środa, 27 lutego 2013

Rozdział 46.



Kiedy się obudziłam nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Obrazy przed oczami miałam zamazane, co sprawiało, że nie wiedziałam dokładnie gdzie jestem. Poczułam jak ktoś ściska moją dłoń.
-Siostra.. - szepnął i mocniej ścisnął moją dłoń. - Nie, nic nie mów. - dodał, kiedy próbowałam wydusić z siebie słowa. 
Pogładził dłonią mój policzek, a na jego twarzy dostrzegłam uśmiech, kiedy tylko mój obraz się wyostrzył.
-Co się stało? - uważnie mu się przyjrzałam. 
-Spokojnie, nic nie mów. - odgarnął z mojego czoła włosy. 
Wyszedł z sali, uprzednio mnie o tym informując. Nim się obejrzałam wrócił z lekarzem. Ten uważnie mi się przyjrzał, zbadał mnie i poprosił mojego brata, aby wyszedł z nim na korytarz. W myślach miałam najgorsze scenariusze, ale starałam się myśleć pozytywnie. Po kilkunastu minutach wrócił do sali i usiadł na brzegu łóżka szpitalnego. 
-Musisz jeszcze trochę tutaj zostać, siostra. - westchnął. 
-Dlaczego tutaj jestem? 
-Nie mów nic, spróbuj się przespać. - uniósł kącik ust ku górze.
-Chcę wiedzieć dlaczego tutaj jestem, do cholery! - krzyknęłam, ale od razu poczułam ból w klatce piersiowej. 
-Nie krzycz. - starał się mnie uspokoić, po czym wziął głęboki oddech. - Gdyby nie Ty, nie wiem czy miałabyś mnie teraz obok siebie.. 
-O czym Ty mówisz? - w moich oczach zaczęły się zbierać łzy. 
-Chciałem jechać do Michała, ale nie chciałaś mi na to pozwolić. - zacisnął dłonie w pięści. - A ja po prostu chciałem dać mu nauczkę za to, że Cię skrzywdził. Odepchnęłaś mnie i to Ciebie potrącił samochód.
-Filip, posłuchaj.. - odnalazłam swoją dłonią jego i delikatnie ją uścisnęłam. - Nie przejmuj się i nie zamartwiaj się tym. 
-Jak mam się nie zamartwiać skoro mógłbym Cię stracić? - po jego policzku spłynęły pojedyncze łzy.
-Filip przestań. - zaśmiałam się, ale nawet to sprawiało mi ból w klatce piersiowej. - Złego diabli nie biorą. 
Teraz on się zaśmiał i niepewnie mnie przytulił. Delikatnie, aby mnie nie urazić czy chociażby nie sprawić mi bólu. Zapewne bolałoby go to bardziej niżeli mnie. 
-Ja pójdę, a Ty się prześpij. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. 
Nie protestowałam. Kiedy wyszedł i zamknął za sobą drzwi starałam się zasnąć. Nie przyszło mi to z łatwością, ale ważne, że udało mi się to. 



Dziesięć dni później..

Nadszedł dzień mojego powrotu do domu. Filip około godziny dziewiątej przyjechał po mnie. Pomógł mi spakować wszystkie swoje rzeczy, a kiedy chował już ostatnie przybory toaletowa, ja udałam się do szpitalnej łazienki. Tam jak najszybciej się ubrałam i spięłam włosy w wysokiego kucyka, po czym wyszłam i wróciłam do sali. Filip spojrzał na mnie, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Razem poszliśmy pod pokój lekarski, gdzie od lekarza prowadzącego odebrałam wypis. Kiedy wyszłam pomachałam nim Filipowi przed nosem, a ten tylko się zaśmiał. Na parkingu wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. W domu byliśmy  po dobrych dwudziestu minutach. Kiedy weszłam do środka Karola od razu rzuciła się na mnie łapiąc mnie w swoje objęcia. Całe szczęście, że Filip dość szybko zareagował, bo nie wiem czy czasem nie udusiłaby mnie. Stęskniła się to rozumiem, ale żeby mnie dusić?! No sorry memory, ale to już chyba lekka przesada. Aby nie robić im problemu od razu poszłam do swojego pokoju. Tam rozpakowałam swoje rzeczy i ułożyłam je na półkach.
-Mogę? - Karolina niepewnie zajrzała przez uchylone drzwi, a kiedy kiwnęłam twierdząco głową weszła do środka. 
-Chciałaś coś? - spojrzałam na nią siadając na łóżku. 
-Jak się czujesz? - usiadła obok mnie.
-Bywało lepiej, ale cóż. - westchęłam i przeniosłam wzrok na podłogę. - Czy.. Wiesz może.. 
-Był tutaj. - chwyciła moją dłoń.
-Co mu powiedziałaś?
-A co miałam powiedzieć? - czułam jak jak ślepia wpatrują się we mnie. - Powiedziałam prawdę. 
-Nie potrzebnie. - po moim policzku spłynęły pojedyncze łzy.
-Martwił się o Ciebie Lena. - uniosła moją głowę ku górze. - On na prawdę Cię kocha. 
-Ale będzie miał dziecko, a ja nie mogę się w to mieszać. - wstałam i otarłam swoje policzka, na których znajdowały się słone krople. - Przepraszam Cię, ale chcę się położyć. 
Nie odpowiedziała nic. I za to jej byłam wdzięczna. Podeszła tylko do mnie, przytuliła mnie i cmoknęła w policzek. Wysiliłam się na delikatny uśmiech, który miał wyglądać na taki najbardziej prawdziwy. Jednak byłam świadoma, że tak nie było. Wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Położyłam się na łóżku i spojrzałam w jakiś odległy punkt na suficie. 
-Lena..




_________________________________________
Wiem, miał być epilog, ale tak jakoś wyszło. ;>
Mam nadzieję, że nie będziecie źli za to. ;)


8 komentarzy:

  1. nie będziemy ! :D
    świetny rozdział, a Michał MUSI walczyć ! :))

    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej!!
    Miało być krwawe zakończenie a tu cio??
    Wiesz co jesteś bez serca! -,-

    OdpowiedzUsuń
  3. oczywiscie, ze nie jestesmy zli! balam sie, ze ja usmiercisz xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie ,że nie! :D no już się bałam ,że ją uśmiercisz XD a może w ostatniej scenie to... Michał? :D


    genialnie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. HEJ ZAPRASZAM DO MNIE NA
    http://wlochy-to-moj-nowy-dom.blogspot.com/
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń