Wzięłam głęboki oddech i skinęłam na zgodę głową. Przepuścił mnie w drzwiach, po czym szedł tuż obok mnie. Czułam na sobie wzrok Kubiaka, czułam jak odprowadza mnie nim. Usiedliśmy na ławce, tuż obok budynku.
-O czym chciałeś rozmawiać ? - spojrzałam na niego niepewnie.
-Powiesz mi co się wczoraj stało ? - złapał moją dłoń, a w jego oczach można było zauważyć troskę.
-Nic się nie stało. - szepnęłam i delikatnie się uśmiechnęłam.
-Nie wmówisz mi tego, tak zdenerwowanego Michała nigdy nie widziałem. - pogładził kciukiem moją dłoń. - Powiesz mi ?
-Eh.. - głośno westchnęłam. - Po prostu zdarzyła się przykra sytuacja ze Zbyszkiem na czele, wystarczy?
-A co, myślał, że jesteś tak pusta jak każda jego była? - zacisnął pięść.
-Jak to jak każda jego była ?
-Nie wiesz o tym wszystkim ? - odparł pytaniem na pytanie, ale wyraźnie się zdziwił, a ja kiwnęłam przecząco głową. - Jeżeli jakoś Ci to pomoże .. - westchnął. - On zawsze musi dostać to co chce. Tak też jest z kobietami. Jeżeli jakaś mu się spodoba to zrobi wszystko, aby się z nią przespać.. Uwierz mi, już trochę go znam, dłużej niż Ty, a gra w jednym klubie robi swoje.
-Czyli co mam przez to rozumieć ? - po moich policzkach spłynęły mi łzy.
-On nie spocznie na laurach, Lena. - mocniej ścisnął moją dłoń. - Nie odpuści dopóki nie znajdziesz się z nim w łóżku.
Po prostu zamarłam. Nie potrafiłam powiedzieć ani słowa. To co usłyszałam od Russell'a zniszczyło cały mój dotychczasowy spokój. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Dotarło do mnie to, że nie będę bezpieczna tutaj, w Spale. Poczułam czyjś dotyk na swoim ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam za sobą Michała. Podniosłam się i jak małe dziecko przytula się do rodziców, ja wtuliłam się w ramiona Michała. W myślach cały czas odbijały mi się słowa Holmes'a "Nie odpuści dopóki nie znajdziesz się z nim w łóżku". Odbijały się one echem i nie dawały mi spokoju.
-Michał, czy to wszystko jest prawdą ? - spojrzałam na niego, a ten kiwnął tylko głową. - Nie chcę tu być, wracam do domu.
Kubiak nie zareagował, widocznie sam wiedział, że tak będzie najlepiej. W drzwiach wejściowych minęłam się z kilkoma siatkarzami, ale nie zwróciłam na nich uwagi. Windą wjechałam na swoje piętro i weszłam do swojego pokoju. Zadzwoniłam do Filipa prosząc go o to, aby przyjechał po mnie. Bez zawahania zgodził się. No tak, przecież jego mała siostrzyczka bez jego namówień chce wrócić do domu, nie ma co się dziwić. Spod łóżka wyjęłam torbę i w pośpiechu zaczęłam do niej pakować swoje rzeczy. Zdjęcia, które wysiały na ścianie również schowałam. Kiedy wszystko było spakowane czekałam tylko na sms'a od Filipa, że już jest. Stanęłam przy oknie i ostatni raz spojrzałam na ten cudowny widok, który miałam każdego poranka. Od spoglądania w dal oderwał mnie dźwięk telefonu informujący mnie o otrzymaniu wiadomości.
Jestem już na dole, możesz schodzić.
No tak, nic nie trwa wiecznie, coś w tych słowach musi być. Zabrałam torbę i wyszłam z pokoju, po czym od razu weszłam do windy i zjechałam na parter. Oddałam klucz do swojego pokoju i jeszcze raz spojrzałam za siebie. Otarłam mokre od łez policzka i wyszłam na zewnątrz. Tam już czekał Filip wraz z Karoliną. Podeszli do mnie, a brat od razu zabrał moją torbę dając mi przy tym buziaka w policzek. Karolina natomiast mocno mnie przytuliła, tego mi brakowało. Jej wsparcia i pomocy w najtrudniejszych momentach.
-Lena ! - usłyszałam, kiedy wsiadałam do samochodu. Kiedy dotarło do mnie czyj to krzyk wysiadłam i podbiegłam do niego. - Nie rób mi tego.
-Michał. - szepnęłam gładząc dłonią jego policzek. - Te wakacje było moimi najpiękniejszymi.
-A co z nami, jak to sobie wyobrażasz ? - jego oczy zrobiły się mokre od łez, a po moich policzkach spłynęły łzy. Sama nie wiedziałam jak to dalej będzie, a on się mnie o to pytał.
-Żegnaj Michał. - szepnęłam, po czym czule musnęłam jego policzek.
Spojrzałam jeszcze raz w jego oczy, odwróciłam się i pobiegłam do samochodu. Wsiadłam do niego, a po chwili Filip odjechał. I kto by pomyślał, że moje cudowne wakacje skończą się przez głupi nawyk Zbigniewa Bartmana. Nie jego doczekanie, nie zdobędzie mnie. Przecież moje serce jest oddane innemu siatkarzowi. Tak, to właśnie Michała kocham.
Cała podróż minęła mi w milczeniu. Bynajmniej mi, bo Karolina z Filipem śmiali się w najlepsze, jednak ja nie miałam nastroju do śmiechów, wręcz przeciwnie. Gdy tylko weszliśmy do mieszkania od razu zaszyłam się w swoim pokoju. No tak, trzeba było rozpakować rzeczy.
-Chodź, zjesz coś. - Karolina spojrzała przez uchylone drzwi.
-Nie, dzięki. - odparła zupełnie bez namysłu.
-Powiesz mi co się stało ? - weszła w głąb pokoju i usiadła na łóżku.
-Odpuść sobie to bycie miłą, dobra ? - spojrzałam na nią, a ta podniosła się i wyszła.
Ale co ja najlepszego zrobiłam? Straciłam osobę, którą kochałam nad życie, do tego jeszcze nie potrafiłam wygadać się osobie, która odkąd pamiętam była moją przyjaciółką. No tak, traciłam grunt pod nogami i oddalałam się od wszystkich, a to było najgorszą rzeczą jaką mogłam robić. Gdy tylko wszystko znalazło się na swoich miejscach, a ja ubrana w pidżamę wyszłam z łazienki, od razu położyłam się na łóżku zwracając głowę w stronę okna.
-Dobranoc Michał. - szepnęłam sama do siebie ocierając pojedynczą łzę spływającą po policzku, zamknęłam oczy i zasnęłam.
***
Kolejne dni mijały szybko, choć niektóre strasznie się wlekły. Ale cóż, co mogło być inaczej jeżeli tak z dnia na dzień traci się wszystko. Minął sierpień i wrzesień, nastał październik. Pierwszy dzień tego miesiąca. Wstałam o dziewiątej i od razu zabierając ze sobą ciuchy weszłam do łazienki. Tam przemyłam twarz, ubrałam się, spięłam włosy w kłosa i zrobiłam delikatny makijaż. Zeszłam na dół i na szybko zjadłam śniadanie, bo tam już czekała na mnie Karolina. No tak, obiecałam jej pójść wraz z nią na zakupy. Jak to ja zjadłam płatki z jogurtem i już byłam najedzona. Zabrałam tylko torbę i wyszłyśmy z mieszkania zamykając je na klucz. Przeszłyśmy setki sklepów z rzeczami dla dzieci, ale jak to my kupiłyśmy tylko łóżeczko, które mieli nam przywieźć. Zadowolone z zakupu wróciłyśmy do domu.
-Napijesz się czegoś ? - spojrzałam na przyjaciółkę siedzącą na kanapie.
-Jeżeli możesz to sok poproszę. - wyszczerzyła się, a ja skinęłam głową.
Weszłam do kuchni, a tam nalałam do dwóch szklanek sok pomarańczowy, a na talerzyk pokroiłam zakupione dzień wcześniej ciasto. Wszystko ułożyłam na tacy i wniosłam do salonu przekładając na mały, szklany stoliczek stojący przed kanapą. Zaniosłam tackę do kuchni i położyłam ją na kuchennej wysepce, po czym wróciłam do Karoli i usiadłam obok niej.
-To łóżeczku wybrałaś cudowne, Lena. - przytuliła mnie i pocałowała w policzek. - Dziękuję.
-Nie masz za co dziękować. - uśmiechnęłam się i odwzajemniłam jej pocałunek.
-Kto to może być ? - spojrzała na drzwi, do których ktoś zaczął się dobijać.
-Ja otworzę. - podniosłam się i poklepałam delikatnie jej ramię, po czym podeszłam do drzwi. Gdy tylko je otworzyłam nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
________________________________________________