niedziela, 11 listopada 2012
Prolog.
Filip wpadł do mojego pokoju i zaczął mnie budzić. Nie miałam ochoty wstawać, przecież dopiero był pierwszy dzień wakacji, a on mnie budził z samego rana po południu. No jak on tak mógł ? To, że on musiał iść do pracy nie oznaczało, że wszyscy muszą wstawać.
-Lena, wstawaj. - stanął przy łóżku i zaczął mnie budzić.
-Ja jeszcze śpię ! - krzyknęłam i schowałam głowę pod poduszkę.
-Jeżeli nie wstaniesz to nie zawiozę Cię do Spały. - powiedział z niechęcią w głosie.
-Oj no dobra, wstaję już. - westchnęłam zachrypniętym głosem i podniosłam się.
Całkowicie zapomniałam o tym wyjeździe. Fifi wyszedł z mojego pokoju, a ja przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Spojrzałam na kalendarz wiszący na ścianie i uśmiechnęłam się sama do siebie. Tak to już dzisiaj. Tego dnia miałam zacząć staż z siatkarzami, który załatwił mi nauczyciel biologii z liceum. Nie mogłam się doczekać, w końcu czekałam na ten dzień całe cztery miesiące. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lusterko i przestraszyłam się swojego widoku. Oczy podkrążone, włosy rozwalone w każdą stronę. Jednym słowem tragedia. Weszłam szybko pod prysznic, aby się trochę ogarnąć. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i przeczesałam włosy pozwalając im swobodnie opadać na ramiona.
-No. Sto razy lepiej. - powiedziałam zadowolona do siebie i wyszłam z łazienki, po czym zeszłam do kuchni.
Tam już czekało na mnie śniadanie. Za to kochałam mojego brata. Musieliśmy sobie radzić sami, a on wiecznie był po mojej stronie. Nie ważne co by się działo, zawsze był. Wspierał mnie, pomagał i tak od śmierci rodziców. Bez niego bym sobie sama nie poradziła, cieszyłam się, że go mam.
-Widzę, że moja piękna siostra już się ogarnęła. - zaśmiał się.
-Tak, już jestem gotowa. - uśmiechnęłam się i usiadłam przy stole.
Filip położył na stole talerz z kanapkami. Zaparzył herbatę, oczywiście moją ulubioną, malinową. Spokojnie zjedliśmy i posprzątaliśmy za sobą. Wyszłam przez drzwi balkonowe i usiadłam na huśtawce w ogrodzie. Rozglądałam się dookoła. Ogród był tak samo piękny jak za czasów, kiedy mama o niego dbała. Przywoływał tyle wspomnień. Siedziałam rozmyślając i wpatrując się w drzewa.
-Czeeeeeść. - krzyknęła Karolina podchodząc do mnie.
-Cześć. - uśmiechnęłam się i przytuliłam do niej.
Zaczęłyśmy wspominać nasze dzieciństwo. Znałyśmy się bardzo długo. Praktycznie od czasów przedszkola, więc było co wspominać. Pamiętne zabawy w chowanego w krzakach naszego ogrodu i te bójki z Filipem. Na samą myśl gęba się uśmiecha. Może i z pozoru wygląda się na grzeczne i miłe dziewczynki, ale prawda jest inna, a Filip doskonale o tym wie. Śmiałyśmy się z tych wszystkich wspomnień, a w drzwiach balkonowych stanął mój brat.
-Młoda, zbieraj się, za chwilę wyjeżdżamy. - krzyknął w naszą stronę.
Spojrzałam na Karolę, a ona uśmiechnęła się i mocno mnie przytuliła.
-Będę tęsknić za Tobą. - szepnęła.
-Chodź, pojedziesz z nami, odwieziesz mnie. - spojrzałam na nią uśmiechając się.
Przyjaciółka spojrzała na swojego chłopaka, a ten na zgodę pokiwał twierdząco głową. Ucieszyłam się, nie chciałam się z nią żegnać w domu, chciałam, aby tego dnia była ze mną tam, w Spale. Filip zniósł z mojego pokoju walizki i włożył je do bagażnika. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Mogłam się tego spodziewać, nie pozwolił siedzieć mi na przednim siedzeniu, przecież dla niego jestem małą dziewczynką. Ale akurat w tej chwili liczyło się dla mnie to, że zaczynam nowy rozdział w życiu, nową przygodę, w której brać będą udział moi idole. Całą drogę do Spały przemilczałam, nie miałam ochoty nic mówić. Słuchałam tylko jak Karola z Filipem rozmawiają o jakiś głupotach, w sumie to nawet mnie to nie interesowało, bo po co ? Ich życie ich sprawy. Ale nie zmieniało to faktu, że będę za nimi cholernie tęskniła.
Droga minęła dość szybko. Około godziny 18 byliśmy na miejscu. Przy wejściu do ośrodka czekał na mnie doktor Sokal i jakiś chłopak. Z daleka nie byłam pewna kto to, ale gdy tylko się zbliżyłam rozpoznałam w nim siatkarza. Nie był to nikt inny niż Michał Winiarski. Uśmiechnęłam się tylko i wysiadłam z samochodu. Przywitałam się z lekarzem i zapoznałam z Michałem. Filip musiał wracać, jutro miał iść do pracy. Podeszłam do nich.
-Dbaj o siebie . - Karola przytuliła mnie i pocałowała w policzek, a Filip w tym czasie wyciągnął moje rzeczy.
-Młoda, tylko żebym nie musiał się za Ciebie wstydzić. - zaśmialiśmy się. - Dbaj o siebie i nie zapominaj o swoim najukochańszym bracie. - mocno mnie przytulił.
-Nie zapomnę. - szepnęłam.
Michał wziął moje walizki. Pewnie po to doktor wziął go se sobą. Weszliśmy do budynku i windą wjechaliśmy na czwarte piętro. Zatrzymaliśmy się przy drzwiach z numerem 328. Michał wniósł tam moje walizki, uśmiechnął się i opuścił mój pokój. Wnętrze było zwyczajne. Dwa łóżka dostosowane do wzrostu siatkarzy, telewizor, stolik i dwa krzesełka. Znalazła się nawet mała lodówka. W rogu stała szafa i jakaś dodatkowa półka. Łazienka nie duża, ale trzeba będzie się przyzwyczaić. Okno z widokiem na Spalskie lasy. Cóż więcej chcieć ? Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju.
-Czas zacząć nowy rozdział. - powiedziałam sama do siebie i uśmiechnęłam się.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz