłonie w moje włosy i nie zaprzestawał swoich ruchów biodrami. Muskał wargami delikatnie moją szyję, schodząc niżej. Zostawiał na moim ciele mokre ślady. Odchyliłam głowę w tył, a ten zaczął delikatnie bawić się moimi piersiami. Ułożyłam dłonie na jego plecach i delikatnie je w nie wbijałam. Wiedziałam, że podoba mu się to. Oboje szczytowaliśmy prawie w tym samym czasie. Oboje byliśmy opadnięci z sił. Michał opadł na łóżko tuż obok mnie, mocno obejmując mnie ramieniem. Delikatnie się uśmiechnęłam, a on tylko okrył nasze nagie pościelą. Ułożyłam głowę na jego torsie, a ten błądził opuszkami palców po moim ramieniu. W takich oto okolicznościach zasnęliśmy.

***

Następnego dnia, kiedy się obudziłam, Michał już nie spał, lecz uważnie mi się przyglądał podpierając głowę na dłoni. Kiedy zauważył, że się przebudziłam delikatnie się uśmiechnął, po czym złożył na moich wargach czuły pocałunek. Odwzajemniłam się tym samym.
-Długo już nie śpisz? - przetarłam oczy.
-Wystarczająco, aby stwierdzić, że jesteś słodka, kiedy śpisz. - pstryknął palcem w mój nosek i zaśmiał się. 
Podniosłam się i owinęłam swoje ciało prześcieradłem. Wiedziałam, że Kubiakowi się to nie spodobało, ale wiedział, że muszę wyjść, zanim Russell się przebudzi. Nie chciałam, aby wiedział o czymkolwiek z tych rzeczy. Musnęłam jeszcze raz jego usta i weszłam do łazienki, która znajdowała się w jego pokoju. Tam szybko narzuciłam na siebie wczorajsze ubrania, po czym opuściłam ją. Michał chyba nie miał zamiaru się dzisiaj podnosić z łóżka, jednak ja za bardzo się tym nie przejmowałam. Wyszłam z jego pokoju, ale zanim zamknęłam drzwi, puściłam mu jeszcze buziaka w powietrzu, a ten tylko się zaśmiał.
-Ale, żeby tak na lewo założyć koszulę? - zaśmiał się mierząc mnie wzrokiem i kiwając z politowaniem głową. - Z kim ja mieszkam, jakieś niewyżyte dzieci. 





________________________________________
Mam nadzieję, że się podoba. ;)


czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 40.





Spojrzałam pytająco na Michała, a ten tylko dziwnie się wyszczerzył i wzruszył bezradnie ramionami. Nim osobnik zakłócający nam spokój wszedł do tak zwanego salonu, ja niezauważalnie zniknęłam. Oczywiście weszłam tylko do pokoju, który miał należeć do mnie. Zabrałam się za rozpakowywanie swoich rzeczy. Kiedy chowałam ubrania do szafy rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę. - szepnęłam i spojrzałam w stronę uchylających się wejściowych drzwi. 
-Dlaczego uciekłaś ? - Misiek podszedł do mnie i objął mnie w pasie, po czym odłożył ubrania, które trzymałam na łóżko.
-Michał, nie chcę aby oni myśleli, że Cię wykorzystuję. - westchnęłam i usiadłam na łóżku. 
-Słońce. - kucnął pomiędzy moimi nogami. - Nie mów tak. - chwycił moje dłonie i pocałował je. - Nikt tak nie pomyśli, rozumiesz?
-A co jeżeli tak będzie ?
-Boisz się? - na te pytanie kiwnęłam tylko twierdząco głową, a ten mocno mnie przytulił. - Nie masz czego. Oni na prawdę są fajnymi facetami i nic Ci nie zrobią.
-Michał.. - szepnęłam. - Dziękuję.
Nie odpowiedział nic. Uniósł głowę ku górze i delikatnie musnął moje usta. Uśmiechnęłam się, a ten podniósł się i wyszedł. Ponownie zabrałam się za chowanie swoich ubrań. Bynajmniej miałam taka zajęcia i nie nudziło mi się. 
-Idziesz z nami ? - do mojego pokoju wtargnął Russell.
-Puka się! - krzyknęłam. - Gdzie ?
-No jak to gdzie ? - westchnął załamując ręce. - Na zakupy.
-A muszę? - zerknęłam na niego chowając ostatnie ubrania. 
-Tak? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Musisz nam powiedzieć co mamy kupić, żebyś mogła nam gotować obiadki.
-Chyba Cię pogięło. - parsknęłam śmiechem. - No to poczekajcie, przebiorę się tylko.
Kiwnął głową, głupio się wyszczerzył i wyszedł. Głośno westchnęłam i ponownie otworzyłam szafę. Wzięłam ubrania i zaszyłam się w łazience. Przebrałam się, spięłam włosy w koka, spryskałam ciało mgiełką truskawkową i po kilku minutach wyszłam. Jak gdyby nigdy nic na moim łóżku leżał sobie Michał.
-A panu coś się nie pomyliło? - stanęłam nad nim i zaśmiałam się.
-No już myślałem, że na te zakupy dzisiaj nie pójdziemy. - westchnął podnosząc się z łóżka. 
Zabrałam jeszcze swoją torbę i opuściliśmy mój domniemany pokój. Po drodze z salonu zgarnęliśmy Holmesa i razem z nim wyszliśmy zamykając drzwi na klucz. Przechodząc obok domków wyglądających na jednorodzinne Michał informował mnie kto w którym mieszka. Zatrzymaliśmy się przy jednym z nich. Spojrzałam pytająco na Michała i Russella.
-Damian i Matteo chcieli pójść z nami. - westchną niepewnie.
-Nie dało się powiedzieć tego zanim wyszliśmy? - założyłam ręce uważnie mu się przyglądając.
-Przepraszam, no. - objął mnie w pasie i delikatnie musnął moje usta. 
-Uuuuu. - usłyszeliśmy za sobą. - Michał, dlaczego ja jeszcze nie poznałem tej oto pięknej osoby? - wysunął dłoń w moją stronę. - Damian Wojtaszek jestem. 
-Marlena Smith. - niepewnie się uśmiechnęłam i uścisnęłam jego dłoń.
-Piękne imię dla pięknej kobiety. - w grę wkroczył drugi osobnik, sama z siebie wywnioskowałam, że to niejaki Matteo. - W sumie w Polsce są same piękne panie. - wysunął dłoń ku mojej osobie. - Matteo Martino, miło mi. 
-Mnie również. - uścisnęłam jego dłoń. - Marlena Smith.
-Ale nie lubi jak się do niej mówi Marlena. - Kubiak się zaśmiał i objął mnie w pasie. - Woli po prostu Lena.
Zaśmialiśmy się i ponownie ruszyliśmy w drogę na tak zwane zakupy. Weszliśmy do pobliskiego hipermarketu i ruszyliśmy w jego podbój. Wrzucałam do koszyka tylko niezbędne rzeczy, ale oczywiście Michał i Russell musieli wrzucić to co im było najbardziej potrzebne, czyli alkohole. Bo przecież bez tego się nie obejdzie, prawda? Michał przy kasie zapłacił za wszystkie rzeczy z koszyka i przed wejściem czekaliśmy na pozostałych, którzy się zagubili. Kiedy wyszli skierowaliśmy się w drogę powrotną. 
-To co, dzisiaj u nas? - Wojtaszek spojrzał na nas szczerząc się.
-Jasne, o której ? - Kubiak spojrzał na kolegę i mocniej ścisnął moją dłoń.
-O 20? 
-Pasuje! - Russell klasną w dłonie.
Dwójka panów weszła na swoją posesję, że tak powiem, a my weszliśmy do naszego lokum mieszkalnego. Panowie oczywiście nie mieli zamiaru rozpakowywać rzeczy, dlatego też rozsiedli się na kanapie przed TV, a ja zaszyłam się w kuchni wszystko chowając. Rozległ się dzwonek do drzwi. odczekałam chwilę, ale oczywiście się nie ruszyli.
-Super. - mruknęłam pod nosem i podeszłam do drzwi, które otworzyłam.
-Przepraszam, chyba coś pomyliłem..




_________________________________________
Powoli zbliża się koniec tej historii. ;<
Ale o epilogu postaram się Was poinformować. ;)



wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 39.




-No nie wiem, nie wiem.. - westchnął obejmując Karolinę.
-Filip! - przyjaciółka krzyknęła i dźgnęła go palcem w bok.
-Spakowałem Twoje rzeczy. - uśmiechnął się.
-Dziękuję. - podeszłam do niego i mocno się przytuliłam. 
-A ja przygotowałam ci ubranie n drogę, na łóżku jest. - Karolina również mnie przytuliła.
Szeroko się uśmiechnęłam i podeszłam do Michała. Chwyciłam jego dłoń i razem z nim weszłam na górę, po czym zamknęłam drzwi do jeszcze swojego pokoju. Poprosiłam Michała, aby poczekał. Zabrałam przyszykowane ubrania przez Karolinę i weszłam z nimi do łazienki, gdzie przebrałam się i spięłam włosy w kłosa. Wyszłam, a Michał w dobre sobie leżał rozwalony na moim, jeszcze moim, łóżku. Podeszłam do niego i chwyciłam jego dłoń. 
-Chodźmy. - niepewnie się uśmiechnęłam.
Opuściłam swój pokój, a Michał zabrał moje walizki. Podeszłam do Karoliny i mocno się do niej przytuliłam, po czym delikatnie musnęłam jej policzek. Spojrzałam na Filipa i delikatnie się uśmiechnęłam. Przytulił mnie, bardzo mocno. Jakby się obawiał, że mnie straci, że więcej mnie nie zobaczy. Odprowadzili nas do drzwi i tak po prostu wyszliśmy. Wsiedliśmy do kubiakowego samochodu i ruszyliśmy w długą, jak dla mnie, podróż.

***

Nim się obejrzałam Michał delikatnie gładził dłonią moje ramię. Otworzyłam oczy i przetarłam je dłońmi. No tak, droga była tak nudna, że zasnęłam. W sumie zawsze zasypiałam, odkąd pamiętam. Jeszcze ta muzyka, którą słuchaliśmy, była niby fajna ale wiecie, każda jedna piosenka w tak długiej drodze sprawiłaby, że człowiek staje się senny i zasypia.
-Już jesteśmy na miejscu ? - delikatnie się uśmiechnęłam.
-Tak. - wysunął w moim kierunku dłoń, a ja delikatnie ją uścisnęłam i wysiadłam. - To jest nasz klubowy dom.
-Nasz? - niepewnie na niego spojrzałam. 
-Mieszkam tutaj z Russell'em. - szeroko się uśmiechnął.
-Michał, nie mówiłeś..
-Wiem, że nie mówiłem. - westchnął. - Ale to tylko na okres gry w klubie tutaj mieszkam.
-Michał, gdybym wiedziała..
-Gdybyś wiedziała nie przyjechałabyś. - przerwał mi. - Ale ja chciałem, abyś była tutaj, przy mnie. 
-A co Russell na to? - spojrzałam w jego oczy.
-Sama się zapytaj. - wskazał dłonią otwierające się drzwi.
-Lena! - krzyknął i podbiegł do mnie, przytulił i uniósł mnie w górę okręcając wokół własnej osi.
-Ej, ej. - założył ręce na klatce piersiowej. - Bo będę zazdrosny. 
-No weź nie żartuj. - Russell machnął ręką, nie żeby coś, ale wyglądał w tym momencie jak jakaś.. kobieta? Tak, to określenie dobrze pasuje do tego jego zamachnięcia. - Po prostu wiesz, stęskniłem się za nią.
-Ja za Tobą też. - uśmiechnęłam się i musnęłam jego policzek.
-To teraz nie możesz odmówić mi zamieszkania tutaj. - Misiek poruszał zabawnie brwiami.
-No niby nie. - posłałam w jego kierunku uśmiech. 
Na jego reakcję nie musiałam długo czekać. Chwycił moją dłoń i zaczął ciągnąć w kierunku drzwi wejściowych. Wcześniej jeszcze rzucił kluczyki od samochodu Amerykaninowi, a kiedy odwróciłam głowę Holmes w rękach trzymał moje walizki. Zaśmiałam się, a Michał otworzył drzwi i wprowadził mnie do środka. Chciał wziąć mnie na ręce, ale inteligentnie wybiłam mu to z głowy. Wiecie, cała ja. Takie miła, grzeczna i do tego inteligentna. A tak, jeszcze ta moja samoocena, nic dodać nic ująć, prawda? 
-Tutaj mieszkacie?! - zrobiłam wielkie oczy kiedy tylko weszłam do salonu.
-Ale to tylko salon. - Michał wzruszył ramionami. - Ogólnie to całe to osiedle, na którym jesteśmy to tutaj mieszkają sami nasi klubowi koledzy, którzy zjeżdżają się pomału na sezon ligowy. A ten domek jest akurat nasz.
-Zazdroszczę. - zaśmiałam się.
-Chodź, pokażę Ci Twój pokój. - pociągnął mnie za rękę.
Przy drzwiach wejściowych do pokoju zasłonił mi oczy rękoma. Usłyszałam jedynie jak ktoś otwiera drzwi, ale nie mógł to być Kubiak, bo jego ręce spoczywały na moich oczach, więc jedynym logicznym wyjaśnieniem był Russell. Kiedy weszliśmy do środka Michał zabrał swoje ręce, a ja otworzyłam oczy.
-Michał.. - wydusiłam z siebie, jedynie na tyle mnie było stać.
Była piękna. Urządzona dość nowocześnie, w jasnych i zarazem delikatnych kolorach. Coś pięknego. Nie było dużo mebli, jedynie łóżko stojące na środku, szafa z lustrem, komoda i szafka nocna. Nic więcej nie było tam potrzebne. Po prostu był to taki pokój, o którym jeszcze nie dawno mogłam pomarzyć. 
-Podoba Ci się ? - Russell podszedł do mnie i zarzucił swoją rękę na moje ramie. 
-Oczywiście, że tak. - mocno go przytuliłam, ale oczywiście nie spodobało się to Michałowi, który tę chwilę przerwał swoim chrząknięciem.
-Dziękuję. - podeszłam do Michała i równie mocno go przytuliłam, po czym czule musnęłam jego usta.
-Polecamy się na przyszłość, bynajmniej pokój nie będzie się marnował. - Holmes wzruszył ramionami i zaśmiał się, a ja z Kubiakiem poszłam w jego ślady i zrobiliśmy to samo.
-A trener wasz nie będzie zły? - spoglądałam raz po raz na Michała i Amerykanina.
-Żartujesz?! - Kubiak machnął ręką. - Nie może się doczekać aż Cię pozna. - zrobiłam wielkie oczy i z niedowierzaniem wpatrywałam się w Michała. - Wiesz, stwierdził, że doprowadzisz nas do pionu.
-Do pionu?
-No nie mów, że nie rozumiesz. - środkowy zaczął się śmiać, ale od razu skarciłam go swoim wzrokiem. - Ma nadzieję, że w końcu będziemy przychodzić punktualnie na treningi.
Zaśmialiśmy się i wyszliśmy z pokoju, w którym Holmes zostawił moje walizki. Zeszliśmy na dół i rozsiedliśmy się na kanapie.
-Widziałem, że już przyjechaliście! - rozległo się krzyczenie, chyba na cały domek, albo nawet na całe osiedle. Oczywiście nie zabrakło również trzaskania drzwiami.



sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 38.




Stałam jak wmurowana w podłogę. Nie wiedziałam czy prawdą jest to, że on tam stoi, czy po prostu to jest jakiś piękny sen, który sprawi, że zaraz po przebudzeniu wszystko zniknie, razem z nim na czele. 
-To na prawdę Ty ? - wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem, a on tylko skinął w głową w odpowiedzi. Momentalnie wpadłam w jego ramiona, a ten mocno mnie przytulił.
-Tęskniłem za Tobą. - wyszeptał wprost do mojego ucha, a ja poczułam jak po policzku spływają mi łzy. - Nie płacz, kochanie. 
-To ze szczęścia. - szepnęłam spoglądając w jego oczy. - Nie mogę uwierzyć w to, że stoisz tutaj ze mną, że po prostu jesteś tutaj.
-Jestem i będę. - jeszcze raz mnie mocno przytulił i pocałował w policzek. - I nie pozwolę Cię nikomu skrzywdzić.
Weszliśmy do środka. Poprosiłam Karolinę o to, aby zrobiła nam herbatę. Bez namysłu zgodziła się, a my weszliśmy na górę, gdzie zamknęliśmy się w moim pokoju. Stanęłam tuż za nim i objęłam go od tyłu. Znów docierał do mnie ten cudowny zapach, który drażnił moje nozdrza. Znów czułam się bezpieczna, bo byłam przy nim. Znów wszystko nabierało sensu, bo miałam obok jego. Osobę, która kochałam najbardziej na świecie. Obrócił się do mnie przodem, ułożył dłonie na moich policzkach i delikatnie, z czułością musnął moje usta. Spojrzał w moje oczy, a ja tylko uśmiechnęłam się, przymknęłam powieki i odwzajemniłam jego pocałunek. Tak, stanowczo tej jego bliskości brakowało mi przez te dwa miesiące. Tę chwilę, która trwała przerwał nam odgłos pukania do drzwi. 
-Proszę. - szepnęłam nie odchodząc od Michała. 
Karolina tylko weszła do pokoju, poinformowała nas, że przyniosła herbatę i słysząc moje ciche "dziękuję" wyszła zamykając za sobą drzwi. Michał błądził swoimi dłońmi po moich plecach, a ja tonęłam w jego objęciach.
-Chodźmy się gdzieś przejść. - szepnął, a ja skinęłam głową.
-Tylko się przebiorę. - uśmiechnęłam się i ponownie delikatnie go pocałowałam. 
Nie czekając na marudzenie Kubiaka od razu zmyłam się do łazienki, z której tak szybko jak weszłam to wyszłam, bo oczywiście mądra ja zapomniałam wziąć ubrań, ale cóż. Z szafy wyjęłam pierwsze co wpadło mi w oko i znów pognałam do łazienki. Przebrałam się, poprawiłam makijaż i rozpuściłam włosy pozwalając im opaść na ramiona. Spryskałam ciało perfumą i wyszłam z łazienki podchodząc do Michała.
-Pięknie wyglądasz. - szepnął i musnął moja usta.
Zeszliśmy na dół, gdzie powiadomiliśmy Karolinę, że wychodzimy i nie wiemy o której wrócimy. Ona jak to ona nawet nie zareagowała, bo oczywiście była zajęta przeglądaniem jakiś głupich pisemek dla kobiet w ciąży. Westchnęłam i otworzyłam drzwi. Wraz z Michałem wyszliśmy zamykając je za sobą i ruszyliśmy w stronę pobliskiego parku. Kubiak niepewnie złapał moją dłoń, a ja uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego, po czym przeniosłam wzrok na nasze dłonie. Oparłam głowę na jego ramieniu i napawałam się wonią jego perfum. Szliśmy wzdłuż parkowej alejki w milczeniu. Michał rozglądał się we wszystkie strony, aż wypatrzył jedną z nielicznych wolnych ławek. Pociągnął mnie w jej kierunku, po czym usiadł na niej, a mnie posadził sobie na kolanach. Uważnie się we mnie wpatrywał jakby chciał zapamiętać każdy skrawek mojego ciała. Zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie musnął moje usta, po czym spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się. Błądził swoimi dłońmi po moim ramieniu, a nosem po policzku.
-Michał. - zaśmiałam się odchylając głowę w tył.
-No co ? - poruszał brwiami.
-Nie przy ludziach ! - rozejrzałam się dookoła. Mimo iż był początek października to pogoda była idealna na spacery. Słońce, zero ciemnych chmur i brak deszczu. 
-To nie moja wina, że stęskniłem się za Tobą. - wymruczał do mojego ucha i delikatnie je przegryzł.
-Wariat. - zaśmiałam się. - Kiedy wracasz ?
-Jak to, kiedy wracam ? - odgarnął kosmyk moich włosów za ucho. - Już masz mnie dość ?
-Nie Michał, wręcz przeciwnie. - pogładziłam dłonią jego policzek. - Ale chcę wiedzieć ile czasu mam, aby się Tobą nacieszyć.
-Pamiętasz o czym rozmawialiśmy w Spale ? - delikatnie się uśmiechnął spoglądając w moje tęczówki.
-Wiele rzeczy było tematem naszych rozmów. - westchnęłam i zaczęłam wyliczać na palcach.
-Jak dla mnie tylko jedna miała największy sens. - pokazał swój jeden palec i zaczął nim wymachiwać przed moimi oczami.
-Która ? - uniosłam jedną brew w górę.
-Ta, w której zaproponowałem Ci, abyś zamieszkała ze mną. - z jego twarzy nie znikał uśmiech. - Chcę, abyś pojechała ze mną. Porozmawiaj z Filipem. 
-Nie mam o czym z nim rozmawiać. - westchnęłam. - Chodź.
Spojrzał na mnie marszcząc czoło, a ja widząc jego minę zaśmiałam się. Złapałam jego dłoń, i co może wydawać się dziwne, pociągnęłam go za sobą. W drodze zadawał mnóstwo pytań, ale nie chciałam mu nic powiedzieć. Wbiegliśmy schodami na moje piętro i jak burza wlecieliśmy do mojego mieszkania.
-O siema Michał. - Filip oczywiście musiał wsadzić swoje, tak zwane pięć groszy.
-Siema. - Kubiak przybił z nim piątkę i spojrzał na mnie.
-Filip.. - zaczęłam uważnie przyglądając się bratu.