środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 33.




-Niby w czym muszę Ci tak bardzo pomóc ? - zmarszczyłam brwi ciągle leżąc na łóżku. 
-Jak to w czym ?! - podbiegł do mojego łoża i delikatnie zaczął potrząsać moimi ramionami. 
-Nie do-ty-kaj mnie ! - krzyknęłam sylabizując wyrazy. 
No ale Lena, Lenuś, Słoneczko moje.. - zrobił maślane oczu. Mhm, jasne, bo na pewno na mnie podziałają. 
-Czego chcesz ? - mruknęłam pod nosem. 
-No bo wiesz.. - delikatnie uniósł kąciki ust ku górze. - Jest ta impreza dzisiaj no i.. 
-No i co ? - weszłam w jego zdanie. 
-No i nie wiem w co mam się ubrać. - wzruszył bezradnie rękoma. 
-Weź przykład ze mnie. - wyszczerzyłam się. - Zamknij się w pokoju i nie idź. -
-Ale Lena.. - wywrócił oczami.
-No co Lena ?! - uniosłam głos. - Zbyszek, daj sobie spokój. Przecież tutaj i tak nie ma żadnej dziewczyny, której mógłbyś zawrócił w głowie. 
-A Ty ? - podszedł bliżej mnie i poruszał brwiami. 
-Ode mnie się odwal. - wbiłam palce pomiędzy jego żebra. - Ja jestem zajęta. 
-Ach.. No tak. Przecież Michał. - na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas. 
-Tak, Michał. A jeżeli Tobie się coś nie podoba to żegnam. - podniosłam się, podeszłam do drzwi i otworzyłam je. 
-To chociaż powiedz mi, jaka koszula ? - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. 
-Weź tę w biało-zieloną kratkę. - westchnęłam i wskazałam dłonią wyjście. 
-W biało-zieloną, no tak, bo po co doradzić człowiekowi w potrzebie.. - mamrotał pod nosem podczas drogi ku wyjściu.
Odetchnęłam z ulgą zamykając drzwi, po czym ponownie położyłam się na łóżku. Oczywiście ten błogi spokój nie trwał długo, zaledwie kilkadziesiąt sekund albo nawet nie. 
-Lenuś, słońce. - drzwi do mojego pokoju znów się otwarły. 
-Nie, nie pomogę Ci. - zasłoniłam twarz poduszką.
-No ale ja potrzebuję kobiecej ręki. - westchnął i zdjął poduszkę z mojej twarzy.
-Czego ?! - podniosłam się i spojrzałam na niego spod byka. 
-No bo nie wiem, no.. - westchnął. - Tę, czy tę ? - wyjął zza pleców dwa wieszaki, na których wisiały koszule. 
-Marcin, ale czy ja mam na czole napisane stylistka ? - westchnęłam i opadłam na łóżko. 
-Nawet swojemu ukochanemu kapitanowi nie pomożesz ? - spojrzał na mnie proszącym wzrokiem. No i co miałam zrobić ?! Tym oczom nie można odmówić. 
-No to pokaż to.. - ponownie się podniosłam siadając na łóżku.
-Ma taką i taką. - przysuwał raz jeden wieszak pod moje oczy, a raz drugi. 
-Zdecydowanie tę. - wskazałam na koszulę w niebiesko-czerwoną kratę. Tak, ta zdecydowanie bardziej mu pasowała. 
Bez żadnego słowa, nawet bez podziękowania wyleciał z pokoju wymachując rękoma w tę i wewte. No tak, przecież nie zasłużyłam na żadne dziękuję ani nic w tym stylu. Można i tak. Ponownie położyłam się na łóżku z nadzieją, że już nie będę musiała się podnosić. Ale oczywiście nadzieja matką głupich, więc i moją także była. Mój błogi spokój znów ktoś przerwa. Ale ku mojemu zdziwieniu spokojnie z kulturą zapukał do drzwi. 
-Proszę. - westchnęłam nie podnosząc się z łóżka. 
-Przeszkadzam ? - ktoś miły, nawet mogłabym rzec bardzo miły szepnął zza uchylonych drzwi. 
-Wejdź, choć nie wiem kim jesteś. - cicho się zaśmiałam.
-To tylko ja. - po kilku sekundach Russell stanął nade mną i szeroko się uśmiechnął. 
-Chociaż jeden dobrze wychowany. - zaśmiałam się nieco głośniej i usiadłam na łóżku. - W czym mogę Ci pomóc ? Też nie wiesz jaką masz koszulę założyć ? Czy może nie potrafisz dobrać odpowiednich spodni do wybranej koszuli, ewentualnie botów ?
-Em.. - spojrzał na mnie nieco zdezorientowany.
