Słysząc dobiegający odgłos mojego imienia od drzwi momentalnie zamknęłam oczy z nadzieją, że osobnik, który miał czelność mi przeszkadzać pomyśli sobie iż śpię i da mi święty spokój. Ale czy wspominałam już, że nadzieja matką głupich? Pewnie tak, a jeżeli nie to właśnie to robię. Wiecie o co chodzi. Ale dobra. Wracając do całej tej sytuacji. Poczułam jak moje łóżko się ugina pod ciężarem. Nie miałam pojęcia kto to jest, chodź głos był znajomy. A może po prostu nie chciałam wiedzieć, czy mam rację myśląc iż to właśnie ta osoba.
-Len, wiem, że nie śpisz. - położył swoją dłoń na mojej. Cholera! Że też musiał mnie tak dobrze znać.
-Czego chcesz? - momentalnie zabrałam swoją dłoń spod jego i usiadłam po turecku.
-Porozmawiać? - odpowiedział pytaniem na pytanie. No tak, bo przecież ja uwielbiam te nasze rozmowy, które na nic nie wskazują. Super.
-Jeżeli masz zamiar pieprzyć o tym, że on żałuje, bla, bla, bla to idź sobie. - ponownie się położyłam i obróciłam do niego plecami.
-Len, daj sobie pomóc. - pogładził dłonią moje plecy.
-Nie potrzebuję waszej pieprzonej pomocy! - krzyknęłam i wstałam z łóżka, po czym podeszłam do drzwi, które szeroko otworzyłam. - Wynoś się i nie wracaj!
-Co się z Tobą stało, co? - podszedł do mnie i spojrzał w moje oczy. - Nie jesteś tą samą Leną.
Nie zareagowałam na jego słowa. Zbiegłam po schodach na dół i stanęłam przy drzwiach wyjściowych. Kiedy Russell stanął obok mnie otworzyłam je i ręką wskazałam mu, aby wyszedł. Kiwnął z niedowierzaniem głową, zabrał swoją kurtkę i opuścił moje mieszkanie. Zamknęłam za nim drzwi i udałam się do kuchni, gdzie siedział Filip wraz z Karoliną.
-Jeżeli jeszcze któryś z nich znajdzie się w tym domu to nie ręczę za siebie. - syknęłam przez zaciśnięte zęby, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
-A Lena.. - Karolina chciała coś powiedzieć, ale po prostu zignorowałam to.
Weszłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Odgłos rozniósł się po całym mieszkaniu, a ja walnęłam się na łóżko i starałam się zasnąć.
***
-Lena do cholery! - docierał do mnie krzyk, chociaż miałam nadzieję, że wydaje mi się. Dotarło do mnie dopiero wtedy, kiedy ktoś zrzucił z mojego ciała kołdrę. - Wstawaj!
-Filip odpuść sobie. - warknęłam w jego stronę nie otwierając oczu. - Odwal się ode mnie!
-Masz pięć minut i widzę Cię na dole!
-Jasne, zadzieram kiecę i lecę. - mruknęłam i ponownie wygodnie rozłożyłam się na łóżku.
Znów ciepło kołderki sprawiło, że moje powieki zrobiły się ciężkie.. Mimowolnie je przymknęłam i znów zasnęłam. Ale oczywiście Filipowi było nie na rękę i nie pozwolił mi spać nadal.
-Mówiłem, że masz być za pięć minut na dole! - wydarł się, kiedy poczułam jak moja pidżama stała się mokra za pośrednictwem wiadra wody.
-Jesteś pierdolnięty! - krzyknęłam podnosząc się z łóżka.
-Licz się ze słowami!
-Mam Cię gdzieś, rozumiesz?! - stanęłam naprzeciw niego i spojrzałam w jego oczy. - Wal się!
-Lena do cholery, co się z Tobą dzieje?!
-Daj mi spokój! - syknęłam i podeszłam do szafy. - Wypad!
-Wyrażaj się! - krzyknął, ale nie dopowiedział nic więcej, bo Karolina siłą wyciągnęła go z mojego pokoju. Biedaczka zapewne nie chciała abyśmy się kłócili.
-Idiota. - mruknęłam pod nosem i otworzyłam szafę.
Wzięłam pierwsze lepsze rzeczy i udałam się do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zrobiłam nieco mocniejszy makijaż niż zwykle. Włosy pokręciłam lokówką i spryskałam ciało perfumą. Wyszłam z łazienki i rzuciłam pidżamę na łóżko, po czym udałam się na dół. Tam zabrałam tylko wafla ryżowego i jedząc go wybiegłam na przedpokój.
-Dokąd się wybierasz? - momentalnie obok mnie pojawił się Filip.
-A co Cię to? - przeniosłam wzrok ze sznurówek buta na niego. - Obudziłeś mnie to idę.
-Widzę Cię na obiedzie.
-Jasne. - zabrałam klucze i wrzuciłam je do torebki. - Uważaj, bo się pojawię. - rzuciłam i wybiegłam z mieszkania trzaskając drzwiami. Zbiegłam po schodach, a co za tym idzie wybiegłam z klatki i ruszyłam na podbój Kłodzka. Dawno nie łaziłam po mieście, ale nie lubiłam sama tego robić. Dlatego pierwsze co zrobiłam to poszłam po koleżankę z czasów liceum.
-Lena? - zdziwiła się kiedy mnie zobaczyła, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
-Idziesz ze mną połazić tak jak to było za czasów liceum? - uśmiechnęłam się, a ta odwzajemniła mój uśmiech i zabrała torebkę krzycząc rodzicom, że wychodzi. Razem z nią ruszyłyśmy do centrum. Zaczęłyśmy łazić po sklepach. Oczywiście tych z ciuchami! Kupiłam sobie spodnie, sweter, sukienkę. Oczywiście nie obeszło się bez zahaczenia o sklepy z butami, gdzie oczywiście musiałyśmy coś kupić. Ja kupiłam te, na które polowałam od zawsze, ale jak na złość nie było za każdym razem mojego rozmiaru. Tym razem mi się udało. W drodze powrotnej wpadłyśmy jeszcze do kawiarni na kawę. Ja zamówiłam sobie latte, a Ewelina cappuccino. Opowiedziałam jej całą historię mojego powrotu, a ona nie mogła w to uwierzyć.
-Przecież byliście tacy szczęśliwi. - westchnęła i zamoczyła usta w ciepłym napoju.
-Ale wyszło tak jak wyszło. - zaczęłam się bawić łyżeczką. - Usunęłam mu się. Jego dziecko ma prawo być szczęśliwe.
-A co z Twoim szczęściem?
-Wiesz Ewka, moje się nie liczy. Nie chciałam odbierać dziecku ojca. - westchnęłam i zamoczyłam usta w kawie. - Wiem co to znaczy wychowywać się bez rodziców.
-No tak, rozumiem. - uśmiechnęła się delikatnie, a ja odwzajemniłam jej uśmiech.
Dokończyłyśmy picie kawy i regulując rachunek wyszłyśmy. Umówiłyśmy się na wieczór, na imprezę. Pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Wbiegłam po schodach i weszłam do mieszkania. Zabrałam wszystkie swoje torby i ruszyłam do swojego pokoju.
-Gdzie się szlajałaś?! - oczywiście Filip od razu musiał na mnie naskoczyć.
-Nie Twój zasrany interes! - mruknęłam i wbiegłam do pokoju.
Popołudnie minęło szybko i z każdą minutą przybliżała się godzina zero. brałam kupioną dzisiaj sukienkę i szpilki, włosy wyprostowałam i pozwoliłam im swobodnie opaść na ramiona, a na końcu poprawiłam makijaż. Zabrałam kopertówkę i zeszłam na dół. Zabrałam klucze i wybiegłam z mieszkania, a później z klatki. Przed blokiem czekała już na mnie Ewela. Przywitałam się z nim ponownie dzisiejszego dnia i ruszyłyśmy na podbój jednego z kłodzkich klubów. Weszłyśmy do środka i zaczęłyśmy zabawę.
-Patrz jak łazisz! - krzyknęłam, kiedy ktoś na mnie wpadł.
________________________________________________
No i mamy kolejny rozdział. ;>
Mam nadzieję, że się podoba. ;)
Jak myślicie, kto dzisiaj wygra? Kielce czy Jastrzębianie ? ;>. Ja nie powiem za kim jestem, aby nie zapeszyć. ;D
Widze atmosfera między Filipem a Leną napięta jak to rodzeństwo, ale nie mogę jak się kłócą no :< aż mi się szkoda Russella zrobiła ,że go tak potraktowała :c ciekawo na kogo wpadła? :D
OdpowiedzUsuńjak zwykle genialnie :* ja wiem komu kibicujesz i ty też wiesz komu ja hah :D
A co, musi być trochę takiego chamstwa, nie ma to tamto. ;D.
UsuńI niech ta wiedza zostanie między nami. ;D
A to nam się Lenka zmieniła no no ;p
OdpowiedzUsuńCiekawe kto to taki na nią wpadł, hmmm? :D
Zapraszam do mnie na nowy rozdział :-)
Www.volleyball-passionforlife.blogspot.com
Pozdrawiam ;)
no to Lena się zmieniła...niestety na gorsze. Nie dziwię się Filipowi, że tak reaguje na Jej zachowanie. Pewnie bardzo się o Nią martwi.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Lena weszła w fazę- zostawcie mnie, mam wszystko w nosie ? No ładnie ładnie.. Czekam na następny, a między czasie zapraszam do siebie na 23 :)
OdpowiedzUsuńhttp://co-zlego-to-nie-my.blogspot.com/
pozdrawiam :**
;)
UsuńJa tutaj cała zestrachana, wchodzę na bloga, bo przecież miał być epilog, a tu patrzę, jestem dwa rozdziały do tyłu! Nawet nie wiesz jaki bananik wkradł się na moją twarzyczkę. :D ♥
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału... Lenka nie może kłócić się z Filipem! :c kategorycznie NIE! Chce się dziewczyna wyspać, rozerwać, wyszaleć, to ten nie, musi się wtrącać! -.-' I ciekawe na kogo wpadła Lena... ;> Mam pewne typy, ale nie zdradzę, bo za pewne nie trafię. -.-'
Pozdrawiam cieplutko i czekam na następny rozdział! :*
' Mam nadzieję, że epilog odszedł w zapomnienie, chociaż na trochę? ;> :D
;***
Nie zaprzeczę, póki co epilog sobie odleciał do ciepłych krajów. ;D.
UsuńPozdrawiam! ;***
Oooo, to niech tam zostanie najlepiej! ♥ W naszej szarej, zimnej Polsce nie będzie mu tak jak tam... ;> :D ;**
UsuńOtóż to. ;D. Wróci dopiero wtedy, jak będzie u nas w Polsce tak samo ciepło! ;D. Ale przed swoim wyjazdem i tak będę musiała zakończyć to opowiadanie. ;c
Usuńmasz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))
OdpowiedzUsuńChętnie zajrzę. ;)
UsuńUMIERAM. Dodajesz w tej chwili nowy rozdział. Już. Natychmiast. Migiem. *-* TO JEST NAJLEPSZE OPOWIADANIE, JAKIE KIEDYKOLWIEK CZYTAŁAM! ♥ Cudownie piszesz, z łatwością można się wczuć w bohatera, w tym wypadku w Marlenę, ups, Lenę. ^^ A. No i wkurzyła mnie Monia ^^ Czekam na nexta, proszę, dodaj jak najszybciej, bo usycham... ._.
OdpowiedzUsuńKiedy, niestety, zakończysz to opowiadanie miałabyś tyle dobroci w serduchu i stworzyłabyś coś jeszcze z Misiem? :) Też coś takiego... z dreszczykiem. :D
Obecnie piszę jeszcze dwa opowiadania, ale z innymi bohaterami, a co do tej Twojej prośby to rozpatrzę ja, kiedy zakończę pozostałe. ;). Więc póki co - zapraszam na tamte. ;)
UsuńA jak dodam coś nowego to na pewno poinformuję! ;)
Wspaniały blog! Nic dodać nic ująć..
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://kolejna-trudna-decyzja.blogspot.com/
;)
Usuń