-Żartowałam. 0 dźgnęłam go palcem w bok.
-Ale, że jak koszuli, spodni czy butów ? - wybałuszył oczy patrząc się na mnie. 
-Wiesz, przez ostanie dziesięć minut wpadali do mnie, bo potrzebowali pomocy w doborze koszuli na wieczorną imprezę. - wzruszyłam ramionami. 
-Widocznie cenią sobie Twoja pomoc. - uniósł brwi ku górze. - A właśnie. 
-Hm? - przeniosłam wzrok na niego i usiadłam po turecku kładąc poduszkę na kolanach. 
-Wybierasz się na tę wieczorną imprezę ? - na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech. 
-W sumie to nie. - zaśmiałam się.
-Dlaczego ? - wyraźnie posmutniał. 
-W sumie nie mam odpowiednich ubrań, po pierwsze. - uniosłam kąciki ust ku górze zerkając co chwilę na amerykańskiego środkowego. - A po drugie nie mam chęci. 
-I tak mam nadzieję, że spotkamy się na stołówce. - podniósł się i ruszył w kierunku drzwi. - Znając Ignaczaka wyciągnie Cię chociażby siłą. 
Wyszedł z mojego pokoju, a ja nie zdążyłam nawet odpowiedzieć na jego ostatnie zdanie. No tak, miał rację. Ignaczak mi nie odpuści, tego mogłam być pewna. Ale z drugiej strony nie chciałam iść na tę denną imprezę, bo po co mi to ? Wygrali zwykły, zwyczajny mecz sparingowy, a chcą świętować to tak, jakby wygrali co najmniej złoto olimpijskie. No ale cóż, jak kto woli, prawda ? Niech sobie robią co chcą i tyle. Ja w tym nie będę brać uwagi, nie moja sprawa, o!
-Koooooochanie! - do mojego pokoju wtargnął nie kto inny niż Michał K.
-Co byś chciał ? - podniosłam się i usiadłam na łóżku. 
-Ubieraj się. - wyszczerzył się i złapał mnie za dłoń, po czym pociągnął za nie sprawiając, że podniosłam się i dosłownie wpadłam w jego ramiona.
-Ale po co ? - zmrużyłam oczy i oplotłam ręce wokół jego szyi. 
-No jak to ? - ułożył dłonie na mojej talii. - Idziemy się dzisiaj bawić i świętować nasz wygrany mecz sparingowy. 
-Ale Michał.. - nie pozwolił mi dokończyć, tylko musnął moje usta. 
-Leć się szykować, ja tutaj czekam. - wyszczerzył się i jeszcze raz dotknął moich warg swoimi składając na nich delikatny pocałunek. 
Pokiwałam z politowaniem głową i stanęłam przed szafą, z której wyjęłam jakąś sukienkę, a później sięgnęłam po szpilki. Weszłam do łazienki, gdzie ubrałam się, i stwierdziłam że poprawię makijaż. Postawiłam na trochę mocniejszy makijaż. Zrobiłam czarną kreskę pod oczami, po powiece przejechałam eyeliner-em, mocniej wytuszowałam rzęsy, na powieki nałożyłam trochę niebieskiego cienia, a na koniec usta pomalowałam czerwoną szminką. Po makijażu zabrałam się za włosy. Rozczesałam je i postawiłam na delikatne loki. Wzięłam do ręki lokówkę i zabrałam się za szykowanie fryzury. Po dziesięciu minutach moje loki były gotowe. Włożyłam nogi w czarne szpilki i jeszcze spryskałam ciało perfumą. Zadowolone z siebie wyszłam z łazienki.
-Dłużej się nie dało, prawda ? - Michał westchnął i podszedł do mnie. - Ale opłacało się czekać.  Chodźmy. 
Posłałam w kierunku niego ciepły uśmiech. Otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich. Weszliśmy do windy i po kilku sekundach wyszliśmy z niej na parterze, po czym skierowaliśmy się w kierunku stołówki, skąd dochodził już odgłos muzyki. Kubiak złapał mnie moją dłoń i szeroko się uśmiechnął. Weszliśmy na domniemane miejsce tej całej imprezy. Michał pognał w kierunku kolegów, a że ja nie chciałam iść z nim podeszłam do stołu i usiadłam przy nim nalewając sobie do szklanki sok pomarańczowy. 
-Ładnie wyglądasz. - usłyszałam cichy głos za sobą. 



____________________________________________
Zapraszam na nowego bloga:
Zawsze jest o co walczyć, nie zawsze jest jak..


4 komentarze: